LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-01-30

Zupa krem z selera


Delikatna, aksamitna zupa z selera korzeniowego, ziemniaków i pora, zmiksowana i podana z grzanką z domowego chleba... Lubię orzechowy smak selera, więc kiedy wypatrzyłam tę zupę w książce Francuzki na każdy sezon Mireille Guiliano wiedziałam, że ją przygotuję. To taka potrawa w myśl zasady: mniej znaczy więcej, czyli bardzo dobry efekt uzyskany przy użyciu niewielkiej ilości składników. Polecam.

Składniki na połowę porcji:

  • 25 dkg selera
  • 35 dkg ziemniaków
  • 1 por
  • 1 cebula
  • 1 szalotka
  • bulion warzywny lub mięsny (albo ekologiczna jarzynka)
  • liść laurowy, sól, pieprz
  • 1-2 łyżki oleju
  • 1/2 szklanki mleka
Pokrojone w kostkę warzywa podsmażyć na oleju (około 10 minut), zalać bulionem, dodać liść laurowy i gotować, dopóki warzywa nie zmiękną (jakieś 20 minut). Wlać mleko i gotować jeszcze kilka minut. W oryginalnym przepisie zupy tej się nie miksuje, ale ja wolę ją zmiksować i podawać z grzanką przypieczoną na patelni lub usmażoną (lubię taką nierówno przypieczoną) na dodatkowej łyżce oleju.


2009-01-29

66 % Medium Rye



Upiekłam ten ciemny i ciężki chleb z przepisu znalezionego przez Tatter (receptura Hamelmana) i nie wiem, jak powinien naprawdę smakować, bo nie doczekał 48 godzin ;) Na pewno spodoba się amatorom żytniego pieczywa. Ja dodałam tylko odrobinę drożdży (jak w oryginalnym przepisie, bo boję się, że mój zakwas jest jeszcze zbyt młody). Postanowiłam również zaryzykować i uformować bochenek, bo lubię piec chleby na kamieniu - tak pięknie rosną i skórka jest najpyszniejsza w świecie. Mimo braku doświadczenia - udało się. Cudowna zabawa, zwłaszcza kiedy trzeba się odprężyć po ciężkiej pracy umysłowej...

Podaję za Tatter:

Zaczyn zakwasowy:
  • 200g średniej mąki żytniej (ja dałam typ 1400) można odmierzyć 170g maki żytniej jasnej/białej i dodać 30g otrębów żytnich)
  • 160g wody
  • 2 łyżki zakwasu żytniego 150% hydracji

Składniki należy wymieszać na gęstą papkę i szczelnie przykryte zostawić na 14 godzin (max. 16).

Ciasto właściwe:
  • 130g średniej mąki żytniej (typ 1400)
  • 170g mąki pszennej wysokoglutenowej (np. Manitoba)
  • 215g wody
  • 10g soli
  • 360g zaczynu (caly minus 2 lyzki)
Wszystko dobrze wymieszałam (ciasto było luźne i lepkie) i wyrabiałam przez kilka minut (6-7 minut). Nie wiem, jaka była temperatura ciasta (powinna wynosić 27C), wiec miskę z ciastem wstawiłam do ledwo nagrzanego pieca ( 35C na 45 minut).

Po tym czasie ciasto wyjęłam na omączony blat i ukształtowałam okrągły bochenek, który umieściłam w durszlaku wyłożonym ściereczką, obficie obsypaną mąką, złączeniem do góry. Zostawiłam bochenek do wyrośnięcia na godzinę, przykryty folią. (Tatter znów pisze o temperaturze 27). Chleb z dodatkiem drożdży powinien wyrastać w tej temperaturze 60 min. , bez dodatku - dwa razy dłużej.
Piec z kamieniem rozgrzałam do 240C. Płytko nacięty bochenek wsunęłam do pieca i piekłam z parą ok. 15 minut, potem zmniejszyłam temperaturę do 230C. i dopiekałam 35 minut.

Chleb ten należy podobno wystudzić i zawinąć w lnianą ściereczkę na 48 godzin. Dopiero potem kroić. Nam się nie udało, zjedliśmy go wcześniej...









