Kiedy brakuje mi energii, staram się zrobić coś dobrego dla mojego zdrowia, więc sięgam po dobroczynne kwasy omega-3 i dodaję do potraw siemię lniane albo łykam mielone nasiona lnu jak lekarstwo (podobno świetnie działa na pamięć - ale tego nie mogę udowodnić - i na wygląd skóry oraz włosów - co sama sprawdziłam!), jadam też nasiona, orzechy, doprawiam śledzie, zupy i sałaty odrobiną oleju lnianego i choć raz w tygodniu staram się* przygotować na obiad tłustą rybę. Tym razem przypomniałam sobie o łososiu i mrożonych warzywach. Ten zgrany duet z dna zamrażarki sprawdził się po raz kolejny bardzo dobrze, bo z mieszanki mrożonej włoszczyzny ugotowałam zupę warzywną, do której włożyłam porcje usmażonego łososia. Łatwe i pyszne danie, pozbawione charakterystycznego rybnego smaku, polecam!
Zupa warzywna z ze smażonym łososiem
Składniki:
- ulubiona mieszanka warzyw korzeniowych lub pęczek włoszczyzny
- odrobina masła, olej rzepakowy
- liście laurowe
- tymianek
- sól, pieprz
- gałązki kolendry do dekoracji zupy
- łyżeczka oleju lnianego tłoczonego na zimno - do miseczki
oraz:
- mrożone albo świeże filety z łososia (1 kawałek na porcję zupy)
- ocet balsamiczny
- sól, pieprz
- skórka z cytryny
- olej
Mieszankę warzywną ( z przewagą marchewki i selera) podsmażam na maśle z olejem, zalewam bulionem lub wrzątkiem, dodaję liście laurowe i gałązki tymianku, gotuję do miękkości i miksuję żyrafą, po usunięciu przypraw, oczywiście. Kiedy zupa jest już prawie gotowa, smażę na patelni filety z łososia doprawione solą, skórką z cytryny, pieprzem i octem balsamicznym. Usmażone filety wkładam w całości lub przekrojone na pół (jak na zdjęciu) do zmiksowanej i doprawionej zupy. Podaję z gałązkami kolendry i świeżo zmielonym pieprzem. Odrobina oleju lnianego uczyni zupę jeszcze lepszą i zdrowszą (zgodnie z ostatnio nam panującą kulinarną modą), ale można się bez tego oleju obejść, wystarczy łosoś. Smacznego!
Zapewniam, że połączenie łososia z octem balsamicznym jest przepyszne, a gałązki kolendry jeszcze podkręcą smak. No i jakie to zdrowe! Ortodoksi mogą sobie łososia upiec albo ugotować na parze, ale nie będzie już tak cudownie chrupiący.
*"Staram się" nie znaczy jeszcze, że mi się to zawsze udaje! Wiem, że powinno się ryby jadać częściej, ale zawsze jest jakieś "ale", prawda?... Jadam w ramach troski o zdrowie śledzie w oleju lnianym, więc czuję się jakoś usprawiedliwiona ;)