Nie mam maszynki do lodów, ale sorbet zrobiłam. W sam raz na upał. Podobno przed podaniem trzeba go jeszcze raz zmiksować, ja tego nie zrobiłam, więc miał nieco zmrożoną konsystencję. Mój jest truskawkowo-malinowy, bo na taki miałam ochotę i takie owoce znalazły się w domu. Po namyśle jednak stwierdzam, że i tak to jest mój ulubiony sorbetowy smak: truskawki i maliny.
Przyznam, że w upały kuchnia napawa mnie wstrętem i nie chce mi się w niej nawet posprzątać, a co dopiero gotować, ale dla sorbetu się poświęciłam. Prawdę mówiąc przede wszystkim dlatego, że chciałam wykorzystać niezjedzone owoce, które następnego dnia by nie przetrwały... Warto spróbować!
Składniki:
Przyznam, że w upały kuchnia napawa mnie wstrętem i nie chce mi się w niej nawet posprzątać, a co dopiero gotować, ale dla sorbetu się poświęciłam. Prawdę mówiąc przede wszystkim dlatego, że chciałam wykorzystać niezjedzone owoce, które następnego dnia by nie przetrwały... Warto spróbować!
Składniki:
- 80 dkg truskawek
- 20 dkg malin
- 2/3 szklanki cukru
- sok z 1/2 cytryny
- 1 łyżka alkoholu, ja dałam likier pomarańczowy, ale może być wódka (aby sorbet nie zamienił się w bryłę)
No to ja poproszę, bo powietrze tak parne, że cała się rozpływam. Nawet lody nie pomagają. Zresztą za słodkie na taki gorąc, sorbet byłby lepszy...
OdpowiedzUsuńSorbet wzbudza we mnie takie uczucia, że chciałabym o nim pisać sonety;-), a spożywać - nie jeść! - tylko w najwytworniejszej sukience i najchetniej w paryskiej kawiarni. Pomarzyć:-)
OdpowiedzUsuńNa upalne dni jak znalazł...a u mnie też tropiki, a wczoraj... prawie tsunami!
OdpowiedzUsuńMałgosiu - proszę bardzo :)
OdpowiedzUsuńOri - a Zurych może być, bo tam właśnie lecę? ;)
Kass - no właśnie, tam u Ciebie przeraźliwie wczoraj wiało! Okropne!
O tak, ja rowniez latem wole cos zimnego i moglabym egzystowac tylko i wylacznie na salatkach, lodach i tym podobnych ;)
OdpowiedzUsuńTwoj sorbet ma piekny kolor! Domyslam sie, ze byl pyszny :)
Poproszę troszkę sorbetu :)Ach, jak cudownie orzeźwiająco wygląda. Marzy mi się maszynka do lodów, ale widzę, ze i bez niej można zrobić pyszne lody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Już pewnie poleciałaś do Zurichu? Sorbet jadłam w Lucernie, skoro już tak światowo rozmawiamy;-), ale Zurich też przyjemne miasto, szczególnie jesienią!
OdpowiedzUsuńWzdycham ukradkiem z nutką żalu i pozdrawiam nieustannie ze wsi;-)
Pyszne połączenie. też muszę sobie takie zrobić;)
OdpowiedzUsuńDziś już 27, jednak na życzenia nigdy nie za późno :)
OdpowiedzUsuńPiękna, słodyczy i nieustannych zachwytów An-no!
A sorbet wygląda smakowicie - u nas upałów raczej nie ma, choć pogoda wyjątkowo piękna, więc może i ja się skuszę :)
Pozdrawiam serdecznie!!
Co za kolor! Piękny!
OdpowiedzUsuńCzuję się powalona na kolana :)
Doszło już?? Bo mogę się doczekać :D
Anna, to dla mnie sorbet raz :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, odnosnie upalow w kuchni mam dokladnie takie sameodczucia i z tego tez powodu klimatyzacja huczy od rana - wtedy juz moge deklarowac ze uwielbiam upaly! Ale sorbetu i tak bym sprobowala :-)
An-no, znalazłam w końcu linka do strony naszej toskańskiej posiadłości.
OdpowiedzUsuńhttp://www.villacosta-toskania.pl/apart/costa.html
jesli się tym miejscem zainteresujesz, możesz wspomnieć o blogerce Ani. Pani Maria, włascicielka, powinna widzieć, o kogo chodzi, bo na mojego bloga zaglądała :)
Ori - z Zurichu wróciłam już, a w Lucernie jadłam pyszny lunch w knajpie nad rzeką ;)
OdpowiedzUsuńBeo, Majano, Atino - dziś znów upał i ma się ochotę na sorbet...
Aniu z jezior - dziękuję i odwzajemniam życzenia :)
Polko - przesyłka czeka na poczcie, bo wyjechałam na tydzień, odbiorę w poniedziałek i już się niecierpliwię! Dam znać :)
Buruuberii - tak myślałam, że już wróciłaś do Jerozolimy. Sorbet w sam raz!
Aniu - dziękuję bardzo, już zapisałam :)