Zachciało mi się makowych paluchów, bo widywałam je już na wielu blogach i wszędzie wyglądały niezwykle atrakcyjnie. Jako że to również moje wspomnienie z dzieciństwa, postanowiłam je upiec. Czasami kupuję podobne w budce z pieczywem na pobliskim bazarku, te z piekarni nie są jednak tak pyszne jak domowe. Wiadomo!
Przepis sobie nieco zmodyfikowałam, ale inspirowałam się przepisami zamieszczonymi u Dorotus i Tatter i Komarki. W oryginalnym przepisie dodaje się mleko w proszku, ale ja go nie używam, więc zastąpiłam je mlekiem 2% z kartonu.
Paluchy z makiem:
- 500 g mąki
- 2 łyżki miękkiego masła
- 1 łyżeczka soli
- 4 łyżki maku
- 1,5 łyżeczki suchych drożdży (ja użyłam świeżych)
- 4 łyżki miodu
- 150 ml mleka
- 125 ml wody
- 1 żółtko + łyżka mleka (do posmarowania wyrośniętych paluchów)
Do naczynia przesiałam mąkę, dodałam masło i wyrobiłam tak, by całość przypominała kruszonkę. Dodałam sól i mak. Podgrzane mleko wymieszałam z wodą, miodem i drożdżami i wlałam do pozostałych składników. Wyrobiłam miękkie, elastyczne ciasto. Trwało to krótko, tylko kilka minut. Następnie ciasto przykryłam lnianą ściereczką i odstawiłam w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (około 1 h). Z wyrośniętego ciasta uformowałam 5 kulek i pozostawiłam na 15 minut, by lekko podrosły. Potem uformowałam 5 paluchów, każdy długości blachy, ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i poczekałam około pół godziny, aż nieco podrosły. Wtedy posmarowałam je z wierzchu żółtkiem wymieszanym z mlekiem i upiekłam w piekarniku nagrzanym do 200 stopni (około 15 minut), aż do zrumienia. Poezja!