Postanowiłam odwiedzić dziś nowe miejsce w Warszawie - Bazar Koszyki. Piszę "nowe", bo ze starą Halą Koszyki nie ma to wiele wspólnego - nie została jeszcze odbudowana. Ale póki co - w niewyburzonej starej części (bramie wschodniej) otwarto kolejne ciekawe miejsce na mapie Warszawy, a w nim: bar i bazar z wędlinami, mięsem, warzywami, przetworami od małych producentów. Kasia z Chillibite pisze o tym przedsięwzięciu obszernie i z entuzjazmem. Dziś (w sobotę) nie było wszystkich stoisk i dostawców i ,mam wrażenie, że niektórzy dostawcy będą się wystawiać jedynie w określone dni tygodnia, ale to chyba dobrze, prawda? Poza tym: warto wypić tam kawę i przejrzeć książkę kupioną w pobliskim Dedalusie (Skład Tanich Książek).
Na stoisku greckim kupiłam tym razem oliwki greckie kalamata i to dla nich wymyśliłam prostą sałatę. Dla nich i dla pysznego owczego sera (też z Krety), którego plaster pokruszyłam na sałacie. Pyszne i proste! Kto jadł oliwki kalamata, ten przyzna, że w niczym nie przypominają one tych tekturowych w smaku i konsystencji oliwek ze słoika. Są wyraziste, oleiste, słone i pyszne; mogą być z pestkami lub bez, mają kolor brązowy i można je kupować na wagę na stoiskach delikatesowych, ale bywają też w Lidlu... Amatorom oliwek nie trzeba polecać. Oto moja sałata:
Składniki:
- mieszanka sałat
- dojrzały pomidor albo pomidorki koktajlowe
- garść oliwek kalamata ( z pestkami i drylowane) oraz kilka wielkich zielonych, nadziewanych migdałami
- plaster miękkiego sera owczego
- sos z musztardą gruboziarnistą (np. olej lniany lub niefiltrowana oliwa + ocet winny + ząbek czosnku + musztarda + sól + pieprz)
Sałatę należy ułożyć w płaskiej misce, rozłożyć na niej cząstki pomidorów i oliwki, posypać pokruszonym serem i polać sosem. Nie mieszać. Zajadać ze smakiem.