Kąty Rybackie zdarza nam się odwiedzac głównie dla ryb w barze pani Basi. To nie jest zwykła nadmorska smażalnia, lecz prawdziwy bar rybny. Cieszy się zasłużoną sławą od lat, a od kiedy napisał o nim Janusz Zakrzeński w swoim felitonie dla "Kuchni", właściwie nie potrzebuje reklamy. Jakośc od lat wyborna, jak przystało na solidną, rodzinną firmę. Znajomi przekazują sobie ten adres w zaufaniu. Można przyjechac tu na rybę smażoną - świeżą, usmażoną na złoto, podaną z zestawem niezwykle smacznych (co jest w tym kraju prawdziwym ewenementem!) surówek... Jeśli jakośc smażalni poznajemy po jakości podanych do ryby frytek - to tutaj sa one naprawdę bez zarzutu. Smakosze przyjeżdżają tu na doskonały rosół z węgorza - delikatny, subtelny i mało rybny w smaku, co w tym wypadku jest po prostu zaletą. Jadają go nawet ci, którzy do węgorza mają hm... ambiwalentny stosunek. Jak ja.
Moje ulubione dania z kuchni pani Basi to cudowne ryby marynowane. Sandacze, flądry, dorsze albo łososie są najpierw smażone, a potem marynowane w delikatnej octowej marynacie, z solidną garścią kopru i pokrojoną w talarki cebulą. Tajemnicą sukcesu jest właśnie marynata, bo choc w innych miejscach, nie tylko nad morzem, można kupic podobnie marynowane ryby morskie i słodkowodne, to te z przepisu pani Basi uważam za najlepsze. Pewnie jest w tym jakaś szczypta magii (a nie maggi, jak w większości polskich barów).
Zniechęceni do rozmaitych barów na wydmie, knajp pod czterema wiatrami, smażalni z dziurą w płocie, w których podaje się rybie podeszwy posypane suszonym koprem i diabli wiedzą czym jeszcze , co roku z przyjemnością delektujemy się rybą. Prawdziwą.
Zazwyczaj, mimo rybnego obżarstwa na miejscu (tatar z łososia to po prostu poezja!), kupujemy u pani Basi ryby marynowane do domu; w tym roku bar otwarto dla nas specjalnie, bo wyjeżdżaliśmy rano i dzięki temu mogliśmy zjeśc na kolację flądrę i sandacza.
Surowe ryby natomiast, kupujemy sobie, jak prawie wszyscy na mierzei, również w Kątach Rybackich, w sklepie rybnym Sardynka. Tam panie podadzą nawet przepis albo przynajmniej doradzą, co kupic. Niestety, pod koniec sierpnia nie łowi się już turbota, mojej ulubionej ryby. Ech! Musiałam zadowolic się pięknym sandaczem.
Mogłabym zapewne napisac całą epopeję rybną i kilka wrednych felietonów o nadmorskich smażalniach, ale wspomnę tylko o jednej prawidłowości - ryby są tańsze i zazwyczaj lepsze w restauracjach i rodzinnych knajpkach niż w wyglądających na tanie smażalniach, skleconych z paru desek wprost na plaży. Ot co.
2 komentarze:
Wygląda to super. Pozdrawiam.
Na dobrą sprawę teraz takie bary rybne możemy zazwyczaj spotkać nad morzem. Ja za to również bardzo chętnie przygotowuję rybę u mnie w domu, ponieważ jestem wielkim jej fanem. Bardzo dobrą rybę można dostać od https://mowisalmon.pl/produkty/ i w szczególności jeśli chodzi o łososia.
Prześlij komentarz