2011-02-14

Obiecałaś upiec napoleonkę!

Obiecałam, to prawda. Rodzina od jakiegoś czasu domaga się tradycyjnej ( oldscoolowej, można by rzec)  napoleonki, zwanej w Krakowie kremówką, * z listkującym się ciastem na bazie  margaryny i śmietany. Zaczęłam piec tę napoleonkę jeszcze jako nastolatka i potem towarzyszyła nam podczas różnych uroczystości rodzinnych albo umilała weekendy. Pomyślałam jednak, że  takich napoleonek dziś już się  nie piecze i że muszę tym razem nieco podrasować przepis... I choć samo ciasto jest bardzo smaczne, zamieniłam je na gotowe francuskie, a krem budyniowy wzbogaciłam o kilka składników (więcej żółtek, mniej mąki, laska wanilii) i otrzymałam doskonały crème pâtissière. Wyszło pysznie, choć mrożone ciasto francuskie nieco się napuszyło, a ja nie miałam serca go zgnieść ;)

Myślę, że następnym razem  zgniotę i obrócę wierzchy, by  porządnie przylegały do masy. Zapewniam jednak, że smak jest wyśmienity!
  
Składniki:

Ciasto:
  • gotowe ciasto francuskie
  • cukier puder
Crème pâtissière:
  • 1 litr mleka
  • 6 dużych  żółtek
  • 200 g cukru
  • 100 g mąki
  • laska wanilii
  • 2 łyżki masła
 W garnku zagotować 3 szklanki  mleka  z laską wanilii przeciętą na pół. W drugim garnku  ubić żółtka z cukrem, dodać szklankę zimnego mleka oraz mąkę  i dobrze wymieszać trzepaczką. Wlać do masy żółtkowej przecedzone mleko z wanilią i gotować do zgęstnienia kremu, energicznie mieszając trzepaczką. Gęsty krem odstawić do wystygnięcia (warto go kilkakrotnie zamieszać, albo przykryć folią,  by nie utworzył się kożuch) i zmiksować z 2 łyżkami masła.

Ciasto francuskie rozmrozić, rozwałkować, podzielić na pół, porządnie nakłuć, by zapobiec wybrzuszeniom i upiec każdy blat osobno w temperaturze 210 stopni. ( Ja wykorzystałam gotowe blaty firmy Frosta,  z których każdy  rozwałkowałam na długość blachy i upiekłam w dwóch partiach  dwa razy po trzy, a blaty przeznaczone na wierzch napoleonki od razu przed pieczeniem pokroiłam  na porcje).  Następnie   spody ciasta ułożyć na desce albo na blasze,  wylać na nie  stygnący krem i ułożyć wierzchy ciasta. Jeszcze tylko  cukier puder - i gotowe! Napoleonka szybka i pyszna. Najsmaczniejsza po schłodzeniu w lodówce. Lepsza niż kiedyś, bo przecież nie wszystko co dawne było lepsze... A dotyczy to zwłaszcza przepisów kulinarnych. Pozdrawiam Was   s e r d e c z n i e   w dniu świętego Walentego :)

* podobno napoleonka to przekręcona nazwa włoskiej  neapolitanki. Ale sama już nie wiem. Gdyby miała więcej warstw to nazywałaby się mille feuille, czyli tysiąc warstw...



24 komentarze:

  1. No pierwsza klasa ta napoleonka! Bardzo mi sie podoba:)
    Jeszcze nigdy nie robiłam, a może się kiedyś skuszę?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. An-no! Obiecanki-cacanki, bo tylko popatrzeć mogę:( Ale piękne i wierzę na słowo, że pyszne, bo jakże by mogło być inaczej u Ciebie!
    Wiem, że pewnie nie mam szans, ale i tak zapytam - nie masz choć jednej odłożonej dla zmagającej się z grypą wielbicielki napoleonek...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Majano - piecz, bo łatwe!

