- Rogale maślane, rogaliki z powidłami, bułki "ślimaczki " z rodzynkami i brązowym cukrem czy zwykłe drożdżowe? - zapytałam, patrząc na wyrobione przez robota ciasto.
- Drożdżowe z rodzynkami! - zakrzyknął Mąż.
No i masz babo placek. Z filozoficznym spokojem wsypałam do miski paczkę rodzynków i wyrobiłam raz jeszcze. A chciałam tym razem upiec coś z nadzieniem... Tymczasem w tym cieście nie ma nic szczególnego - zwykła drożdżowa babka z rodzynkami i to niezbyt słodka; można by powiedzieć: codzienna, gdyby nie fakt, że na co dzień ani nie piekę ciast drożdżowych, ani nie podaję nic na podwieczorek. Ale w niedzielę, kiedy plucha i kiedy sama myśl o poniedziałkowym powrocie do pracy domaga się zadośćuczynienia, ciasto jest jak najbardziej pożądane. Nawet (a może zwłaszcza) zwykłe drożdżowe.
A jednak jest w nim coś wyjątkowego - wyjątkowa puszystość, mianowicie. Pozwoliłam ciastu wyrastać trzykrotnie a nawet czterokrotnie, jeśli policzyć rośnięcie w nagrzanym piekarniku, i to znakomicie wpłynęło na strukturę babki - stała się jeszcze bardziej puszysta niż zwykle! Wspaniała i miękka.
Składniki:
- 0,5 kg mąki
- 10 dkg cukru
- 4 dkg drożdży (użyłam świeżych)
- cukier waniliowy domowy z prawdziwą wanilią (2 łyżki)
- ok. 1 szklanki mleka (200 ml albo mniej, zależy od wielkości żółtek)
- 4 żółtka
- skórka starta z cytryny
- szczypta soli
- 10 dkg masła
- 2 łyżki oleju
- 10 dkg rodzynków
Zaczyn: 4 dkg g drożdży wymieszać z 1/2 szklanki ciepłego mleka, 1/2 szklanki mąki i 1 łyżeczką cukru. Odstawić na około 20 minut.
Ciasto: W tym czasie rozpuścić masło i ubić żółtka z cukrem oraz cukrem waniliowym. W misce połączyć mąkę, zaczyn i sól, dodać ubite żółtka i lekko ciepłe mleko, wyrabiać przez kilka minut. Potem stopniowo dolewać przestudzone (!) masło i wyrabiać jeszcze około 15-20 minut.* Można wyjąć ciasto na stolnicę albo deskę i dokończyć wyrabianie, dodając 2 łyżki oleju. Ciasto przykryć ściereczką albo folią i odstawić do wyrośnięcia aż do podwojenia objętości. Wyrośnięte ciasto odgazować, krótko wyrobić i i zostawić pod przykryciem do ponownego wyrośnięcia. Następnie podzielić ciasto na pół, ponownie krótko wyrobić, uformować dwa wałki i umieścić je w posmarowanych masłem foremkach (można też formy wyłożyć papierem do pieczenia) i pozwolić im wyrosnąć - powinny podwoić objętość i wypełnić formy (może to zająć około godziny). Wyrośnięte ciasta posmarować rozmąconym żółtkiem z odrobiną mleka i piec do zrumienienia w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (około 35 minut albo ciut dłużej). Babcia by pochwaliła takie udane drożdżowe. Teść zajadałby z mlekiem. Kot zjadał okruszki. My dokładaliśmy sobie kolejne porcje i mieliśmy pyszny, choć prosty, niedzielny podwieczorek. Do tego łyżeczka jagodowego dżemu i herbata z miodem i cytryną. Mniam :)
* Ja tym razem posłużyłam się robotem, który znacznie krócej wyrabiał moje ciasto :)
Na koniec zdjęcie Kota, który zdejmuje bombki z choinki, kradnie kiełbasę z garnka albo udaje się do łazienki, gdzie lubi sobą wypełnić umywalkę:* Ja tym razem posłużyłam się robotem, który znacznie krócej wyrabiał moje ciasto :)
16 komentarzy:
No i co z tego, że tylko z rodzynkami, dla niektórych to aż z rodzynkami jak nie mają nic... Taki choć jeden kawałeczek na jutrzejsze śniadanie - da się coś z tym zrobić, proszę Pani?