2009-01-25

Pączki oponki


Jako że trwa karnawał, postanowiłam usmażyć pączki. Męczyłam więc Mamę, aby przypomniała sobie nasz rodzinny przepis na oponki i - przypomniała sobie, choć nie dość dokładnie. Postanowiłam zaryzykować i przepis odtworzyłam jak umiałam, właściwie "na oko", ale pączki udały się bardzo i smakowały tak, jak te przed laty... Smaży się je z ciasta drożdżowego (krucho-drożdżowego?) ze śmietaną i nie wyrabia, ale zagniata na stolnicy dość szybko. Potem czeka już tylko wycinanie i smażenie w głębokim tłuszczu. Mnie wydają się takie oponki smaczniejsze, mniej tłuste i nie aż tak sycące jak zwykłe pączki drożdżowe. Można ich zjeść znacznie więcej!

Składniki:

  • 1/2 kg mąki
  • 5 dkg świeżych drożdży (nie wiem, możliwe, że można mniej)
  • 200 ml śmietany
  • 3 żółtka
  • 5 dkg masła
  • ok. 1/2 szklanki mleka
  • szczypta soli
  • 5 dkg cukru


Drożdże należy wymieszać z łyżką cukru i ze śmietaną, potem trzeba dodać mąkę i rozpuszczone oraz wystudzone masło. Żółtka ubić delikatnie z pozostałym cukrem i szczyptą soli i dodać do ciasta. Całość zagnieść, dolewając tyle ciepłego mleka, by dało się zagnieść miękkie i elastyczne ciasto. To tyle. Nie dałam mu nawet odpocząć, rozgrzałam olej i wycinałam obwarzanki oraz malutkie pączusie i smażyłam je partiami w głębokim oleju. Po usmażeniu układałam oponki na papierowych serwetkach (do odsączenia) i posypywałam cukrem pudrem z prawdziwą wanilią. Ech! Smak dzieciństwa odzyskany! Przedkładam nasze domowe oponki ponad zwykłe pączki i faworki, które nie bardzo mi smakują. Polecam.

Zupa z porów i ziemniaków


Nareszcie przypomniałam sobie o jednej z ulubionych i najprostszych zup! Jest to moja wersja popularnej francuskiej zupy z porów, którą zwykle miksuje się przed podaniem. Ileś lat temu odkryłam tę zupę w książce kucharskiej Neli Rubinstein i odtąd się nią inspiruję. Nie tylko jej nie miksuję, ale zależy mi na tym, by pokrojone w talarki pory i ziemniaki nie rozpadły się, dlatego gotuję warzywa niezbyt długo i prawie ich nie mieszam. Zupa najlepsza jest, oczywiście, z domowym bulionem drobiowym lub warzywnym, ale jeśli go nie mamy, można ratować się kostką rosołową lub ekologiczną jarzynką bez glutaminianu sodu. Podaję ją najczęściej czystą, by nie psuć smaku porów i ziemniaków, ale można ozdobić ją kleksem śmietany ;)

Składniki:
  • pory
  • ziemniaki (tyle samo porów co ziemniaków, na przykład 1 i 1/2 szklanki)
  • bulion lub woda + jarzynka (płynu potrzeba tyle, by zalać warzywa)
  • 50 ml białego wina
  • liść laurowy
  • szczypiorek lub tymianek
  • ząbek czosnku
  • ewentualnie kleks śmietany
  • 1 łyżka masła
  • 1 łyżka oleju
Pory i ziemniaki kroję w plastry. W garnku podsmażam na maśle pory z czosnkiem, uważając, by się nie zrumieniły. Zalewam winem i duszę chwilę do odparowania płynu. Dodaję ziemniaki, liść laurowy, ewentualnie kilka gałązek tymianku, zalewam warzywa bulionem (ale uważam z ilością, bo zupa ma być gęsta) i gotuję, dopóki ziemniaki nie zmiękną. Przed podaniem dekoruję kleksem śmietany (albo i nie...), posypuję szczypiorkiem i gotowe. Zachęcam do wypróbowania tej wersji!

2009-01-24

Mule w sosie maślano-cytrynowym

No i pozazdrościłam Ptasi! Podała przepis na mule, które ja jadałam dotychczas jedynie w restauracjach - w czwartki, bo wtedy przylatują samolotem świeże dostawy owoców morza do Warszawy.
Tymczasem okazało się, że można mule przechowane w wodzie morskiej kupić i w czwartek, i w sobotę - w Blue City... Skorzystaliśmy z okazji, bo lubimy mule. Pamiętam, jak ich nienawidziłam, bo smakowały mi potwornie - rybią wątróbką. Uważałam, że na świecie nie istnieje nic gorszego niż marynowany małż. Ba - pamiętam, że żywych brzydziłam się ogromnie, bo w dzieciństwie bawiliśmy się muszlami po małżach i często trzeba było najpierw usunąć intruza z muszli, by móc cieszyć się tą najpiękniejszą... Patrzyłam ze zgrozą na koleżankę, która to potrafiła. Trudno pokonać takie uprzedzenia z dzieciństwa, a jednak udało się.

