LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bez mięsa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bez mięsa. Pokaż wszystkie posty

2014-01-28

Harira na szybko

 Można (a nawet trzeba!)  gotować ją długo i z namaszczeniem - moczyć przed gotowaniem cieciorkę, obsmażać i dusić długo jagnięcinę, gotować dwa rodzaje soczewicy, ale... czasami chce się  pójść na skróty,  by w zimny dzień rozgrzać się po powrocie z pracy miseczką tej zupy w wersji wege. Ja tak zrobiłam :)

Tradycyjnie harira jadana jest podczas ramadanu - jako pierwszy wieczorny posiłek poszczących. Jest sycąca i pyszna. Niech Was nie przeraża długa lista składników - bo mogłaby być dłuższa, zapewniam... I nie zapomnijcie o cynamonie - bardzo podnosi smak zupy :)

W mojej wersji ta zupa z kuchni Maghrebu  prezentuje się tak:

Harira bez mięsa

Składniki:
  • 1 puszka gotowanej cieciorki
  • 1 puszka gotowanej zielonej soczewicy
  • 1/2 szklanki czerwonej suchej soczewicy
  • 1 puszka pomidorów pelati
  • 200 ml passaty pomidorowej albo mały słoiczek koncentratu
  • 1 marchewka pokrojona w plastry
  • 1 duża cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • pęczek kolendry (łodyżki do duszenia i listki do posypania gotowej zupy)
  • kawałek imbiru lub 1 łyżka imbiru mielonego*
  • świeże liście laurowe
  • 1 łyżeczka ostrej papryki w proszku
  • 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
  • 1 laska cynamonu lub 1 płaska łyżeczka mielonego cynamonu (koniecznie!)
  • 2 łyżeczki kuminu utłuczonego w moździerzu 
  • 2 łyżki oleju do smażenia
  • pieprz i sól
  • cząstki cytryny lub limonki do podania
  • strączek chili dla zaostrzenia smaku
  • ok. 1 litra wody (ilość orientacyjna - zupa ma być gęsta)
W dużym garnku rozgrzewam olej, podsmażam (cały czas mieszając) pokrojoną w kostkę cebulę, zmiażdżony  czosnek i marchew w talarkach, dodaję wszystkie przyprawy, wrzucam czerwoną soczewicę, smażę jeszcze przez chwilę i zalewam szklanką wody, by składniki nie zdążyły się przypalić, a zaczęły dusić. Po 10 minutach, kiedy czerwona soczewica zacznie się rozpadać, dodaję pozostałe składnki - zieloną soczewicę z puszki razem z płynem, cieciorkę, rozdrobnione pomidory, passatę, posiekane łodyżki kolendry, resztę wody i gotuję około 10 - 15 minut. Czerwona soczewica ma się rozpaść i zagęścić zupę, zielona soczewica i cieciorka powinny pozostać w całości.

Na koniec doprawiam zupę solą, świeżo zmielonym pieprzem, odrobiną świeżo startego imbiru, pokrojoną papryczką chili i kolendrą. Podaję z cząstką cytryny lub limonki. 

* W Maroku używa się imbiru mielonego, ale ja i tak wolę świeży. 



2013-04-20

Bazar Koszyki i sałata z oliwkami kalamata

 Postanowiłam odwiedzić dziś  nowe miejsce w Warszawie - Bazar Koszyki. Piszę "nowe", bo ze starą Halą Koszyki nie ma to wiele wspólnego - nie została jeszcze odbudowana. Ale póki co - w niewyburzonej starej części (bramie wschodniej) otwarto kolejne ciekawe miejsce na mapie Warszawy, a w nim:  bar i bazar z wędlinami, mięsem, warzywami, przetworami od małych producentów. Kasia z Chillibite pisze o tym przedsięwzięciu obszernie i z entuzjazmem. Dziś (w sobotę) nie było wszystkich stoisk i dostawców i ,mam wrażenie, że  niektórzy dostawcy będą się wystawiać jedynie  w określone dni tygodnia, ale to chyba dobrze, prawda? Poza tym: warto wypić tam kawę i przejrzeć książkę kupioną w pobliskim Dedalusie (Skład Tanich Książek).
Na stoisku greckim kupiłam tym razem oliwki greckie kalamata i to dla nich wymyśliłam prostą sałatę. Dla nich i dla pysznego owczego sera (też z Krety), którego plaster pokruszyłam na sałacie. Pyszne i proste! Kto jadł oliwki kalamata, ten przyzna, że w niczym nie przypominają one tych tekturowych w smaku i konsystencji oliwek ze słoika. Są wyraziste, oleiste, słone i pyszne; mogą być z pestkami lub bez, mają kolor brązowy i można je kupować na wagę na stoiskach delikatesowych, ale  bywają też w Lidlu... Amatorom oliwek nie trzeba polecać. Oto moja sałata:

Składniki:
  • mieszanka sałat
  • dojrzały pomidor albo pomidorki koktajlowe
  • garść oliwek kalamata ( z pestkami i drylowane) oraz kilka wielkich zielonych, nadziewanych migdałami
  • plaster miękkiego sera owczego
  • sos z musztardą gruboziarnistą (np. olej lniany lub niefiltrowana oliwa + ocet winny  + ząbek czosnku + musztarda + sól + pieprz) 

Sałatę należy ułożyć w płaskiej misce, rozłożyć na niej cząstki pomidorów i  oliwki, posypać pokruszonym serem i polać sosem. Nie mieszać. Zajadać ze smakiem.


2013-02-17

I cóż, że ze Szwecji? Pokusa Janssona /Janssons frestelse

"I cóż, że ze Szwecji?" - to nieco prowokacyjny tytuł, znany za sprawą  Trójki jako przykład ćwiczenia dykcyjnego oraz jako tytuł strony Ambasady Szwecji w Polsce na Facebooku. 

Z innej strony tej  Ambasady pochodzą szwedzkie przepisy kulinarne, z których jeden dziś przedstawię. Zachciało nam się ostatnio szwedzkiej zapiekanki świątecznej (Janssons frestelse),    którą podaje się między innymi na Boże Narodzenie. To prosta zapiekanka ziemniaczana z dodatkiem anchois, która posmakuje wielbicielom szwedzkich smaków. Jak zawsze w przypadku potraw niezmiernie prostych ważne są: jakość składników i  szczegóły przygotowania dania.   Przyda się więc kilka porad dla zainteresowanych.

Ostatnio  jadłam u Justyny pyszną pokusę Janssona -  pięknie zrumienioną i o właściwej konsystencji. Pozostali stołownicy z wyrozumiałością przyglądali się memu niepohamowanemu obżarstwu... Przed kilku laty zdarzyło nam się jednak wlać zbyt dużo śmietanki do zapiekanki  i całość okazała się nazbyt płynna oraz mało przyrumieniona. Lepiej więc użyć śmietanki ostrożnie i w dwóch partiach. 