Pozdrawiam serdecznie, An-no!
Ależ proszę, Ewelajno, częstuj się!
Babeczka wygląda smakowicie:) a kicia jest superancka :)) hahaha
Ciasto drożdżowe to klasyk. Walc wśród poleczek i symfonia pośród piosnek:)
Upiec tak wyrośnięte i pulchne jak Twoje to wielka sztuka. Zdjęcia aż pachną:)
Uwielbiam taki drożdżowy placek, a rzadko się zdarza mistrzowska ręka, która potrafi cierpliwie wyrobić ciasto i pozwolić mu w spokoju wyrosnąć. Takie cudo piekła sąsiadka mojej teściowej, ach.Dodawała jeszcze do środka prócz rodzynek troszkę posiekanej kandyzowanej andżeliki, czyli fachowo arcydzięgla, ach, ach.
I jak ja mam teraz usnąć skoro ślinka mi leci jak twojemu kotu do kiełbaski?
Mrautak też lubi sypiać w umywalce, tylko mniej szczelnie ją wypełnia. Ciągle jest drobna i malutka i nadal je tyle co kot napłakał.
Przesyłam na jej prośbę mruczące pozdrowienia od królewny Mrautak dla przystojnego kolegi z umywalki:)
Przecież czasem takie najprostsze ciasta, drożdżowe z rodzynkami, chałka czy słodka bułka z masłem są najlepsze. Bo ciepłe i własne.
Cudne ciacho! Lubię drożdżowe i z rodzynkami i bez , w ogóle lubię:)
Uwielbiam ten zapach i smak.
Pozdrawiam ciepło:)
An-no, właśnie tak - na taką pluchę drożdżowe jest bardzo na miejscu. A jak takie pulchne,ciepłe,świeżutkie to ratunku!- nie można się oprzeć!
A pan-kot z umywalki to chyba spa jakieś sobie tam urządza...
Pozdrawiam!
mój Połówek zapewne wybrałby zwykłe drożdżowe- w końcu w prostocie tkwi smak i siła;)
Aniu, zacznę od tego że masz wspaniałego Kota! ...i widzę że już bez rękawka:)
A co do ciasta, to powiem Ci że takie drożdżówki są najlepsze, ja zawsze jak piekę obdarowuję przy okazji przyjaciół (takich mniej kuchennych a bardziej salonowych:)) i za każdym razem słyszę że drożdżówka była 'zjawiskowa' i że się kłócili o ostatni kawałek:))
pozdrawiam!
przepysznie wyglada:) zjadlabym najchetniej takie drozdzowe z mlekiem... mniam:)
Nie ma Aniu jak drozdzowa bula, nieprawdaz?
A jak Pan Kot, z wrazenia (z powodu niebieskiego bandaza) zapomnialam Ci zyczyc dobrego Roku :))
uwielbiam drożdzowe babki:)
a kot? kot jest cudny:)
Rzeczywiscie niezwykle puszyscie wyglada Anno! Uwielbiam drozdzowe wypieki, ktorym pozwolilo sie rosnac dluzej / wiecej niz zazwyczaj :)
A kot w umywalce rozbrajajacy :)
Pozdrawiam serdecznie Anno!
Książę Małżonek też ma fazę na zwykłe drożdżowe z rodzynkami, tyle że u nas robi je maszyna :)
A Mirmił wczoraj tak bardzo chciał się wygrzać w wannie, że wpadł do wody... Nie był najszczęśliwszym z kotów.
Rodzynki...rodzynkami...;) ważne, że drożdżowe lekkie jak puszek i pachnące.
Pięknie wygląda!
dobrej nocy Anno
M.
1. Przede wszystkim: dziękuję za pozdrowienia w imieniu swoim i kota, który na drugie ma Zaraza... Wodę lubi dość, choć kiedy wpada do pełnej wanny, nie jest szczęśliwy ;)
2. Ja wolę drożdżowe słodsze i ze skórką pomarańczową. Ale Mąż to Mąż - główny pożeracz moich ciast oraz pierwszy ich wielbiciel, więc czasami liczę się z jego zdaniem ;)
Prześlij komentarz