Dziś lubię świeże mule - z makaronem, po włosku albo zwyczajnie, po marynarsku, w sosie z dużą ilością masła, cebuli, czosnku, wina i cytryny... Inny świat, tym bardziej widoczny, kiedy porównamy nasze regionalne produkty, smaki dzieciństwa, z prostymi przecież, ale dla nas egzotycznymi, owocami morza, na przykład z Holandii. Tak więc - by zaspokoić apetyt smakosza stęsknionego za niecodziennymi potrawami - kupiliśmy mule i białe wino; zaś by wrócić do smaków dzieciństwa - zakupiłam kiełbasę z Biłgoraja. Taką samą wędził mój Dziadek... Powstrzymałam się przed kupnem pieroga z serem i z kaszą, bo sama sobie upiekę podobny - taki, jaki piekła Babcia.

Całym sercem popieram ideę slow food i chciałabym ocalić regionalne produkty, dlatego kupuję co miesiąc w Blue City sery korycińskie, miody i wędliny. Mule to przecież raczej kaprys w mieście położonym daleko od morza...

Póki co jednak - zachciało nam się muli. Oto klasyczny przepis, który wręczono nam razem z opakowaniem małży. Tak przygotowują mule w restauracji Bazyliszek:

Składniki na dwie nieduże porcje:

  • 1 kg muli
  • sok z 1 cytryny + 1 cytryna do podania
  • papryczka czuszka (ja nie dodałam)
  • sól i pieprz do smaku
  • szczypta cukru
  • 10 dkg masła
  • 1 duża cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • liść laurowy
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 100 ml białego wina (w oryginalnym przepisie było 50 ml, ale uznałam, że to za mało...)
  • natka pietruszki

W dużym garnku roztapiamy masło, dodajemy pokrojoną w piórka cebulę, posiekany czosnek, liść laurowy, ziele angielskie, sok z cytryny razem z miąższem, wino. Dusimy, aż cebula zmięknie, a wino lekko odparuje. Część sosu przelewamy do rondelka, a do pozostałego w garnku sosu wrzucamy dobrze opłukane, zamknięte mule. Przykrywamy garnek pokrywką i dusimy kilka minut (6 - 10), aż mule się całkiem otworzą. W tym czasie kilkakrotnie potrząsamy garnkiem. Po uduszeniu posypujemy całość natką pietruszki, wykładamy na głębokie talerze i polewamy resztą podgrzanego w rondelku sosu (jest gęsty i aromatyczny). Podajemy mule z białym winem i z bagietką. Ja skropiłam jeszcze małże sokiem z cytryny, już na talerzu. Jeść najlepiej szczypcami z pierwszego zjedzonego małża. Polecam!

2009-01-23

Bułeczki najprostsze


Tak nam posmakowały bułeczki w kształcie świątecznych gwiazdek ( a przepis znalazłam , o czym już pisałam, na blogu Dorotus), że postanowiłam z tego samego ciasta upiec również bułeczki zwykłe, w kształcie kajzerek. Przygotowałam ciasto jak zwykle, uformowałam bułeczki, nacięłam kartą kredytową (nieużywaną, oczywiście ;) ) i ... nie wywinęłam ząbków, lecz upiekłam bułeczki tylko nacięte. Są cięższe od kajzerek, ale smaczne. Moim zdaniem jednak najlepiej smakują w kształcie gwiazdek ;)



Przepis na te bułeczki jest niezwykle prosty, warto go wykorzystać.

Składniki:

  • 10 g świeżych drożdży lub 5 g suchych (ja dałam suche drożdże)
  • 500 g mąki pszennej chlebowej
  • 10 g soli
  • 350 ml wody
oraz:
  • roztrzepane jajko z 1 łyżką mleka, do posmarowania bułeczek
  • mak do posypania

Mąkę połączyć z drożdżami (świeże drożdże można rozpuścić w części wody). Dodać sól, wodę, wyrobić gładkie ciasto, wtłaczając w nie dużo powietrza (ja wyrobiłam ciasto ręcznie, co nie było trudne). Pozostawić w przykrytej misce, w ciepłym miejscu, do podwojenia objętości (około 1,5 h).

