Witam Was bielą i czerwienią w NOWYM ROKU. Życzę wszystkim wielu marzeń do spełnienia, a obfitości i kulinarnych inspiracji tyle, ile jest pestek w owocu granatu! Granat to wprawdzie owoc, który kojarzy się z żydowskim Nowym Rokiem (Rosz ha-Szana), przypadającym we wrześniu, ale co tam, byle się życzenia spełniały!
Tak sobie myślę o sile świąt i tradycji w ogóle i trochę mi żal, że nasze prasłowiańskie Gody (zastąpione Bożym Narodzeniem) trwają coraz krócej i że na Szczodry Wieczór (święto Trzech Króli) nie pieczemy już szczodraków (pierogów, którymi obdarowywano innych), ale wybiegamy myślami w przyszłość i z niecierpliwością wypatrujemy wiosny. A tu przecież śnieg za oknem, karnawał w pełni, czas spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Spotkanie nawet udało mi się zaaranżować, ale podałam na kolację same obce dania... Była więc jagnięca potrawka rogan yosh, były pieczone bataty i inne warzywa, była, wreszcie, na deser panna cotta z sosem malinowym. I było kilka godzin szczerego, oczyszczającego śmiechu, kiedy to opowiadaliśmy sobie wszystkie najgłupsze przygody, jakie przytrafiły nam się w ostatnim czasie. Cudowna śmiechoterapia! Polecam.
Dziś za to prosta i elegancka panna cotta - w nieco innym wydaniu. Uwielbiam tę z malinowym sosem, ale za to granaty pięknie się prezentują o tej porze roku i świetnie kontrastują ze słodyczą deseru. Poza tym - sosu malinowego chwilowo zabrakło...
Tym, którzy nie wiedzą jeszcze, jak przygotować ten niezwykle prosty deser, radzę ostrożnie dawkować żelatynę, żeby śmietanka nie ścięła się zbyt mocno (tak jak moja) oraz używać najlepszych składników. Inaczej otrzymamy taką sobie galaretkę, a nie cudowny waniliowo-śmietankowy deser, który należy podawać z musem z ulubionych owoców.
Składniki:
- 1/2 litra słodkiej śmietanki 30% ( w wersji lekkiej można połowę śmietanki zastąpić mlekiem)
- laska wanilii
- 3-4 łyżki cukru
- 3-4 łyżeczki żelatyny (ja dałam trochę więcej, bo goście mieli wkrótce się pojawić, ale z mojego doświadczenia wynika, że warto dać mniej żelatyny i dłużej chłodzić deser w lodówce.)
- garść pestek granatu albo garść malin zmiksowana z cukrem do smaku
- listki mięty albo melisy do dekoracji (uważni goście zauważyli, że u mnie jest coś innego...)
Laskę wanilii należy rozciąć i wrzucić do rondla ze śmietanką oraz cukrem. Podgrzewać na niewielkim ogniu, stale mieszając. Na chwilę przed zagotowaniem zdjąć z ognia, dodać żelatynę i dokładnie wymieszać śmietankę (najlepiej trzepaczką rózgową), aż do całkowitego rozpuszczenia żelatyny. Ochłodzić w lodówce przez godzinę lub dwie (a nawet dłużej, bowiem wszystko zależy od jakości żelatyny), wyjąć ostrożnie z miseczki i podawać z pestkami dojrzałego granatu albo z malinowym sosem.
Część deserów przygotowałam i podałam w szklaneczkach, a maliny z sosem wyłożyłam na wierzch, pozostałe zaś chłodziłam w miseczkach i podałam następnego dnia na talerzykach (miseczki wstawiłam na chwilę do gorącej wody, by łatwiej było pannę cottę wyłożyć na talerzyki). Obie wersje smakowite, polecam!
Tym razem panna cotta bez kota, bo Tycio nie załapał się w kadr, choć usilnie próbował :)