Crème brulee przygotowałam na proszony obiad w stylu francuskim. Choć po namyśle stwierdzam, że potraw było zbyt wiele jak na francuskie menu... Dość, że podałam tartę z porami i cukinią, ratatouille, kurczaka w białym winie z tymiankiem, młode ziemniaki, sałatkę z pomidorów w musztardowym winegrecie, a na deser właśnie crème brulee i... mimochodem upieczoną (bo zostało mi dużo białek) bezę Pavlową. Wiem, przesadziłam nieco, a goście - jak potem skwitował pewien sympatyczny Szwed - zostali "dobrze wyżywieni" ;) Czasami mniej znaczy lepiej i - prawdę mówiąc - jeden deser z pewnością by wystarczył! Zwłaszcza ten crème brulee:
Składniki:
- 2 szklanki śmietanki kremówki
- ½ szkl. cukru + 12 łyżeczek do posypania
- 1 laska wanilii
- 5 dużych żółtek
Nagrzewam piekarnik do 180 stopni. W tym czasie podgrzewam śmietankę i cukier w garnku z grubym dnem. Dodaję do śmietanki nasiona z 1 laski wanilii, wrzucam też pusty strąk i mieszam, aż całość się zagotuje. Wtedy redukuję ogień i gotuję około 10 minut. Żółtka ubijam delikatnie i stopniowo wlewam do nich gorącą, przecedzoną miksturę, cały czas mieszając trzepaczką. Całość rozlewam do 6 foremek (wszystko zależy jednak od ich wielkości), które wstawiam do blachy lub ceramicznego naczynia z wodą (powinna sięgać do połowy foremek). Piekę krem ok. 30 minut, aż konsystencja zgęstnieje, ale nie zetnie się na bardzo sztywno. Studzę co najmniej kilka godzin, choć
crème brulee najlepiej smakuje następnego dnia. Ważne, żeby deser był dobrze schłodzony.Przed podaniem każdy krem posypuję równo, dwiema a nawet trzema łyżeczkami cukru. Potem opalam powierzchnię deseru aż do karmelizacji cukru. Ma powstać cudowna w smaku skorupka, którą miło przebić łyżeczką. Przyznam, że nie jest to wcale takie proste, ale Mąż potrafi...
Crème brulee pysznie smakuje z truskawkami, ale mięta do dekoracji też wystarczy. Nieco odchudzoną wersję kremu znajdziecie tutaj.
Pozdrawiam wakacyjnie!
12 komentarzy:
Wprost marzę o palniku, by móc zrobić prawdziwe, chłodne i gładkie w środku, skarmelizowane idealnie na wierzchu, creme brulee. Cóż, może kiedyś. Twoje wygląda rewelacyjnie i zazdroszczę Twoim gościom :D
Creme brulee ja też mogę zawsze!
Jakie pyszne zdjęcia u Ciebie.
Poza tym wcale nie przesadziłaś z ilością potraw w stylu francuskim.Nawet nie wiesz,ile Francuzi potrafią zjeść! A gdzie na deser sery,likiery?
Pozdrawiam!
Jejku,jak ja bym chciała kiedys zrobić creme brulee w domku:). Jeszcze nie mam odwagi no i nie mam palnika. Cudownie Twoje wygląda.
Pozdrowienia:)
An-na , jakie zdjęcie ,ach czemu nie można wyciągnąć łapy do monitora i przywłaszczyć tą miseczkę z tą niezwykłą zawartością ,ach czemu :)
Toczko, Majano - upieczcie sobie creme brulee i zalejcie przygotowanym w rondelku karmelem albo - wstawcie creme do piekarnika z funkcją grilla :)
Poza tym - Majano - Ty nie masz odwagi?! Takie trudne ciasta pieczesz przecież!
Amber - mnie chodziło o takie menu, czyli francuskie trochę ;)
A serów ani likierów nie było. Tylko wino, woda z miętą i herbata!
Margot- w takiej "większej" miseczce lubię, a Ty?
O tak pysznie wygląda:) Bardzo lubię ten deserek:) Cudne fotki
Atino - :)
super blog!Ja tu bede czesto wracala po te wspaniale przepisy!
Wszystko wyglada tak pieknie i apetycznie...Pozdrawiam serdecznie
Witaj, leandro! Miło mi :) Już biegnę w odwiedziny do Ciebie!
my też zawsze! :) Ale coś mało zrobiłaś, tylko jeden? :P
wykrywaczu smaku - tylko jeden został! A i to nadgryziony ;)
jest idealny, bez pęcherzyków, gładki...taki jaki lubię:)
Prześlij komentarz