Po tym czasie ciasto ostatni raz wyrobić i uformować 12 bułeczek. Na środku każdej z nich zrobić głębokie nacięcia w kształcie gwiazdki (3 nacięcia wykonane krótszym bokiem czystej karty debetowej lub podobnej). Wywinąć powstałe "ząbki" od środka na zewnątrz. Z części ciasta uformować niewielkie bułeczki i naciąć jak kajzerki. Pozostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu, posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać makiem. Piec w temp. 230 stopni około 12 minut. Pycha!




2009-01-21

Crème brulee I


Taak, crème brulee lubi chyba każdy, a ja dostałam w prezencie palnik gazowy i mogę wreszcie przyrządzać ten deser łatwiej i szybciej. Ciekawe, czy również częściej... Przepis wykorzystałam prosty i lekki, bo część śmietanki zastąpiłam w nim mlekiem. Uważam, że sukces tego prostego deseru tkwi w szczegółach - prawdziwa wanilia, gruba warstwa cukru (tym razem, nie wiadomo czemu , lepiej sprawdził się zwykły biały cukier).

Crème brulee
  • 1 szklanka śmietany kremówki
  • 1 szklanka mleka
  • ½ szkl. cukru + 12 łyżeczek do posypania
  • 1 laska wanilii
  • 5 dużych żółtek
Najpierw nagrzewam piekarnik do 180 stopni. W tym czasie podgrzewam mleko, śmietanę i cukier w garnku z grubym dnem. Dodaję do śmietanki nasiona z 1 laski wanilii, wrzucam też pusty strąk i mieszam, aż całość się zagotuje. Wtedy redukuję ogień i gotuję 10 minut. Żółtka ubijam delikatnie i stopniowo wlewam do nich gorącą, przecedzoną, miksturę, wciąż ubijając. Całość rozlewam do 6 foremek (wszystko zależy jednak od ich wielkości), które wstawiam do blachy lub ceramicznego naczynia z wodą (powinna sięgać do połowy foremek). Piekę ok. 30 minut, aż konsystencja zgęstnieje, ale nie zetnie się na bardzo sztywno. Studzę co najmniej kilka godzin, choć krem najlepiej smakuje następnego dnia.

Przed podaniem każdy deser posypuję dwiema (trzema?) łyżeczkami cukru . Potem ma miejsce prawdziwa zabawa - należy przystawić mały palnik na odległość około 15 cm i opalać powierzchnię deseru aż do karmelizacji cukru. Ma powstać cudowna w smaku skorupka, którą miło potem przebić łyżeczką...
Jeśli nie mamy palnika, możemy (podobno) polać łyżeczką spirytusu wierzch kremu i efektownie podpalić przy stole albo starym sposobem karmelizować cukier pod grillem w piekarniku...
Klasyka nie do pobicia! Smacznego.

Zupa grochowa na wędzonce


Grochówka to zupa wojskowa, rajdowa, biwakowa, jadana zimą albo po dużym wysiłku. W warunkach domowych bywa daniem jednogarnkowym, bo jest bardzo sycąca. Babcia Stasia podawała zupę grochową z drobniutkimi grzankami (pokrojonymi w równiutką kosteczkę), ja wolę wersję niemal żołnierską, taką, jaką zapamiętałam z rajdów. Na zakończenie rajdu po Bieszczadach serwowano nam na specjalne zamówienie właśnie grochówkę. Smakowała wybornie, choć nie wiem, czy to zasługa kucharek, wielkiego kotła ( a niektóre zupy z kotła smakują podobno najlepiej), czy też po prostu okoliczności - po kilkudniowym zmęczeniu i monotonnej diecie kanapkowo-konserwowo-gulaszowej gorąca zupa zjedzona gdzieś nad Sanem musiała smakować wspaniale. Nie wierzę, że zawierała dużo boczku, raczej kiełbasę i mielonkę...
W mojej wersji jest to zupa gotowana na wędzonym boczku, z dodatkiem pokrojonych w talarki i podsmażonych kiełbasek.

