To były udane święta, pełne urodzinowych kwiatów i pogodne mimo śniegu za oknem. A po świętach najlepiej zasiąść do nieśpiesznego śniadania i zajadać babę drożdżową z odrobiną pysznego francuskiego masła (dziękuję, Filipie!). Baba drożdżowa zaparzana utrzymuje dłużej świeżość, więc warto ją upiec na Wielkanoc. Oto przepis:
Świąteczna baba zaparzana
Składniki na 2 duże baby:
- 70 dkg mąki
- 7 dkg drożdży
- 250 - 300 ml mleka
- 8 żółtek
- 150 g cukru
- 120 g masła
- szczypta szafranu rozpuszczonego w spirytusie
- garść rodzynków namoczonych w rumie
- skórka starta z cytryny
- garść pokrojonych migdałów
- kilka łyżek kandyzowanej skórki pomarańczowej
- szczypta soli
- cukier z prawdziwą wanilią
Z drożdży, 1 łyżeczki cukru, 1 łyżki mąki i 1/4 szklanki mleka sporządzam rozczyn i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Pozostałe mleko gotuję i wrzącym zalewam połowę mąki; mieszam dokładnie i odstawiam do przestudzenia. Szafran zalewam małą ilością spirytusu i odstawiam, by się rozpuścił.
Wyrośnięty rozczyn łączę dokładnie z przestudzoną mąką i odstawiam pod przykryciem w ciepłe miejsce, aby ciasto trochę podrosło ( ok. 15 minut). W tym czasie ucieram na parze na puszystą masę żółtka z cukrem i cukrem waniliowym oraz roztapiam masło w rondelku. Do ciasta dodaję żółtka, szafran, szczyptę soli i bardzo dokładnie wyrabiam, dosypując stopniowo pozostałą mąkę. Wlewam przestudzone masło i jeszcze wyrabiam, na końcu wsypuję rodzynki, skórkę pomarańczową i migdały*. Ciasto musi teraz rosnąć ok. 30 - 40 minut. Przebijam je pięścią i pozostawiam do ponownego wyrośnięcia. Po tym czasie przekładam je do dwóch form z kominkiem, czekam, aż baby wypełnią brzegi formy i piekę w temperaturze 180 stopni ok. 40 - 50 minut. Zdarza się, że muszę je piec nieco dłużej - sprawdzam patyczkiem, czy ciasto jest upieczone.
Upieczone baby posypuję cukrem pudrem albo lukruję. Jeśli chcę jedną babę zamrozić, by była świeża w drugim dniu świąt, wkładam ją do folii bez posypywania cukrem i umieszczam w zamrażarce. Rozmrażam babę na godzinę przed podaniem na stół i dopiero wtedy posypuję obficie cukrem pudrem. Bez drożdżowej baby nie ma dla mnie świąt wielkanocnych!
Wyrośnięty rozczyn łączę dokładnie z przestudzoną mąką i odstawiam pod przykryciem w ciepłe miejsce, aby ciasto trochę podrosło ( ok. 15 minut). W tym czasie ucieram na parze na puszystą masę żółtka z cukrem i cukrem waniliowym oraz roztapiam masło w rondelku. Do ciasta dodaję żółtka, szafran, szczyptę soli i bardzo dokładnie wyrabiam, dosypując stopniowo pozostałą mąkę. Wlewam przestudzone masło i jeszcze wyrabiam, na końcu wsypuję rodzynki, skórkę pomarańczową i migdały*. Ciasto musi teraz rosnąć ok. 30 - 40 minut. Przebijam je pięścią i pozostawiam do ponownego wyrośnięcia. Po tym czasie przekładam je do dwóch form z kominkiem, czekam, aż baby wypełnią brzegi formy i piekę w temperaturze 180 stopni ok. 40 - 50 minut. Zdarza się, że muszę je piec nieco dłużej - sprawdzam patyczkiem, czy ciasto jest upieczone.
Upieczone baby posypuję cukrem pudrem albo lukruję. Jeśli chcę jedną babę zamrozić, by była świeża w drugim dniu świąt, wkładam ją do folii bez posypywania cukrem i umieszczam w zamrażarce. Rozmrażam babę na godzinę przed podaniem na stół i dopiero wtedy posypuję obficie cukrem pudrem. Bez drożdżowej baby nie ma dla mnie świąt wielkanocnych!
* Ciasto wyrabia za mnie robot, ale kiedy jest już niemal do końca wyrobione, lubię je jeszcze pozagniatać przez chwilę na stolnicy - dłońmi posmarowanymi olejem.
Teraz krótko o kotach: Tycio wielkanocny spisał się na medal: ukradł pęto kiełbasy i podrzucił Bonifacemu, napoczął świąteczną szynkę, spróbował kajmakowego mazurka (starannie omijając migdały), turlał przepiórcze jajeczka po stole i po podłodze, zjadał owies i wąchał, wąchał kwiaty! Upodobał sobie szczególnie białe tulipany ... Bonifacy tymczasem dostojnie brodził w zaspach śniegu na naszym balkonie.
Na szczęście podczas śniadania wielkanocnego koty zjadły swoje śniadanie i zachowały się właściwie - najedzone zniknęły grzecznie w sypialni :)
Wiosny w sercach i w naturze Wam życzę!
Wiosny w sercach i w naturze Wam życzę!
Wyrośnięta, puszysta i żółtciutka! Cudowna :)
OdpowiedzUsuńJejmość Puchata!
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby ją upiec na święta...
Amber, ja się z trudem powstrzymałam przed upieczeniem tej baby dziś, po świętach. Resztki zdrowego rozsądku, widać, zadziałały!
UsuńMasz rację, taką babę warto upiec bo jak pokazuje doświadczenie, zostaje na poświętach i wtedy smakuje najlepiej...zresztą ja z tych co lubią drożdżówki wczorajsze:)
OdpowiedzUsuńKass, ja z tych, co najbardziej lubią drożdżówki :)
OdpowiedzUsuńCudowna baba! Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
:)
UsuńCudny baba, zjadlabym chętnie!
OdpowiedzUsuńTaka prawdziwa, świąteczna:)"Jem oczami" i to jedyny polecany dla mnie poświąteczny sposób jedzenia, bo nadal po świątecznych frykasach czuję się jak wieloryb na mieliźnie;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)