Zdarzają mi się takie wiosenne spacery, podczas których obserwuję tylko kwiaty (jak te magnolie w Powsinie) albo takie, które pozwalają usiąść na chwilę i poczuć radość z życia w mieście, a przynajmniej umieć to wykorzystać. Obładowana książkami z pobliskich księgarń przysiadłam na chwilę u Vincenta na Nowym Świecie, by posilić się prawdziwym croissantem i zaspokoić pragnienie. We Francji piłabym zapewne w tej sytuacji wodę z cytryną albo z syropem miętowym. Tu zamówiłam sobie jabłkowo-miętowego drinka z kruszonym lodem i spokojnie przejrzałam ostatni numer "Res Publiki". Życie miasta toczyło się tuż obok, a ja dochodziłam do siebie przy stoliku w bramie, unosząc od czasu do czasu głowę znad gazety i przygotowując się duchowo na powrót do domu w piątkowych korkach. Coś za coś.
Trochę mi tych magnolii brak... Dzięki za piękne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, wiosennie i ciepło!
A nie mogłaś napisać, że tam będziesz?! Serdeczności też zielone, bo spod brzozowych listków
OdpowiedzUsuńAniu na wiosnę kiedy świat jest tak cudownie zielony i pachnący, to i w mieście jest pieknie!
OdpowiedzUsuńTak, ja lubię miasto, ale wiosną jakaś tęsknota za ziemią się odzywa...
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcia :) Cudowna jest wiosna! :))
OdpowiedzUsuńprzepiękne zdjęcia i wiosna cudna, życie się rodzi i aż lekko na sercu się robi!!!pozdrawiam niedzielnie!!!
OdpowiedzUsuńWiosny szukać już nawet nie trzeba specjalnie, sama się znalazła! Majano, Kuchasiu, dziękuję za odwiedziny
OdpowiedzUsuńAn-no, sam na sam z książkami... Ja bym tak mogła godzinami, tylko mnie rodzina (zwłaszcza ta młodsza) zamęcza. ;-))
OdpowiedzUsuńA dzięki Twoim fotkom, wiem teraz, że to właśnie magnoliami wczoraj się zachwycałam (oczywiście z aparatem w ręku;-)). Oglądałam te piękne kwiaty dłuuugo, ale nie miałam pojęcia, że tak się nazywają. A teraz wiem! :)
Małgosiu - cieszę się, że Ci się magnolie spodobały. Ja mam do nich słabość i często jeżdżę wczesną wiosną do ogrodu botanicznego w Powsinie, by je obejrzeć :)
OdpowiedzUsuń