Składniki:

  • 1/2 kg łuskanego grochu (można namoczyć przed gotowaniem)
  • 1/2 kg wędzonego boczku lub wędzonych żeberek
  • 1 por
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • kawałek selera
  • 4-5 ziemniaków
  • 2-3 ząbki czosnku
  • listek laurowy, ziele angielskie, kilka kulek jałowca, 2 łyżki majeranku, sól
  • kilka wędzonych kiełbasek o niezbyt grubej skórze
  • woda - ok. 2/5 litra
Najpierw gotuję groch w wodzie z dodatkiem warzyw i przypraw (bez czosnku) i soli oraz wędzonego boczku - gotuję wszystko aż groch będzie prawie miękki (może to trwać 1/2 godziny albo dłużej). Następnie do zupy dodaję pokrojone w kostkę ziemniaki i podsmażone kiełbaski, na koniec sól , roztarty w palcach majeranek i zmiażdżony czosnek. Kiedy ziemniaki zmiękną - zupa jest gotowa. Wędzony boczek należy wyjąć z zupy, pokroić w kostkę i włożyć z powrotem.

Następnego dnia zupa mocno zgęstnieje i należy ją rozrzedzić wrzątkiem i doprawić na nowo. Najlepiej zaprosić gości albo rodzinę, bo będziemy jeść ją kilka dni ;)

2009-01-20

Chili con carne


Czy ktoś jeszcze jada chili con carne? - My! Raz w roku, co prawda, ale jednak. Przyrządzam to danie zimą, czasami w wersji bardziej eleganckiej, dla gości. Ostatnio wyjeżdżałam na narty i ugotowałam mojemu mężowi cały garnek tego specjału. Nie narzekał... Dodam, że gotuję chili zwykle w wersji uproszczonej, z dodatkiem mielonego mięsa wołowego lub wołowo-wieprzowego, bo tak jest szybciej i prościej. Fasolę tez daję z puszki, razem z sosem.

Składniki:
  • 2 czerwone lub białe cebule
  • 2 -3 ząbki czosnku
  • 20 dkg mielonej wieprzowiny
  • 30 dkg mielonej wołowiny
  • 2 puszki czerwonej fasoli
  • 1 puszka pomidorów pelati
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego (opcjonalnie)
  • mielony kminek, ostra i słodka papryka, liść laurowy, szczypta cukru (przyda się również przyprawa do chili con carne firmy Kamis...)
  • świeża lub suszona papryczka chili pokrojona drobno
  • 3 łyżki oleju
Cebulę i czosnek kroję drobno i podsmażam na oleju razem z przyprawami, dla wydobycia aromatu. Dodaję mięso i smażę je, rozgniatając widelcem, by nie powstały grudki - około 10 minut. Następnie dodaję rozdrobnione pomidory i fasolę razem z sosem z puszki, duszę aż składniki się połączą i nabiorą wyrazistego smaku - zajmuje to około 15 minut. Doprawiam chili jeszcze solą i cukrem. Gotowe! Podaję z pszennym pieczywem albo z nachos. Ostatnio przywiązałam się do świątecznych bułeczek gwiazdek i upiekłam je do chili oraz do kanapek na drogę. Pycha! Moje koleżanki też je pieką z powodzeniem.



Chleb mieszany na młodym zakwasie


Od jakiegoś czasu piekę chleby na łatwym, młodym zakwasie, na który przepis znalazła Mirabelka. To chyba najłatwiejszy przepis nie tylko na zakwas, ale i na chleb na nim upieczony. Polecam wszystkim początkującym, bo można łatwo kontrolować hydrację, wiadomo, co robić z nadmiarem zakwasu i efekt jest gwarantowany. Ja zamieniam sobie dowolnie mąkę żytnią na pszenną i chleb też jest świetny, a efekt widać na zdjęciu.
Oryginalny przepis na zakwas i chleb znajdziecie tutaj:

Ja najpierw upiekłam chleb dokładnie według przepisu Mirabelki, a pozostały zakwas zostawiłam do dalszej hodowli. Następnie dodałam do niego 50 g mąki żytniej i 50 g wody i pozostawiłam w temperaturze pokojowej do następnego dnia, kiedy czynność tę powtórzyłam. Trzeciego dnia uzyskałam gotowy do dalszego wypieku zakwas, z którego upiekłam chlebek widoczny na zdjęciu.
Oto przepis:
  • 200 g zakwasu
  • 300 g mąki pszennej typu 650
  • ok. 150 letniej wody
  • 10g soli
  • 10g drożdży

Składniki połączyłam ze sobą (drożdże rozpuściłam w wodzie) i wyrabiałam ręcznie ok. 10 minut. Ciasto pozostawiłam na godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie uformowałam okrągły bochenek i umieściłam go w ... durszlaku wyłożonym ściereczką, którą to obsypałam mąką. Chleb wyrastał około 2 godzin. Piekłam go piekarniku nagrzanym do 230 stopni C. przez 15 minut, a potem dopiekałam około 25 minut w temperaturze 200 stopni.