Ponadto, Justyna uprzedziła mnie, że do pokusy Janssona używa się korzennych anchois, wyprodukowanych w Szwecji. Ona je sobie stamtąd specjalnie do tej zapiekanki przywozi.  Wiem, o co chodzi:  inne sardele będą zbyt słone, ościste i pozbawione specyficznego korzennego smaku. Z tego powodu nie mogłam  piec  pokusy Janssona zbyt często, a była to pierwsza potrawa z kuchni skandynawskiej, która zaintrygowała mnie dawno temu  już samą nazwą! Tymczasem okazało się, że helskie filety z sardeli "w stylu szwedzkim" to jest właśnie to! Dostaniecie je w delikatesach i zapewne nie tylko tam. Polecam - wypróbowałam i porównałam. Ponadto: pamiętajcie, by użyć ziemniaków sałatkowych i pokroić  je dość drobno, jak  cienkie frytki. Oto oryginalny przepis Ambasady i moja wersja dania, zapisana innym kolorem czcionki. Polecam moją ;)

POKUSA JANSONA /JANSSONS FRESTELSE

Składniki: 
  • 8 średniej wielkości ziemniaków/ u mnie 10 sztuk
  •  1 duża cebula/ 2 duże cebule
  •  1 puszka anchois filetów (125g)
  •  30 g masła lub margaryny/ 5 dkg masła
  •  200-300 ml  śmietanki do kawy (22%) / ja lubię połowę śmietanki zastąpić kwaśną polską śmietaną
  •  6,5 łyżki tartej bułki/ 5 łyżek bułki tartej
  • sól i pieprz do smaku

Obrane ziemniaki  zetrzeć/Pokroić na cienkie paski.
Posiekać grubo cebulę./Pokroić w  piórka i podsmażyć bez rumienienia na części masła.
Wysmarować tłuszczem żaroodporne szklane naczynie i  włożyć połowę porcji ziemniaków.
Rozłożyć plastry cebuli oraz filety anchois / Przekrojone wzdłuż. Polać płynem. Włożyć resztę ziemniaków  i posypać tartą bułką. Położyć na wierzchu  małe cząstki masła. 
Pół porcji śmietanki wymieszać z sosem z puszki anchois i polać potrawę. 
Włożyć do piekarnika (220º-225º C) na około 50-60 minut./Piec z termoobiegiem i grzaniem od góry i od dołu nieco krócej.
Po 30 minutach  polać pozostałą porcją śmietanki. /Może się okazać, że śmietanki wystarczy i nie należy  dolewać więcej. Konsystencja ma być zwarta, nie płynna.

Można podać  samą zapiekankę z sałatą albo usmażyć do niej drobne klopsiki KÖTTBULLAR  i podawać z borówkami. Smacznego. Mój przepis na köttbullar znajdziecie tu:

2012-12-01

Ni z gruszki, ni z pietruszki... Krem pietruszkowy

 Trudno mi było uwierzyć, że to zaskakujące połączenie pietruszki i gruszki okaże się tak interesujące i smaczne, ale skoro puree z pietruszki smakuje wspaniale, postanowiłam spróbować. Prostota tej zupy i jej elegancja pozwala włączyć krem pietruszkowy zarówno do wytwornego menu, jak i  codziennych posiłków dla domowników. Zobaczyłam podobny krem  gdzieś na którymś blogu, a potem w prasie (chyba?) i utkwił mi w pamięci jako ekstrawaganckie połączenie smaków. Słodko-słone. Półwytrawne. 

Składniki:
  • 3 - 4 duże pietruszki
  • 1 gruszka konferencja
  • bulion warzywny (może być woda)
  • 2 łyżki oleju rzepakowego do smażenia
  • 1/2 szklanki mleka
  • bouquet garni (gałązki tymianku, pietruszki i świeży liść laurowy)
  • 3 łyżki kwaśnej śmietany
  • gałka muszkatołowa
  • sól morska i świeżo zmielony pieprz
  • oliwa lub olej lniany z pierwszego tłoczenia
Pietruszkę i gruszkę obrać, pokroić w dużą kostkę, podsmażyć krótko na oleju, zalać bulionem oraz  mlekiem (płynu ma być tylko tyle, by przykrył warzywa), włożyć  bouquet garni i  gotować zupę około 20 minut, dopóki pietruszka nie zmięknie. Następnie dodać śmietanę, zmiksować, doprawić solą i zmieloną gałką muszkatołową do smaku, podawać z uprażonymi pestkami słonecznika, grubo zmielonym pieprzem, olejem tłoczonym na zimno i plasterkami surowej gruszki. Jeśli krem  po zmiksowaniu wyda się zbyt gęsty, można ostrożnie dolać wody lub mleka. Mniam. 


Przyznam, że za każdym razem zupa smakuje inaczej - wystarczy nieco zmienić  proporcje (więcej pietruszki) albo dodać bardzo słodką gruszkę, wzbogacić smak kleksem śmietany (co zrównoważy słodycz gruszki), prażonymi ziarnami siemienia lnianego lub ulubionymi orzechami i uzyskamy smak, o jaki nam chodzi. Eksperymentujmy!

2012-11-18

Zupa z soczewicy i pomidorów. Mocno międzynarodowa

 O, Boże, jak ja   n i e   l u b i ę   g o t o w a ć! Ostatnio muszę się przełamywać, by wejść do kuchni, nic na to nie poradzę. Postanowiłam jednakże przeciwdziałać łagodnie tej niechęci i ugotowałam zupę z soczewicy, co  naprawdę nie wymaga wiele wysiłku. Dodatek pomidorów z puszki wyostrza smak, a  pomidory zagęszczają  zupę, można więc obejść się bez ziemniaków. A przyprawy? - jakiekolwiek. Mąż poprosił, by była doprawiona na ostro. 

Mówisz i masz.  Przygotowałam więc zupę i tylko zupę (za to sycącą!), bo do gotowania dań bardziej skomplikowanych jeszcze nie dojrzałam... Użyłam za to międzynarodowych składników, bo takie akurat miałam w szufladach kuchennych. Zależało mi na tym, by zupa była nie tylko sycąca, ale zdrowa i, koniecznie, wegetariańska, jako że  od jakiego czasu zalecenia zdrowego żywienia poszły precz, co przypłaciłam gigantyczną migreną, tfu! Nie chcielibyście tego doświadczyć, zapewniam. Lepsza już dieta ;)

Tymczasem zupa: zdrowa i międzynarodowa! Polecam Wam ją, choć nie musicie używać tylu niedostępnych składników. Wystarczy trochę chili i curry...

Składniki:
  • 2 szklanki czerwonej tureckiej soczewicy (jakby lepsza od naszej, o intensywnym kolorze; kupiłam ją na tureckim stoisku w Złotych Tarasach)
  • włoszczyzna (2 marchewki, kawałek selera, por)
  • cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • puszka włoskich pomidorów pelati
  • 2 świeże liście laurowe (albo 1 suszony)
  • 2 łyżeczki czerwonej papryki węgierskiej
  • 1 łyżeczka arabskiej mieszanki przypraw (nie mam pojęcia, co wchodzi w jej skład, ale jest to chyba ras el hanout, jeszcze z Tel-Awiwu)*
  • 1 łyżeczka curry (tym razem była to jakaś brytyjska mieszanka z Londynu)
  • 1łyżeczka chili
  • sól morska, czarny pieprz
  • bulion warzywny lub woda 
  • kiełki słonecznika
  • 1 łyżka oleju rzepakowego do smażenia 
  • 1 łyżka lnianego oleju budwigowego do polania gotowej zupy (może to być oliwa extra vergine)

Włoszczyznę pokroiłam w talarki i słupki (seler), podsmażyłam warzywa na łyżce oleju, dodałam czosnek pokrojony w plasterki i wszystkie przyprawy (poza solą i pieprzem), i dusiłam przez chwilę na średnim ogniu. Dolałam jeszcze  szklankę wrzącej wody, by przyprawy się nie przypaliły, wsypałam soczewicę i gotowałam tę gęstą pulpę około 15 minut. Następnie dorzuciłam do zupy pokrojone pomidory, liście laurowe, dolałam nieco wody i gotowałam jeszcze przez 10 -  15 minut, aż zupa uzyskała odpowiednią gęstość i konsystencję.  Na koniec dodałam sól i pieprz,  trochę wrzącej wody, bo zupa była bardzo gęsta. 

Nie ma potrzeby miksować gotowej zupy, soczewica i pomidory powinny się rozpaść. Warto jednak przed podaniem nieco ją  przestudzić, zanim posypiemy ją   kiełkami oraz polejemy olejem lnianym. W przeciwnym razie  olej budwigowy straci swe cudowne właściwości, bo nie znosi wysokich  temperatur.

Pysznie i zdrowo! Tycio też poleca tę zupę - cały czas wpychał się w kadr, musiałam skapitulować i oto on: 

* Przyprawy przywiozłam sobie w dużych ilościach z bazaru Karmel, a teraz z niepokojem myślę o konflikcie na Bliskim Wschodzie i atakach rakietowych na Tel-Awiw. Uświadomiłam sobie właśnie, że ci wszyscy młodzi ludzie, których widziałam z karabinami na ramionach, teraz noszą je nie od parady,  a licealiści, których poznałam, właśnie są w armii. Po drugiej stronie jest jeszcze gorzej i raczej nie ma co liczyć na pokojowe rozstrzygnięcie konfliktu. 

2012-10-20

Sezon na dynie. Sałata z pieczonej dyni hokkaido i popołudnie we wrzosach

 Od kiedy spróbowałam dyni hokkaido - nie mam już ochoty na żadną inną! Udaje mi się ją kupić na moim bazarku, a Pan Sprzedawca mówi, że prawie nikt tej dyni nie kupuje. Szkoda, bo jest pyszna, można ją jeść ze skórką, jest mniej włóknista niż najpopularniejsze gatunki dyni, ma niewielkie rozmiary, co nie jest bez znaczenia, można ją więc upiec w całości nadzianą warzywami i serem. Dałam Sprzedawcy przepis na dzisiejszą sałatkę. Niby nic nowego, ale skoro dynia pysznie się komponuje z zieloną sałatą, rukolą, serem pleśniowym i orzechami - warto powtarzać tę kombinację. Ja lubię tę sałatę doprawioną delikatnie, właściwie od niechcenia,  jednak wielbiciele bardziej wyrazistych smaków mogą popracować nad sosem i proporcjami składników - można na przykład dodać więcej sera albo balsamico.

Składniki:
  • 1 dynia hokkaido albo 2 małe sztuki
  • drobna sałata dębowa
  • rukola
  • ser z niebieską pleśnią (np. rokpol albo  duński )
  • garść orzechów włoskich
  • gałązki  świeżego tymianku
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 czerwona cebula
  • olej i ocet balsamiczny do skropienia dyni
Sos:
olej lniany + olej z pestek dyni + ocet balsamiczny + gruba sól morska + świeżo zmielony pieprz

Dynię kroję w ósemki albo w plastry o grubości 2 cm, usuwam nasiona, skrapiam kawałki olejem, octem balsamicznym (tym razem zwykłym, dość tanim), posypuję tymiankiem  i piekę ze skórką na blasze wyłożonej pergaminem  w temperaturze 220 stopni, około 20 - 25  minut (w zależności  od grubości plastrów i mocy piekarnika). Dodaję jeszcze, ale nie jest to konieczne, ćwiartki czerwonej cebuli i ząbki czosnku w całości.

Zapach tak pieczonej dyni ściąga do kuchni nawet koty ;)

Sałatę i rukolę skrapiam olejami i dojrzałym balsamico, delikatnie mieszam i układam na płaskim półmisku. Na sałacie układam promieniście kawałki dyni, cebule i ząbki czosnku; wszystko posypuję pokruszonym serem oraz połówkami orzechów włoskich, ponownie skrapiam składniki sałaty olejem i octem, doprawiam grubą solą morską i świeżo zmielonym pieprzem. Gotowe!

Sałata doskonale się nadaje na wieczorne spotkanie z gośćmi, sobotni lunch  lub do uczczenia  pięknej końcówki złotej jesieni. I na Festiwal Dyni, oczywiście!
Dzisiejszym dniem zachwycałam się nie tylko ja -  również koty grzały się na balkonie, buszowały we wrzosach i chryzantemach. Było cudnie. I będzie tak jeszcze przez kilka dni. Miłej niedzieli Wam życzę :)
I jeszcze  Tycio "buszujący we wrzosach". Balkonowy odkrywca!

2012-10-08

Lekarstwo na miłość. To samo, ale inaczej...

Wydawałoby się, że jadamy ciągle to samo, czyli pieczone warzywa. Zapewne tak jest, ale za to w różnych odsłonach... Oto  przebój tego lata i tej jesieni -  sałatka z pieczonych warzyw, podana  z komosą ryżową i kolendrą, skropiona tłoczonym na zimno olejem lnianym i sokiem z cytryny, doprawiona grubą morską solą oraz świeżo zmielonym pieprzem. To samo, ale inaczej. Te same co zwykle pieczone warzywa (bakłażany, papryki, cukinie, czosnek i cebule), lecz z innymi dodatkami. I to przypadek, że sałatka  wygląda całkiem jak moja tegoroczna  ratatuj... Trudno zapomnieć ten smak. Szczerze polecam!

Składniki:
  • 2 nieduże czerwone papryki
  • 1- 2 cebule
  • 1 mały bakłażan
  • 1 młoda cukinia
  • 1 główka czosnku
  • gałązki tymianku
  • sól, pieprz
  • 1 łyżka oleju do pieczenia 
  • 1 łyżka ulubionego oleju tłoczonego na zimno/ oliwy do polania gotowego dania
  • garść posiekanej kolendry
  • sok z połowy cytryny
Warzywa odpowiednio pokroić: bakłażany i cukinię w plasterki, papryki  na połówki, cebule na ćwiartki i ułożyć wszystko na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Dodać nieobrane ząbki czosnku, wszystko skropić olejem, posypać tymiankiem i wstawić do nagrzanego piekarnika ( funkcja grill, 250 stopni) na mniej więcej 15-20 minut. Kiedy papryka się dobrze przypiecze, a pozostałe warzywa zrumienią, można zakończyć pieczenie.

Teraz pozostaje już tylko odczekać kilka minut, by dało się  zdjąć skórkę z papryki. Następnie należy  paprykę pokroić w zgrabne paski i ułożyć razem z innymi warzywami na kopczyku ugotowanej  komosy, przyprawić solą  i pieprzem, dodać  wyciśnięty czosnek, polać olejem i wycisnąć sok z cytryny. Można jeszcze sałatkę delikatnie przemieszać. Na koniec posypać  raz jeszcze solą morską,  świeżo zmielonym pieprzem i porwaną świeżą kolendrą. 

"Światem zaczęła rządzić jesień" - jak mówią słowa  popularnej  pieśni, ale da się jeszcze takie warzywa kupić  na bazarku albo w sklepie i przyrządzić sałatkę. Do pociągu wsiadać nie musimy... My wsiedliśmy do samochodu i przywieźliśmy...

... Bonifacego. To nasz nowy domownik,  kocie cudo po przejściach. Nasze "lekarstwo na miłość"  - jak kiedyś napisała Kass, cytując tytuł pewnego filmu według powieści Joanny Chmielewskiej. Coś się kończy, coś się zaczyna.
A oto (poniżej) drugi domownik: Tyciek/Tycio. Kiedy zobaczyłam go na zdjęciu, wiedziałam, że to jest nasz kot. Myślcie sobie, co chcecie. I jeszcze ta zbieżność imion! Jest maleńki -  tyci, tyciutki i niezły z niego łobuziak. Jak Ździebko.  To samo, ale inaczej. Czas pokaże...

Pozdrawiam Was serdecznie. Trzymajcie kciuki, bo koty muszą się ze sobą dogadać :)

2012-08-29

Krem z pieczonych pomidorów. Na koniec lata. I na różne smutki

 Nie mam głowy do różnych spraw, ale gotuję. A na stres i różne smutki dobrze robi krem z pieczonych pomidorów -  taki krem z dodatkiem cebuli, papryki i ziół. Bardzo prosty do przygotowania i bardzo smakowity. Gęstość zależy od naszych upodobań - nasz był baaardzo gęsty! Wszyscy wiedzą, że taki krem pyszny jest z wiórkami parmezanu, posypany ulubionymi ziołami. Dobrze smakuje z grzankami albo prażonymi pestkami. Ale gdybym chciała podać go z   kluseczkami, dodałabym więcej płynu :) 

Ja wybrałam  wersję z tymiankiem, mój Mąż  - z bazylią...

Krem z pieczonych pomidorów

Składniki:
  • ok. 1 kg podłużnych bardzo mięsistych  pomidorów
  • 1 duża biała cebula
  • 1  czerwona papryka
  • 1 główka czosnku
  • kilka gałązek tymianku
  • sól, pieprz
  • trochę bulionu lub wrzącej wody
  • 1 łyżka oleju
dodatki: oliwa / olej z pierwszego tłoczenia, parmezan, tymianek, bazylia


Pomidory, paprykę,  i główkę czosnku przekroić na połówki, cebulę - jeśli duża -  na ćwiartki, posypać warzywa świeżym tymiankiem, skropić oliwą  i upiec w piekarniku  pod grillem, przecięciem do góry (poza papryką, której należy dobrze przypiec skórkę). Piec około 35 minut, do zrumienienia. Czasami trzeba warzywa piec nieco dłużej, dopóki skórka na papryce się nie przypali. Ostudzić. Następnie  paprykę i pomidory obrać ze skórek, czosnek wycisnąć z łupinek i wszystkie warzywa zmiksować w garnku. Ostrożnie dolać odrobinę wrzącej wody lub warzywnego bulionu, doprawić solą, pieprzem i tymiankiem. Przelać do miseczek, udekorować ziołami. 

Można  polać ulubioną oliwą z pierwszego tłoczenia (albo olejem lnianym), posypać wiórkami parmezanu. Jeść i cieszyć się końcem lata, na chwilę zapominając  o smutkach.

 Poniżej: Kot sierpniowy i bandaż z koniczynką. Na szczęście!

2012-08-20

Letnie danie. Papryki faszerowane sirene, warzywami i komosą ryżową


Zaczęło się od sirene. Przypomniałam sobie jego smak, zatęskniłam do zapiekanego sera, więc  kiedy zobaczyłam   na stoisku warzywnym piękne papryki, od razu wiedziałam, jak je przyrządzę! Są pyszne, nadają się do grillowania, ale świetnie smakują  też faszerowane. Z Bułgarii pamiętałam smak papryk faszerowanych sirene, czyli bułgarską  fetą, panierowanych i smażonych na oleju, które Bułgarzy nazywają чушка бюрек (czuszka burek). Oryginalny przepis na to bułgarskie danie znajdziecie u Beaty z Lawendowego Domu

Moje danie miało być jednak inne, przede wszystkim lekkie, ale z   dodatkiem tego twardego i słonego białego  sera. Oto papryki faszerowane serem, warzywami i komosą ryżową (in. quinoa)

Składniki:
  • 6- 8 podłużnych papryk, na przykład czerwonych i żółtych (warto mieć ich więcej, bo farsz przygotowujemy przecież "na oko" )
  • 3 czubate  łyżki ugotowanej komosy (może być kuskus)
  • 1 mały bakłażan
  • cebula
  • czosnek
  • pomidor
  • 10 - 15 dkg  słonego sera - prawdziwa feta lub sirene 
  • pieprz, sól
  • natka pietruszki
Paprykom odcięłam główki, następnie usunęłam z nich pestki i zajęłam się przygotowaniem farszu. Na łyżce oleju podsmażyłam i udusiłam z odrobiną wody warzywa pokrojone w niewielką kostkę (bakłażan, cebula, czosnek i pomidor bez skórki). Połączyłam je z ugotowaną komosą, natką, pokruszonym serem, doprawiłam farsz solą, pieprzem i nadziałam papryki. Ułożyłam je na blasze wyłożonej pergaminem i piekłam pod grillem około 25 minut w temp. 220 stopni, aż skórka na paprykach się przypaliła. Wyjęłam blachę z piekarnika, odczekałam kilka minut, by móc bez problemu, ale ostrożnie, usunąć przypalone skórki. Skropiłam  warzywa dobrym olejem i ułożyłam w żeliwnym naczyniu, w którym ładnie się prezentują, ponadto - gdyby za bardzo wystygły, można je ponownie wstawić do piekarnika na kilka minut. Ale letnie też są smaczne. Można do takich papryk przygotować sos pomidorowy, tylko po co? Ja wolałam przygotować prostszą wersję  dania... 


Kilka uwag: 

1) Bułgarzy   opiekliby najpierw paprykę, obrali ze skórki i dopiero wtedy  nadziali serem, ale sądzę, że w naszych warunkach (jeśli nie mamy specjalnego opiekacza do papryki ani ogrodowego grilla pod ręką, dzięki którym opieczona papryka zachowa jędrność )  wygodniej jest upiec papryki z farszem i z gotowych zdjąć odstającą skórkę.
2) Jeżeli ktoś marzy o farszu w bułgarskim stylu, może takie papryki nadziać sirene wymieszanym z jajkiem, cebulą i czubricą. Oni takie papryki panierują jak kotlety i smażą na   oleju.
3) Jeśli wolicie zwarty farsz, dodajcie do niego koniecznie surowe jajo. 
4) Część papryk nadziałam  jedynie  warzywami i komosą -  były pyszne również na zimno, zwłaszcza skropione oliwą i sokiem z cytryny.
5) Danie podałam w towarzystwie pysznej sałatki z kolendry, czerwonej cebuli i  pomidorów. Sałatkę doprawiłam jedynie oliwą, sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Im prościej, tym lepiej. Podobną sałatkę znalazłam u miss_coco, zajrzyjcie do niej po oryginalny, marokański,  przepis. 
6) Dodatek komosy ryżowej to mój pomysł, bo jest zdrowa, smaczna,  bogata w białko i nie zawiera glutenu. Jadam ją często, zwłaszcza z pieczonymi warzywami. Przepis wkrótce :)
Pozdrawiam Was w letnim nastroju!


2012-08-07

Kuchnia wegańska. Ratatouille z kaszą jaglaną

 Znalazłam się w świecie "wege". A właściwie  "wega" - czyli w świecie  kuchni wegańskiej. Latem nie jest to znowu takie trudne, ale mój świat ma jeszcze dodatkowe ograniczenia, o których tu pisać nie będę. W każdym razie  - mam świadomość, że decydując się na przeróżne  wakacyjne wyrzeczenia, robię coś dobrego dla swego organizmu. 

Jednym z dań, które jadam chętnie i serdecznie polecam, jest ratatouille, swojsko spolszczona na ratatuję...
Tym razem postanowiłam (nie zważając na upały!) upiec pod grillem warzywa, a potem poddusić je jeszcze na patelni i podać z ugotowaną osobno kaszą jaglaną. Smaczne, proste, zdrowe i kolorowe danie. Gdyby jeszcze nie ten nagrzany piekarnik, byłabym skłonna piec je częściej :)

Wiem, że na moim blogu można znaleźć  łatwiejszą  propozycję ratatouille, bez użycia piekarnika (tu ), ale pieczone warzywa mają przecież ten szczególny smak! No i tym razem można do dania dodać  paprykę  bez skórki.

Składniki:
  • 2 nieduże czerwone papryki
  • 1- 2 cebule
  • 1 mały bakłażan
  • 1 młoda cukinia
  • 1/2 małego kabaczka
  • 4 - 5  podłużnych pomidorów
  • 1 główka czosnku
  • garść posiekanej natki pietruszki
  • kilka listków bazylii
  • gałązki tymianku
  • sól, pieprz
  • 1 łyżka oleju do pieczenia (warto dać więcej, ale to już kwestia diety...)
  • 1 łyżeczka ulubionego oleju tłoczonego na zimno/ oliwy do polania gotowego dania
Warzywa odpowiednio pokroić: bakłażany i cukinię w plasterki, wydrążonego kabaczka nieco drobniej, papryki, główkę czosnku i pomidory na połówki, cebule na ćwiartki i ułożyć wszystko na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.* Pomidory i przekrojoną  główkę czosnku należy położyć przecięciem do góry. Wszystko skropić olejem, posypać tymiankiem i wstawić do nagrzanego piekarnika ( funkcja grill, 220 stopni) na mniej więcej pół godziny. Kiedy papryka się dobrze przypiecze, a pozostałe warzywa zrumienią, można zakończyć pieczenie.

Teraz pozostaje już tylko odczekać kilka minut, by dało się  zdjąć skórkę z pomidorów i z papryki. Paprykę pokroić w zgrabne paski i odłożyć, a pokrojone w kostkę pomidory    poddusić bardzo krótko na patelni, z dodatkiem odrobiny oleju i wody, przyprawić solą  i tymiankiem,  następnie dodać do nich pozostałe warzywa, wyciśnięty czosnek i  całość delikatnie wymieszać. Na koniec posypać ratatouille solą morską,  świeżo zmielonym pieprzem, posiekaną natką i bazylią. Gotowe!

Ja podałam moją "ratatuję" z niewielką ilością kaszy jaglanej, skropioną tłoczonym na zimno olejem lnianym,   ale danie dobrze  smakuje również  z ryżem albo z pieczywem, o ile ktoś je jada...

Życzę Wam smacznego lata!

* Gdyby warzywa nam się nie mieściły - można zmniejszyć ich ilość albo pomidory udusić  na patelni.


2012-07-19

Krem z pieczonej papryki

 Na rodzinne przyjęcie podałam - między innymi - krem z pieczonych warzyw, a w zasadzie krem z papryki, bo pozostałe warzywa, czyli pomidory i czosnek, to tylko dodatki... Kilkakrotnie pisałam na blogu o mojej słabości do warzyw pieczonych, ale tym razem postanowiłam przyrządzić z nich nie sałatkę ani domowy ajwar, lecz pyszną zupę, której smak podkręciła ulubiona wędzona papryka. Spróbujcie!

Składniki:
  • 4 duże czerwone papryki
  • 3 pomidory
  • 1 główka czosnku
  • 1łyżka papryki wędzonej
  • sól
  • pieprz
  • olej
Warzywa przekroiłam na pół i ułożyłam na blasze ( na pergaminie). Papryki przecięciem do dołu, a pomidory - odwrotnie. Pomiędzy warzywa włożyłam przeciętą na pół główkę czosnku i piekłam z funkcją grill, tuż pod grzałką, około 30 minut w temperaturze 220 stopni.* Następnie pozwoliłam warzywom ostygnąć i zdjęłam skórkę z papryk oraz pomidorów, a czosnek wycisnęłam z łupinek. W garnku podgrzałam 2 łyżki oleju i wrzuciłam na tłuszcz 1 łyżkę wędzonej papryki, zamieszałam, bo papryka łatwo się przypala i szybko dodałam pomidory oraz pokrojoną paprykę. Całość zmiksowałam żyrafą i uzupełniłam wrzącą wodą, by uzyskać odpowiednią gęstość kremu. Sól i pieprz oraz bazylia - to według mnie wystarczające dodatki dla takiej zupy, nie warto jej niczym innym psuć. Prawdę mówiąc  - pycha! Głodni mogą jednak dodać jeszcze grzanki czosnkowe i łyżkę oliwy extra vergine albo oleju lnianego dla smaku i zdrowia. 

Następnego dnia zjadłam taką zupę z dodatkiem grochu, rukoli oraz kiełków. Polałam pysznym olejem   lnianym, budwigowym,** i posypałam posypką z siemienia i słonecznika. Ale to już inna historia...

* Często piekę warzywa w jeszcze wyższej temperaturze - 250 stopni i skracam czas pieczenia do 15-20 minut.
** Olej budwigowy to specjalny tłoczony na zimno olej lniany, którego walory zdrowotne odkryła dr Budwig. Należy go przechowywać w lodówce, ma krótki termin przydatności do spożycia i można go kupić w sklepach ze zdrową żywnością. Jest smaczny i niezwykle zdrowy, bo bogaty w NNKT. Polecam.


2012-07-03

Nie mogłam się oprzeć. Galette z pomidorkami i serem

 Nie mogłam się oprzeć i upiekłam galette z pomidorkami koktajlowymi, oliwkami i serem. Tarta smakuje wspaniale i szybko się ją przygotowuje, bo nie trzeba podpiekać ciasta przed nałożeniem farszu ani starać się o jego piękny wygląd. Przeszkodą może być jedynie upał, który nie nastraja do pobytu w pobliżu piekarnika... Przyznam, że z trudem to przeżyłam, ale łyk szampana i kęs tarty (w tej kolejności!) okażą się wystarczającą rekompensatą za to poświęcenie. Solenizanci i goście docenili mój wysiłek :)

Upał nie sprzyja nie tylko nam, ale i temu tłustemu ciastu, dlatego składniki muszą być dobrze schłodzone, ciasto powinno leżakować w lodówce albo w zamrażalniku (wystarczy kilka minut) i musi trafić do mocno nagrzanego piekarnika.  Reszta jest łatwa jak zabawa w piaskownicy ;)

Składniki na ciasto: 
  • szklanka mąki (140  g)
  • 120 g zimnego masła
  • 120 g serka homogenizowanego lub gęstego jogurtu*
  • 1/4 łyżeczki soli
  • szczypta cukru
  • jajo do posmarowania brzegów ciasta
Farsz:
  • opakowanie pomidorków koktajlowych
  • garść czarnych  oliwek
  • 2 ząbki czosnku
  • świeży tymianek
  • liście bazylii
  • 1/2 kostki  tłustego wiejskiego  twarogu albo ricotty
  • 1/2 opakowania fety
  • kawałek parmezanu albo jakiegoś polskiego sera (np. bursztyn)
  • ulubiona oliwa
  • sól, pieprz

Masło siekam i palcami łączę z mąką, aż powstaną grudki. Dodaję pozostałe składniki i szybko zagniatam marmurkowe ciasto*. Formuję z niego dość gruby placek, wkładam do foliowej torebki  i schładzam w lodówce.
Kiedy ciasto leżakuje w lodówce, a czasami nawet w zamrażalniku,  kroję pomidorki na połówki,   czosnek  w plasterki i przygotowuję sery.
 Następnie wyjmuję z lodówki zimne, ale dające się formować, ciasto, przekładam je od razu na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i przy pomocy małego wałka rozwałkowuję na okrągły, maksymalnie duży placek.  Najwygodniej to robić  przez folię, ale można posypać ciasto mąką. Na cieście szybko rozsypuję pokrojoną bazylię, pokruszone sery, oliwki, między składnikami układam  połówki pomidorków przecięciem do góry, zostawiając 3 cm   wolnego brzegu ciasta. Farsz  posypuję  jeszcze  gałązkami tymianku, czosnkiem, startym parmezanem oraz   solą** i pieprzem, i polewam z wierzchu dobrą oliwą.  Brzegi tarty zawijam do wewnątrz, by farsz nie wypływał, smaruję je jajem rozmąconym z mlekiem***,  następnie  piekę galette w temperaturze 220 stopni około 25 - 30 minut.****

Przed podaniem warto ponownie skropić tartę oliwą. To jest pyszne! Najlepiej podawać galette ciepłe albo letnie. Polecam. Jeśli lubicie  dużo rozpływającego się sera w tarcie, możecie dodać pokrojoną mozarellę.  Inną - równie pyszną -  wersję tej tarty piekłam tu:

* Jeśli ser okaże się zbyt rzadki  - można go dać mniej albo dosypać nieco mąki. Składniki powinny się ze sobą łatwo połączyć.
**Jeśli używam więcej fety, solę ostrożnie!
*** Resztę  jaja  wlewam do środka tarty.
**** Tym razem musiałam ciasto po rozwałkowaniu schłodzić raz jeszcze, bo ogrzało się w mig!



2012-05-09

Szparagi ze szczyptą magii


Sezon szparagowy zaczęłam już wcześniej, ale teraz postanowiłam przygotować szparagi na dwa sposoby i sprawdzić, które okażą się  lepsze. Białe szparagi ugotowałam na parze (około 10 minut) i podałam z sosem maślano-cytrynowym. Były niezłe, ale ustąpiły miejsca zielonym, które krótko parowałam  razem z białymi, a potem przesmażyłam na oliwie z czosnkiem i posypałam -  no właśnie - posypałam startym Belper Knolle. Co to była za poezja smaku! Magiczny dodatek sera ze Szwajcarii o wdzięcznej nazwie Belper Knolle (Kulka z Belp) okazał się strzałem w dziesiątkę! Niemal  wylizywaliśmy patelnię z resztek smaku, takie to było dobre. Śmiem twierdzić, że to najlepsze szparagi, jakie udało mi się przyrządzić!

Belper Knolle to twardy pasteryzowany  ser, który obtacza się grubo w pieprzu, czosnku i soli, więc z wyglądu przypomina nieco trufle. I jak trufli należy go używać - ścierać na tarce bezpośrednio na sałaty, omlety czy makarony. Znakomicie podkręca smak, jest orzechowy i  pikantny od pieprzu. Lubię go!
Od kiedy napisała o nim Bea, widziałam, że  muszę tego sera spróbować i usiłowałam go kupić podczas naszego  pobytu w Szwajcarii. Ale, jako że jest  to ser produkowany od niedawna,  nie trafiłam na niego ani w Zurychu, ani we Fryburgu. 
Dopiero teraz Isabelle zrobiła mi niespodziankę i przywiozła do Warszawy Belper Knolle. Dzięki, Iza! Nie zdążyłyśmy go razem spróbować, bo przedłużający się remont  mojej kuchni wyklucza przyjmowanie gości, a poza tym - pobyt Izy był jak zawsze intensywny i obfitował w liczne  atrakcje; więc zamiast jeść sałaty z Belper Knolle, piłyśmy białe wino, rozmawiałyśmy o literaturze, oglądałyśmy wystawy i filmy na festiwalu Żydowskie Motywy, który od kilku lat odbywa się w kinie  Muranów (notabene - festiwal mocno  polecam wszystkim zainteresowanym, bo obejrzeć na nim można, między innymi, filmy dokumentalne i fabularne z Izraela, co samo w sobie jest już dużą atrakcją).

Polecam też gorąco zielone szparagi z czosnkiem,  oliwą i serem, nawet jeśli będzie to inny ser niż mój... Klasyczna wersja tego dania przewiduje przecież parmezan. Oryginalny, świeżo starty, oczywiście! 

Szparagi z oliwą, czosnkiem i serem Belper Knolle

Składniki:
  • pęczek zielonych szparagów
  • 2 ząbki świeżego czosnku
  • oliwa doskonałej jakości, może być z dodatkiem ulubionego oleju*
  • ser Belper Knolle albo parmezan
  • gruba sól morska
Szparagi gotowałam przez kilka minut na parze, a potem włożyłam je na patelnię z rozgrzaną oliwą i grubo pokrojonymi ząbkami czosnku. Krótko smażyłam, potrząsając delikatnie patelnią i obracając szparagi szczypcami. Czosnek nie powinien się w tym czasie zrumienić, żeby nie zgorzkniał i nie zepsuł smaku. Tak usmażone szparagi podałam wprost z  żeliwnej patelni, na stole doprawiłam grubą solą i posypałam wiórkami sera. Mogłabym to jeść codziennie!

* Dałam zieloną  (niefiltrowaną) oliwę ekstra vergine i trochę dobrego rzepakowego oleju, żeby oliwa nie straciła właściwości i nie przypaliła się. Gdybym smażyła surowe szparagi (około 10 minut na patelni) - wybrałabym do smażenia zwykłą oliwę, a tę z pierwszego tłoczenia dodałabym na końcu - dla smaku i dla zdrowia :)


2012-04-30

Na wiosenno-letnie przesilenie. Zupa warzywna ze smażonym łososiem

Kiedy brakuje mi energii, staram się zrobić coś dobrego dla mojego zdrowia, więc sięgam po dobroczynne kwasy omega-3 i dodaję do potraw siemię lniane albo łykam mielone  nasiona lnu jak lekarstwo (podobno świetnie działa na pamięć -  ale  tego nie mogę udowodnić -   i na wygląd skóry oraz włosów -  co sama sprawdziłam!), jadam też  nasiona, orzechy, doprawiam śledzie, zupy i sałaty odrobiną  oleju lnianego i choć raz  w tygodniu  staram się* przygotować na obiad tłustą rybę. Tym razem przypomniałam sobie o łososiu i mrożonych warzywach. Ten zgrany duet z dna zamrażarki sprawdził się po raz kolejny  bardzo dobrze, bo z mieszanki mrożonej włoszczyzny ugotowałam zupę warzywną, do której włożyłam porcje usmażonego łososia. Łatwe i pyszne danie, pozbawione charakterystycznego  rybnego smaku, polecam!

Zupa warzywna z ze smażonym łososiem

Składniki:
  • ulubiona mieszanka warzyw korzeniowych lub pęczek włoszczyzny
  • odrobina masła, olej rzepakowy
  •   liście laurowe
  •  tymianek
  • sól, pieprz 
  • gałązki kolendry do dekoracji zupy
  • łyżeczka oleju lnianego tłoczonego na zimno - do miseczki 
oraz:
  • mrożone albo świeże  filety z łososia (1 kawałek na porcję zupy)
  • ocet balsamiczny
  • sól, pieprz
  • skórka z cytryny
  • olej
Mieszankę warzywną ( z przewagą marchewki i selera)  podsmażam na maśle z olejem, zalewam bulionem lub wrzątkiem, dodaję liście laurowe i gałązki tymianku, gotuję do miękkości i miksuję żyrafą,  po usunięciu przypraw, oczywiście. Kiedy zupa jest już prawie gotowa, smażę na patelni filety z łososia doprawione solą, skórką z cytryny, pieprzem i octem balsamicznym. Usmażone filety wkładam w całości lub przekrojone na pół (jak na zdjęciu) do zmiksowanej i doprawionej zupy. Podaję z gałązkami kolendry i świeżo zmielonym pieprzem. Odrobina oleju lnianego uczyni zupę jeszcze lepszą i zdrowszą (zgodnie z ostatnio nam panującą kulinarną modą), ale można się bez tego oleju obejść, wystarczy łosoś. Smacznego!

 Zapewniam, że połączenie łososia z octem balsamicznym jest przepyszne, a gałązki kolendry jeszcze podkręcą smak. No i jakie to zdrowe! Ortodoksi mogą sobie łososia upiec albo ugotować na parze, ale nie będzie już  tak cudownie chrupiący. 

*"Staram się" nie znaczy jeszcze, że mi się to zawsze udaje! Wiem, że powinno się ryby jadać częściej, ale zawsze jest jakieś "ale", prawda?... Jadam w ramach troski o zdrowie śledzie w oleju lnianym, więc czuję się jakoś usprawiedliwiona ;)


2012-03-25

Filiżanka pomidorowej na wiosenne niepokoje i skołatane remontem nerwy


Przedwiośnie to nie jest żadna pora roku! To taki wstrętny czas, kiedy wszystkim się wydaje, że jest fajnie, dopóki chmury nie przesłonią słońca, a wiatr nie próbuje urwać nam głów.  Oszukany przez rachityczne promienie  Kot  wybiega na balkon, by po chwili grzać się u moich stóp; okno na oścież otwarte trzeba zamknąć czym prędzej, bo lodowate podmuchy wiatru wdzierają się do środka...
By zapobiec potwornej chandrze i widokowi żałosnej szarości za oknem (nikt mnie nie namówi na poszukiwanie pierwszych śladów wiosny w przyrodzie!), kupiłam na balkon dwie duże tuje - bo  są zielone i przetrzymają mrozy oraz dużo ziół w doniczkach -  by zieleniły się na kuchennym parapecie i odwracały uwagę od przeciągającego się remontu. 
Ugotowałam też ekspresową pomidorową z pomidorów pelati. Z ryżem, bo makaronu nadal unikam. Tajemnicą pozostanie, dlaczego taka zupa lepiej smakuje wyjadana i popijana z dużej filiżanki niż z miseczki albo talerza...

Składniki:
  • 2 puszki pomidorów pelati
  • kilka suszonych pomidorów marynowanych w  oliwie
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka gałązek tymianku
  • świeże liście laurowe
  • sól morska, świeżo zmielony pieprz
  • 2 łyżki oleju
  • bulion warzywny
  • śmietana
Zaczynam od nastawienia wody na ryż i pokrojenia cebuli oraz czosnku. Pokrojoną cebulę z czosnkiem smażę do zeszklenia na niewielkim ogniu, ostrożnie, by niczego nie przypalić. Dorzucam pokrojone pomidory z puszki oraz drobno pokrojone pomidory suszone, odsączone z oliwy, przyprawy, dolewam  w razie konieczności trochę wody i  duszę pomidorową pulpę przez kilka - kilkanaście minut, następnie usuwam przyprawy i całość miksuję na aksamitny krem. Dopiero teraz dolewam tyle bulionu albo wrzątku, by uzyskać pożądaną gęstość oraz intensywność smaku. Doprawiam zupę solą i pieprzem, ewentualnie odrobiną cukru lub śmietany - smak będzie delikatniejszy. Podaję zupę z osobno ugotowanym ryżem (pełnoziarnistym, jeśli ktoś musi się umartwiać) albo z makaronem. Do filiżanki można dodać łyżeczkę śmietany. Mniam! Przedwiośnie niech sobie trwa za oknem. Pozdrawiam wszystkim miłośników lepszej pogody. Tych,  którzy uważają, że  wiosna już przyszła - pozdrawiam ze szczerym zdumieniem, ale równie serdecznie!

2012-03-11

Jesiotr "pierwszej świeżości" z sosem chrzanowym. Na sałacie. W towarzystwie Bułhakowa, rzecz jasna!


Bo świeżość bywa tylko jedna, jak pouczał Woland bufetowego z Varietes w Mistrzu i Małgorzacie. Ktoś pamięta? No właśnie - ryba może być świeża albo nieświeża - i tyle. Mnie udało się kupić ostatnio piękny filet ze  świeżego dorsza i dzięki temu przypomniałam sobie, że dorsz to smaczna ryba! (Przepis niebawem). Kupiłam też wędzonego jesiotra, który smakował doskonale na sałacie widocznej na zdjęciach. 

Ale po kolei: zachęcona przez kilka osób, wybrałam się do nowo otwartej restauracji Top Fish Bistro&Market na Nowym Świecie w Warszawie i  powiem tylko tyle: miasto bardzo takiej rybnej restauracji potrzebowało! Dotychczas ryby można było w stolicy bezpiecznie zamawiać głównie w piątki, a owoce morza w czwartki, po środowej dostawie. W inne dni wolałam nie ryzykować. Robił to za to mój kolega z pracy, z uporem  młodego człowieka, który ma kulinarne złudzenia i niewielkie wymagania. To co dostawał w restauracjach - pominę milczeniem... Właściwie nie ma o czym pisać. 

Z  "kuchni" restauracyjnej, czyli od Kucharza wiem z kolei, że  ryby w restauracjach się wyrzuca, bo klienci ich nie zamawiają, wybierając bezpiecznego kurczaka. Ale to już, mam nadzieję, przeszłość, bo przynajmniej w Top Fish można zjeść kilka pysznych zup rybnych i kilka ładnie podanych dań głównych. Ja próbowałam łososia w delikatnym sosie z ryżem curry, ale klienci zajadają się pierogami syberyjskimi, małżami, burgerami rybnymi, próbują szyjek rakowych w koperkowym sosie i innych przekąsek. Ponadto - robią zakupy w części sklepowej przy wejściu, gdzie  można kupić ostrygi, ryby świeże, wędzone (sielawy, jesiotry, pstrągi i węgorze), marynowane, w galarecie... Pycha! Bałagan panuje głównie przy ladzie chłodniczej i nie da się uniknąć zapachu ryb wędzonych, ale wnętrze jest schludne, choć barowe. Polecam!

Kupiłam sobie na wynos kawałek wędzonego jesiotra, nie mogąc się oprzeć wspomnieniom z lektury;  przypomniała mi się  jedna z ostatnich scen  powieści Bułhakowa,  w której  to Archibald Archibaldowicz, kierownik restauracji dla pisarzy, wyniósł pod pachą z płonącego domu Gribojedowa   jedynie dwa ogromne, wędzone jesiotry zawinięte w papier. Już od pierwszej lektury "Mistrza i Małgorzaty" chciałam takiego jesiotra spróbować! Pyszna to ryba, zapewniam Was,  i rozumiem Archibalda Archibaldwicza...

Kupiłam więc jesiotra i przygotowałam z niego prostą i nadzwyczajnie  pyszną sałatę. Oto przepis:

Sałata z jesiotrem pierwszej świeżości

Składniki:
  • kawałek wędzonego jesiotra ok. 200 g (może być oczywiście inna pyszna wędzona ryba, na przykład pstrąg)
  • mieszanka sałat
  • pomidorki koktajlowe
  • 1-2 łyżki kaparów (bardzo podkręcają smak!)
  • 1/2 cebuli czerwonej pokrojonej w piórka
  • sos chrzanowo-jogurtowy (chrzan + gęsty jogurt)
  • gruba sól i świeżo zmielony pieprz
Na półmisku układam porcję sałaty i połówki pomidorków koktajlowych, na sałacie kładę jesiotra pokrojonego w plastry i polewam sosem chrzanowym, posypuję sałatę wiórkami cebuli, którą starłam na mandolinie,  i kaparami, doprawiam pieprzem i ewentualnie grubą solą. Sałata doskonała! Może w wersji domowej nie wygląda zbyt atrakcyjnie, ale to takie danie przygotowane mimochodem. Dla gości  się postaram ;)



2012-02-18

Gdy dopada nas kryzys. Pasta z tuńczyka z twarożkiem chrzanowym

 Nie jest dobrze! Nie mogę już patrzeć na płatki owsiane, kasze, soczewice, krupniki, mięsa duszone na wszystkie sposoby oraz chude  serki i jogurty. Tak: dopadł mnie kryzys! Wszyscy zajadają się pysznym pieczywem, drożdżówkami, smażą pączki i faworki, a ja zapomniałam już, jak smakuje masło, nie jadam jaj,   ciast i słodyczy,  a chleb oglądam na cudzych kanapkach albo na kulinarnych blogach. Ale najgorsze jest to, że wcale nie chudnę! Ciągle łamię tę potworną dietę i zjadam czegoś za dużo albo za mało, jestem nieco sfrustrowana, a frustracja wybuchła  w  tłusty czwartek, kiedy to  rzuciłam się na wszystkie zabronione potrawy i ... zaszalałam! Nawet się nie przyznam, co  i w jakich ilościach zjadłam, bo mi zwyczajnie wstyd. 

Teraz jednak przyszła pora na pokutę, więc  posypuję głowę popiołem  i wracam na dietę. Rano, po  telefonicznym przesłuchaniu przesz Siostrę ( która pokonuje  z kijami codziennie wiele kilometrów, nie zważając na mróz i obfite opady śniegu!), postanowiłam zjeść coś w miarę zdrowego i zrobiłam pastę z  tuńczyka. To taki prosty pomysł mojej Najmłodszej Siostry, który zaakceptowałam w ciemno. Zaletą tej pasty jest nie tylko jej smak, ale i brak charakterystycznego rybnego zapachu, więc można ją zabierać do pracy, bez narażania innych na nieprzyjemne doznania węchowe...

Tuńczyk jest z zalewy,  więc chudy, a serek musi być gęsty, twarogowy, koniecznie  o   smaku chrzanowym. Można użyć   serka o smaku  śmietankowym, ale nie może być homogenizowany, i  dodać łyżkę odsączonego chrzanu ze słoika. Chrzan odgrywa tu rolę kluczową,   bo decyduje o ostatecznym smaku pasty i niweluje nieprzyjemny zapach tuńczyka. Ważne: tuńczyk również musi być dobrze odsączony!

 Taką pastę można podawać z ogórkiem albo z chlebem, albo z rzymską sałatą i selerem naciowym. Ja moją wzbogaciłam dziś kaparami, bo je lubię, ale nie jest to konieczne. Można też całość posypać szczypiorkiem albo ulubionymi ziołami. Pysznie smakuje na kanapkach.   Polecam!

Pasta z tuńczyka z twarożkiem i chrzanem

Składniki:

  • 1 mała puszka dobrej jakości  tuńczyka z zalewy, dobrze odsączonego
  • Tyle samo gęstego serka twarogowego o smaku chrzanowym 
  • łyżka kaparów
  • ew. sól i pieprz (ja nie dodaję, bo kapary są wystarczająco słone)
dodatkowo:
  • mała sałata rzymska lub cykoria
  • seler naciowy
Tuńczyka należy odsączyć i połączyć (wystarczy widelec) w misce z serkiem i kaparami. Podawać jako dip, pastę kanapkową albo  nadzienie do łódeczek z ogórków.