- 1/2 kg pszennej mąki
- 300 ml zimnego mleka (2%)
- 3 łyżeczki cukru
- 1 i 1/2 jaja (resztę zostawiłam do posmarowania bułeczek przed pieczeniem)
- 12 g świeżych drożdży (tak mniej wiecej)
- 70 g masła
- 10g soli
- mak, sezam albo inna ulubiona posypka
Mąkę roztarłam w misce razem z solą i masłem, dodałam drożdże wymieszane z cukrem i 4 łyżkami zimnego mleka, wymieszałam całośc dokładnie i dodałam resztę mleka oraz rozbeltane jajo. Ciasto wyrobiłam rękoma, dodając nieco mąki i odstawiłam do wyrośnięcia, przykryte ściereczką. Musi podwoic swoją objętośc. Po dwóch godzinach pięknie wyrośnięte ciasto podzieliłam na 16 porcji, formowałam bułeczki, zawijając ciasto do dołu i zlepiając je jak nadziewane (uzyskało piękną, gładką powierzchnię). Bułeczki ułożyłam w równych, kilkucentymertowych odstępach na natłuszczonej olejem duzej blasze, posmarowałam resztą rozmąconego jaja i częśc z nich posypałam nasionami dyni, kminkiem i grubą solą. (Lepiej smakują jednak z makiem lub bez posypki). Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 230 stopni najpierw na 5 minut, potem zmniejszyłam temperaturę do 200 stopni i piekłam jeszcze przez 12 minut. Były śliczne i świetne w smaku. Polecam!
2 komentarze:
No proszę! Jesteś chyba pierwszą osobą na swiecie, która mnie posłuchała i upiekła na początek te bułeczki :) Większość (w tym ja!) najchętniej zaczyna od zakwasowców, a później się złości ;) Bardzo się cieszę, że się udały i życzę dalszych wspaniałych sukcesów.
Tak, bułeczki zachęciły mnie do podejmownia kolejnych prób. Jeszcze nigdy tyle nie upiekłam w taki upał!
Prześlij komentarz