A oto przepis Mirabelki ( a raczej, jak Ona pisze, belgijskich piekarzy) na oryginalny zakwas, z którego można upiec chleb w proporcjach: 400 g zakwasu + 400 g mąki pszennej + 200 g mąki żytniej + 300 g wody + 20 g soli + 20 g drożdży:


Zakwas żytni 60-godzinny

I etap – dzień pierwszy, wieczór, godz. 20.oo

Mąka żytnia typ 2000 - 50g

Woda - 50g

Zamieszać, pozostawić w ciepłym miejscu (26°C) na 24 godziny.


II etap – dzień drugi wieczór, godz. 20.oo

Do etapu I dodać następujące składniki:

Mąka żytnia typ 2000 - 100g

Woda - 100g

Cukier - 1-2 łyżki

Zamieszać, pozostawić w ciepłym miejscu (26°C) na 24 godziny.

Po dodaniu cukru, już po 12 godzinach w tej fazie, zakwas przyrósł 3-krotnie, pachniał kwaskowato, ale przyjemnie. Po przepisowych 24 godzinach lekko opadł.

III etap – dzień trzeci, wieczór, godz. 20,oo

Do etapu II dodać następujące składniki:

Mąka żytnia typ 2000 - 100g

Woda - 100g

Zamieszać, pozostawić w ciepłym miejscu (26°C) na 12 godzin.

Zakwas (500g) powinien być gotowy rano czwartego dnia ok godz. 8,oo. 100g zostawiłam sobie do dalszej hodowli, a z 400g zrobiłam chleb mieszany pszenno-żytni (50%:50%) wg receptury podanej w artykule.



2009-01-01

Makaroniki czekoladowe

\
Obiecałam sobie, że na Nowy Rok upiekę makaroniki, bo to lekkie ciasteczka, które wyjątkowo lubię. Zachwyciły mnie te upieczone przez Beę i postanowiłam się z nimi zmierzyć. Niestety, popękały, mimo iż przestrzegałam wszystkich zasad opisanych w przepisie... Musiałam je także piec znacznie dłużej, bo wydawały się zbyt miękkie, ale w kwestii makaroników nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa... Popracuję nad nimi, a póki co - moja nieco popękana, mocno czekoladowa wersja...
Dodam też, że upiekłam ciasteczka z połowy porcji, ale na wszelki wypadek podaję dokładny opis autorki:


Etap 1 : przygotować ‘ganache’

  • 300g miękkiego masła
  • 320g gorzkiej czekolady
  • 220 ml mleka
Utrzeć masło na kremową konsystencję. Rozdrobnić czekoladę. Zagotować mleko i część wlać do czekolady mieszając delikatnie, dolewać mleka po trochu. Gdy mieszanka ta się lekko przestudzi, dodać masło i delikatnie wymieszać.
Przykryć i odstawić w chłodne miejsce.

Etap 2 : makaroniki

Składniki:

  • 480g cukru pudru
  • 280g bardzo drobno zmielonych migdałów
  • 40g gorzkiego kakao
  • 7 białek
Przesiać cukier, migdały i kakao, wymieszać. Białka ubić i delikatnie dodać do nich migdały z cukrem. Tak otrzymaną masą napełnić rękaw cukierniczy i wyciskać krążki o ok. 4 cm średnicy (lub mniejsze / większe w zalezności od naszych upodobań) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawić do ‘przeschnięcia’ na ok. 15 minut i nagrzać piekarnik na 140°.

Etap 3 : pieczenie

Makaroniki o średnicy 4 cm piec ok. 15 minut (nie zapominając o uchylonych drzwiczkach piekarnika). I jak wyżej : po upieczeniu, lekko podnieść jeden z rogów papieru i wlać zimnej wody na blachę, dzięki czemu makaroniki łatwiej się odkleją. Zostawić na kratce do wystygnięcia.


http://www.smakimprezy.pl/images/kuchnia-swiateczna/baner-kuchnia-swiateczna.gif