Czerwień świąteczna nie chce mnie opuścić w tym roku, zakradła się nawet do surówki z selera. Ładny, biały i mięsisty korzeń selera jest doskonały jako baza do jesiennej albo zimowej surówki. Moja tym razem była z suszoną żurawiną. Mniam! Zapytałam wprawdzie rodzinę o zdanie, ale poza mną nie było wielbicieli.
- Dooobre... - Zdrowe... - usłyszałam. Przywykłam ostatnio do powściągliwych recenzji i braku entuzjazmu (u mojej Teściowej nawet dzisiejszy creme brulee, przygotowany według tego przepisu, entuzjazmu nie wbudził!), ale myślę sobie swoje...
Wam polecam tę prostą i efektowną sałatkę, chyba że to właśnie seler nie budzi Waszego "entuzjazmu" albo nie przepadacie za suszoną żurawiną :) Zwykle dodaję do selera rodzynki, ale ostatnio żurawina - pyszna i zdrowa - skradła moje serce. Inny przepis na selerową surówkę znajdziecie tu.
Surówka towarzyszyła noworocznej kaczce z jabłkami i pomarańczami, była bardzo świeża i lekka za sprawą chudej kwaśnej śmietany, doprawionej sokiem z cytryny, solą, pieprzem i odrobiną cukru pudru. Przygotowałam ją w ostatniej chwili przed podaniem i przyznam, że tak naprawdę chodziło mi o połączenie białego i czerwonego koloru. No i o miskę :)
Surówka z selera z suszoną żurawiną
Składniki:
- 1/2 dużej bulwy selera
- garść suszonej żurawiny
- kilka łyżek śmietany albo gęstego jogurtu
- sok z cytryny
- cukier puder
- sól, pieprz
Seler starłam na grubej tarce, szybko skropiłam sokiem z cytryny, wymieszałam ze śmietaną, większością żurawin i doprawiłam do smaku. Gotową sałatkę posypałam dla urody pozostałą żurawiną. Naprawdę proste!
12 komentarzy:
Pyszna surówka! Bardzo takie lubię :). Uwielbiam dodatek żurawiny w surówkach.
Pozdrowienia:)
Pewnie to kwestia swiatecznego przejedzenia :)) A surowka bardzo mi sie podoba. Lubie seler i zurawine.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Usciski.
Wygląda apetycznie i małokalorycznie:) Dziś spróbuję do obiadku, oczywiście z jogurtem. Pozdrawiam i dziękuję za inspirację:)
Oj, chyba wszyscy jestesmy mocno przejedzeni i marudzimy juz na wszystko:) Surowka z selera jest jedna z moich ulubionych, do tego lekka i swieza z dodatkiem zurawin zamiast rodzynek. Ja sie na Twoja surowke zapraszam:)
Nie przejmuj się. Ja już przestała się przejmować, bo ile można się starać?
Czerwień ust, czerwień korali, czerwień serca.
Najlepszego :*
Tak, to świąteczne przejedzenie podnosi poziom marudzenia ;)
Polko - dodam jeszcze czerwień jabłek i... żurawinówki!
Serdeczności!
Ooo! Ja te czerwienie ochoczo podziwiam. :) Zwłaszcza takie jedne piękne z Green Gate, którymi całkiem niedawno po oczach dałaś. :) Teraz po nocach mi się śnią i nie wiem jak to się zakończy. :D
Rzeczywiście wszystkim dogodzić się nie da, ale w końcu czy trzeba...? ;-)
Ps. Ze mną w roli gościa problemu byś nie miała. :D Jeszcze o dokładkę bym poprosiła. :D
Małgosiu - dziękuję za pociechę! Lubię tylko takich gości, którzy lubią dobre jedzenie i umieją je docenić ;) A Green Gate to taki świąteczny kaprys - zobaczyłam w katalogu i oszalałam!
Ano-no, a mogę zapytać jaką drogą kupowałaś? Tzn. czy masz u siebie sklep, czy przez internet zamawiałaś? Bo ja przeglądałam trochę, ale taki Wonderhome, który chyba jest głównym przedstawicielem na PL lichą ma ofertę... (mało nowości)...
Małgosiu, przez internet, właśnie i to w Wonderhome. Udało mi się kupić filiżanki, kubki, talerze, dzbanek i kieliszki do jajek. Teraz chyba część oferty jest wyprzedana, a i ja nie dostałam spodków pod filiżanki. Ja serię łączyłam Fay i Lina, bo nie chciałam gromadzić zbyt oczywistego kompletu, a one do siebie pasują.
W Danii byłam w sklepie Green Gate - z wrażenia nie kupiłam nic!
Wow! Piękne zakupy zatem! :)
No właśnie te kubeczki mnie trochę zastanowiły, bo w innym sklepie internetowym znalazłam wraz z talerzykiem w takiej samej (albo bardzo bardzo zbliżonej) cenie, co w Wonderhome bez talerzyka...
An-no, a w Dani, to gdzie? :) Znaczy w którym mieście ten sklep? Ja mam szwagra co w Danii pracuje, może przypadkiem gdzieś w pobliżu... :D
A swoją drogą, gdy dwa lata temu pierwszy raz spotkałam się z ceramiką Green Gate u naszych niemieckich sąsiadów, to podobnie do Ciebie zakręciło mi się w głowie z wrażenia. :D Ale coś niecoś jednak przytargałam do domu. :D
Małgosiu, to był sklep w miasteczku Helsingor (tym od Hamleta, to jest całkiem niedaleko od Kopenhagi), przy głównym deptaku. Ale myślę, że musi być i w samej Kopenhadze...
Ludzie z Wonderhome okazali się bardzo mili i niezawodni, więc jestem zadowolona.
Prześlij komentarz