    Anno-Mario - jaka szkoda, właśnie ostatni kawałek napoleonki odjechał do rodziny... Następnym razem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest przepis genialny w swojej prostocie! Fakt, mamy przecież możliwość kupienia gotowego francuskiego ciasta, więc tylko krem i już. Super:) Jakoś do tej pory sama na to nie wpadłam. Jak dobrze móc sobie zajrzeć do waniliowego blogu:)Pozdrawiam walentynkowo:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Napoleonka cudowna!!!
    Nie wiediałam, że frosta produkuje też ciasto francuskie. Poszukam!
    Może zrobię taką napoleonkę? Zjadłabym!

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie takie napuszone napoleonki bardzo się podobają!Zwiewne i cudnie napakowane kremem waniliowym.
    Och pyszne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie puchate to ciasto! Za napoleonkami, kremówkami i karpatkami nie przepadam, ale tej bym spróbowała z miłą chęcią.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyle napoleonek co ja w swoim życiu zjadłam to powinnam chociaż z jedną upiec ;-) A jednak nigdy się nie zdecydowałam. Dzięki za podrzucenie fajnego przepisu!

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja właśnie wzięłam przepis na napoleonkę od mamy... I się szykuję - bo mówiła , że pyszna, a całe wieki jej nie piekła - nawet ja nie pamiętam jej smaku, więc to musiały być wieki. Ja znam tylko sklepową i nie lubię, ale Twoja, patrząc na skład kremu musiała być rzeczywiście pyszna:)
    Serdeczności, Anno!

    OdpowiedzUsuń
  10. Napoleonka to w Krk kremowka, tak? Mowisz, ze niemodna? Ale wlasnie z wanilia i duza liczba zoltek to jednak jest dzisiejsza :)))
    Uwielbiam to ciasto, niwazne jak sie nazywa!

    OdpowiedzUsuń
  11. napolenka wylada oblednie!!! pycha, ze palce lizac:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale smakowite ciacho,tylko narobilas nam smaka,serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. dlatego nie obiecuję.
    potem tez muszę wysłuchiwac xd

    ale napoleonka wspaniała.
    ten krem...za to ja lubie ;]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nazywanie kremowki napoleonką to świętokradztwo po prostu;-) A każda porządna podkarpacka gospodyni ze zgrozą odniosłaby się do pojecia "gotowe ciasto francuskie"
    Bez względu na nazwę:-), za domową kremowkę lub karpatkę gotowa jestem złożyć w ofierze wlasną talię, więc patrzę na Twoje piękne zdjęcia z zazdrością, czekając na błogosławioną chwilę, kiedy się wreszcie upraworęcznię i zacznę piec jak normalny człowiek.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. pięknie wygląda, aż ślinka cieknie

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja Ci Aniu wierze na slowo, ze jest pyszna. Wyglada po prostu doskonale :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu, czy ja mogę wpaść na takie ciacho, przywiozę z sobą herbatkę :) Piękna jest ta napoleonka, właśnie taka "napuszona" :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedyś gdy piekłam z gotowego francuza, to po prostu napuszone ciasto przekroiłam na pół :)
    Ale taka napuszoną też bym zjadła :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Aniu jesteś niemożliwa:)))... człowiekowi po oczach takim ciastem? ...nazwałabym to sadyzmem kulinarnym na 'oszczędzającej' w jedzeniu słodkości:)
    Cudowna...ach!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ori, Buru - kremówka to w Warszawie taka napoleonka, ale z masą budyniowo-maślaną albo z bitą śmietaną ;)

    Tili - zaprosiłabym z przyjemnością, ale... innym razem, bo jestem u Jagody w Bieszczadach!

    Pinos - dzięki za radę!

    Dziewczyny -napoleonka jest pyszna po prostu. Dziękuję za odwiedziny :)

    Dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. mille foglie ma zazwyczaj 3 warstwy ciasta przelozone kremem - crema pasticcera :-)
    Nazwa prawdopodobnie pochodzi od fakty , ze ciasto powinno byc wylistkowane w 1000 listkow. Robiac ciasto francuskie sklada sie je na 4x4x4x4x4 co daje nam 1024 listkow :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Anthony - dzięki! Ale na dwuwarstwową napoleonkę nie powiemy chyba mille feuille? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń