LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty

2014-01-05

Ostatni dzień świętowania i orzechowe ciasteczka

 Święta zaczęły nam się przeciągać - jak za dawnych czasów! - aż do Trzech Króli. I mogło już pojawić się znużenie słodyczami i wypiekami wszelakimi, ale jeśli w spiżarni zaplątała się Wam  jakaś torebka mielonych orzechów albo migdałów w płatkach (lub - co bardziej prawdopodobne - zostało trochę bakalii wszelakich w napoczętych opakowaniach), warto upiec ciasteczkai to w dwóch wersjach...

Niewinne, niezobowiązujące i pyszne,  pięknie się prezentują w słojach i  wspaniale smakują do popołudniwej herbaty. Nadają się też na prezenty - zapakowane w celofanowe torebki lub słoiki ozdobione wstążkami cieszą wszystkich obdarowanych. (Tak mi się przynajmniej wydaje...).
 Poza tym - mamy przecież karnawał! Oto przepisy:

I Ciasteczka orzechowe z dodatkiem wanilii:

Składniki:
  • 200 g mielonych orzechów laskowych
  • 200 g miękkiego masła
  • 200 g mąki
  • 50 g cukru pudru + 50 g do posypania upieczonych ciasteczek
  • 2 żółtka
  • laskowe orzechy w całości,najlepiej, jeśli będą uprażone i obrane ze skórki (ja moje dostałam w prezencie)
  • 1 żółtko z odrobiną mleka do posmarowania ciasteczek
Przepis oryginalny, z którego dotychczas korzystałam, ma takie proporcje:

Składniki:
  • 30 dag mąki
  • 20 dag masła
  • 10 dag mielonych orzechów laskowych
  •  10 dag cukru pudru (5 do ciasteczek i 5 do posypania upieczonych ciasteczek)
  • 2 żółtka
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego lub 1 torebka cukru waniliowego
  • 1 żółtko rozmącone z odrobiną mleka do posmarowania ciasteczek przed pieczeniem
Sposób przygotowania:

Miękkie masło ucieram z żółtkami i połową cukru pudru, dodaję orzechy oraz ekstrakt waniliowy lub cukier z prawdziwą wanilią i starannie zagniatam. Ciasto schładzam na balkonie przez  pół godziny, potem odrywam porcje ciasta wielkości niewielkiego orzecha włoskiego i formuję w dłoniach kulki. Każdą kulkę umieszczam na blasze wyłożonej pergaminem i wciskam w nią orzech laskowy, smaruję żółtkiem rozmąconym z odrobiną mleka i piekę przez 20 minut w temperaturze 180 stopni. Potem trzeba tylko oprószyć ciasteczka cukrem pudrem.
Można też rozwałkować ciasto na stolnicy  i   wycinać dowolne kształty przy pomocy foremek, a potem posypywać ciasteczka pokrojonymi orzechami. Tu lepiej się sprawdzi drugi przepis -  ten z  mniejszą ilością orzechów.

II Ciasteczka orzechowo-migdałowe (widoczne na zdjęciu poniżej)

Składniki:
  • 2 ubite białka 
  • 200 g cukru pudru
  • 200 g migdałów mielonych i w płatkach, mogą być też orzechy mielone
Przepis jest bardzo orientacyjny - należy dać tyle orzechów i migdałów, by   powstało gęste ciasto, które nałożymy łyżką na papier do pieczenia.

Sposób wykonania:
Białka  należy ubić, połączyć z cukrem pudrem i resztą składników.  Formować kulki przy pomocy dwóch łyżeczek i wykładać je bezpośrednio na blachę do pieczenia wyłożoną papierem.
Zachowajcie odstępy pomiędzy ciasteczkami, bo się trochę rozpłyną, czym nie należy się przejmować i piec w temperaturze 160 stopni około 20 minut - do delikatnego zrumienienia i wysuszenia ciasteczek.
Ciasteczka należy zdjąć  z blachy dopiero po wystygnięciu. Są bardzo smaczne - chrupiące z zewnątrz i lekko ciągnące w środku. Przypominają amaretti :)

Słodkiego nowego roku!




2013-12-24

Świąteczny makowiec



Dzielę się z Wami kawałkiem świątecznego makowca i dobrych Świąt życzę. Wracam po Świętach z przepisem :)

RADOSNEGO BOŻEGO NARODZENIA WSZYSTKIM CZYTELNICZKOM I CZYTELNIKOM, SMAKOSZOM I OBSERWATOROM, MALKONTENTKOM I TETRYKOM. KAŻDEMU!


Świąteczny makowiec to nie jest łatwy temat - bywa chimeryczny, źle zwinięty, popękany, skórka odstaje od maku, ciasta bywa zbyt wiele albo mak całkowicie zagłusza smaku ciasta, zaś samo ciasto okazuje się zbyt kleiste albo zbyt suche... 

Wieloletnie doświadczenie podpowiada mi również, że ciasto pieczone według  tego samego przepisu może za każdym razem zupełnie inaczej smakować, a moje makowce - mimo moich najszczerszych starań - będą zupełnie inne niż makowce koleżanki;  prawdopodobnie jest to kwestia wyrabiania: moje wyrabia robot, Ania swoje drożdżowe ciasto wygniata  na  stolnicy. I ono jest pyszne!

Myślę sobie, że działa tu jakaś magia, choć może  warto wziąć pod uwagę kilka porad doświadczonych piekarek, na przykład takich:  masa makowa nie może być zbyt rzadka, bo nie da jej się dużo nałożyć i zacznie wyciekać, strucle trzeba zwijać od krótszego boku, żeby były ciaśniej zwinięte i zgrabniejsze, najbezpieczniej jest owinąć je w pergamin, by pozostały ładne  po upieczeniu,  a surowe ciasto należy przed wyłożeniem farszu posmarować białkiem jaja ( nie mam pojęcia, czy to rzeczywiście zapobiega odstawaniu skórki, ale wiele gospodyń tak robi).

Moje strucle piekę z różnych przepisów i muszę przyznać, że najlepiej udają się makowce z przepisu Małgorzaty Musierowicz albo Doroty z Moich Wypieków. Ale drążę temat, ponawiam próby i dążę do doskonałości, bo nie bardzo lubię makowce  o wyglądzie tych z cukierni, nie lubię też, kiedy ciasta jest zbyt mało, a na górze pojawia się gruba spieczona skórka, ciasto musi poza tym mocno pachnieć wanilią i cytryną, a mak powinien być aromatyzowany rumem, a nie jakimiś ojejkami (zgroza!). No i do masy makowej należy dodać koniecznie wiśnie z konfitury, skórkę pomarańczową oraz rodzynki i migdały. To tyle wymagań. Potem można już tylko narzekać, że makowce nie były w tym roku tak dobre jak zwykle albo że popękały za bardzo i po co był mi ten autorski przepis ;)


Oto mój przepis na makowce:

Ciasto (2 duże  strucle):

  • 500 g mąki
  • 44 g świeżych drożdży ( mała kostka)
  • ok. 2oo ml  mleka
  • 5  żółtek 
  • 120 g cukru
  • 60 g masła
  • 1/2 łyżeczki soli
  • opakowanie cukru z prawdziwą wanilią
  • skórka otarta z cytryny
  • 1 jajo do posmarowania strucli

Najpierw przygotowuję rozczyn: drożdże rozcieram z łyżką cukru, 2 łyżkami mąki i 3 łyżkami ciepłego mleka (najlepiej sprawdza się rózga) i  zostawiam do wyrośnięcia.

Żółtka ubijam z cukrem (zwykłym i waniliowym) na krem, dodaję skórkę startą z cytryny, wyrośnięty rozczyn i mąkę z solą i  partiami  podgrzane (ciepłe) mleko. Ciasto wyrabiam robotem ok. 10 minut. Pod koniec wyrabiania wlewam roztopione masło i wyrabiam dalej. Kiedy robi się lśniące i odstaje od misy robota - wyjmuję je i jeszcze krótko wyrabiam na stolnicy. Następnie pozwalam ciastu wyrastać w misie, pod przykryciem i zajmuję się doprawianiem masy makowej.


Masa makowa:
  • 500 g maku
  • ok. 1/2 litra mleka
  • 180 g cukru
  • cukier waniliowy 
  • 3 łyżki miodu
  • ok. 80 g masła
  • 4 białka ubite na pianę ze szczyptą soli
  • garść  blanszowanych, obranych ze skórki i  posiekanych migdałów
  • 100 g namoczonych w rumie rodzynków
  • 3 łyżki  skórki pomarańczowej w syropie
  • 3 łyżki  konfitury wiśniowej 
  • ew. 2 łyżki rumu, jeśli rodzynki moczyły się w wodzie
Mak gotowuję z mlekiem około 10 minut i odstawiam na jakiś czas. Potem odcedzam i dwukrotnie mielę w maszynce z drobnym sitkiem. W rondlu umieszczam mak, dodaję  masło, miód oraz cukier i smażę na niewielkim ogniu przez kilka minut. Dodaję bakalie, wiśnie z konfitury i rum.  Przestudzoną  masę mieszam delikatnie z pianą z białek. 

Wyrośnięte ciasto krótko wyrabiam na stolnicy, dzielę na pół, każdą  porcję ciasta  rozwałkowuję na stolnicy podsypanej mąką, smaruję rozkłóconym białkiem i rozsmarowuję na nim połowę masy  makowej. Zostawiam 2 cm wolnego brzegu, zawijam brzegi na końcach  ciasta i zwijam roladę, zaczynając od krótszego boku. Ostrożnie umieszczam moje struclę w keksówkach wyłożonych pergaminem,  smaruję rozmąconym jajem i pozwalam ciastom wyrosnąć pod przykryciem. Piekę je w temperaturze 180 stopni około 45 minut. Ważna tu jest próba patyczkiem! Jeśli ciasto zbyt szybko się rumieni, przykrywam je folią aluminiową i piekę dalej.

Taki makowiec ma pyszny smak, domowy wygląd i smakuje mi najbardziej. Ale zdarza mi się piec nieco łatwiejsze strucle - na przykład  krucho-drożdżowe z domową albo   gotową masą makową (!), którą uszlachetniam bakaliami, wanilią  i rumem. Łatwizna!



2012-12-26

W świątecznym nastroju...

 Tegoroczne święta były/są nie do końca typowe. Wielka, ale bardzo skromnie przybrana, choinka ma swoją prawdziwą gwiazdę: Tycia! Nasz bohater wskakuje na drzewko z szybkością światła i metodycznie zrzuca zawieszone na choince pierniczki oraz puszyste i nietłukące (!) dekoracje. Świetna zabawa, naprawdę! Aż żal, że nie da się zrobić ostrzejszych zdjęć, bo Malutki śmiga po gałęziach, aż miło... 
Wobec powyższego, miast pisać długie felietony,  życzymy Wam, Drodzy Czytelnicy, Wszystkiego Świątecznego! Niech Święta gasną powoli albo trwają co najmniej do Nowego Roku - kiedyś przecież trzeba zjeść te wszystkie pasztety, pierogi, pierniki  i makowce. I mieć czas na zabawy z kotami :)

2012-01-01

Noworoczna surówka z selera z suszoną żurawiną


Czerwień świąteczna nie chce mnie opuścić w tym roku, zakradła się nawet do surówki z selera. Ładny, biały i  mięsisty korzeń selera jest doskonały jako baza do jesiennej albo zimowej surówki. Moja tym razem była z suszoną żurawiną. Mniam! Zapytałam wprawdzie rodzinę o zdanie, ale poza mną nie było wielbicieli. 
-  Dooobre... - Zdrowe... - usłyszałam. Przywykłam ostatnio do powściągliwych recenzji i braku entuzjazmu (u mojej Teściowej nawet dzisiejszy creme brulee, przygotowany według tego przepisu,  entuzjazmu nie wbudził!), ale myślę sobie swoje...
Wam polecam tę prostą i efektowną sałatkę, chyba że to właśnie seler nie budzi Waszego "entuzjazmu" albo nie przepadacie za suszoną żurawiną :) Zwykle dodaję do selera rodzynki, ale ostatnio żurawina - pyszna  i zdrowa - skradła moje serce. Inny przepis na selerową surówkę znajdziecie tu.
Surówka towarzyszyła noworocznej kaczce z jabłkami i pomarańczami, była bardzo świeża i lekka za sprawą chudej kwaśnej śmietany, doprawionej sokiem z cytryny, solą, pieprzem  i odrobiną cukru pudru. Przygotowałam ją w ostatniej chwili przed podaniem i  przyznam, że   tak naprawdę chodziło mi o połączenie białego i czerwonego koloru. No i o miskę :)

Surówka z selera z suszoną  żurawiną

Składniki:
  • 1/2 dużej bulwy selera
  • garść suszonej żurawiny
  • kilka łyżek śmietany albo gęstego jogurtu
  • sok z cytryny
  • cukier puder
  • sól, pieprz
Seler starłam na grubej tarce, szybko skropiłam sokiem z cytryny, wymieszałam ze śmietaną, większością żurawin i doprawiłam do smaku. Gotową sałatkę posypałam dla urody pozostałą żurawiną. Naprawdę proste!

2011-12-29

Pasztety, terriny... Święta nadal trwają!


To nieprawda, że święta się skończyły! Trwają i trwać będą do Trzech Króli, a przynajmniej do Nowego Roku. Najbardziej lubię ten czas "pomiędzy", bo można bez napinania  spotykać się ze znajomymi w celu zjedzenia "resztek". Takie resztkowe przyjęcia, spotkania odbywane  mimochodem -  kiedy mówię gościom: mam tylko trochę kapusty, sałatkę i resztki pasztetu -  są urocze. W domu pełna iluminacja: choinka, girlandy, lampy i świece, kawa, herbata i dobry koniak.

 Czemu nie? Można porozmawiać od niechcenia o wigilijnych kolacjach, o potrawach, które wyszły lepiej lub gorzej (ach, ten sos grzybowy do karpia!) i posmakować kolejnej terriny, którą zgodnie uznaliśmy wszyscy za doskonałą! Mój marudny Mąż mówił wprawdzie coś o nie dość zwartej konsystencji pasztetu, ale On jest po prostu   r o z b e s t w i o n y.
Przyznać muszę, że w kwestii terrin i pasztetów mam już niejakie doświadczenie (na każde święta inna terrina!), ale ta była nietypowa - zawierała tylko wieprzowinę i wątróbkę, więc musiała być aksamitna i delikatna w smaku. Polecam serdecznie! Przepis zaczerpnęłam z "Werandy Country", a jego autorką okazała się...  Olga Smile, która piecze pyszne pasztety i terriny, co sprawdziłam już niejednokrotnie :)

Terrina z wątróbką

Składniki:
  • 1/2 kg kurzej wątróbki
  • 1/2 kg karkówki
  • 200 g surowego boczku wędzonego w plasterkach
  • szalotka
  • garstka kaparów (ja dałam ich jeszcze trochę do wyrobionej masy)
  • 1/2 śmietanki tortowej
  • 4 gałązki tymianku
  • cytryna
  • 1 łyżka zielonego pieprzu z zalewy
  • garść pistacji
  • 1 i 1/2 łyżeczki soli (w oryginalnym przepisie jest jeszcze 1 łyżka vegety i tylko 1/2 łyżeczki soli, ale ja konsekwentnie nie używam tego typu przypraw) 
  • pieprz
Wątróbki należy umyć i oczyścić, odłożyć 6 sztuk, każdą owinąć  w plasterek boczku. Resztą boczku należy wyłożyć brytfankę. Nagrzać piekarnik do 160 stopni C. W tym czasie mięso pokroić w kostkę i przepuścić przez maszynkę dwukrotnie, razem z wątróbką, szalotką  i kaparami. Doprawić pieprzem, solą, tymiankiem i otartą skórką z cytryny, dodać pistacje oraz śmietankę, i dokładnie wymieszać. Teraz połowę masy należy wlać do długiej i wąskiej formy, ułożyć na środku wątróbki i zalać resztą masy. Formę należy przykryć folią aluminiową i wstawić do piekarnika na blachę, do której należy wlać sporo wrzątku (na wysokość 2 cm ). Piec w kąpieli wodnej przez 1 i 3/4 godziny albo nieco dłużej. Pod koniec pieczenia można zdjąć folię, by wierzch apetycznie się przyrumienił. Po upieczeniu wystudzić i schłodzić przez noc w lodówce. Podawać z żurawiną, chrzanem albo z  ulubionym sosem...

Olga o tym nie pisze, ale doświadczeni kucharze radzą najpierw dobrze  schłodzić mięso oraz maszynkę do mielenia, a potem upieczoną  terrinę obciążyć (choćby drugą foremką i słoikami), by zachowała zwartą konsystencję. Ta terrina jest szczególnie delikatna i kremowa  z powodu dużej ilości wątróbki, więc nie jestem pewna, czy obciążenie jest konieczne, ale ja tak zrobiłam. 

Wątróbki można uprzednio sparzyć,  jeśli     chcemy uniknąć różowego sosu, który przeniknie do mięsa (znam to z innych przepisów),  ale tutaj boczek otacza każdą wątróbkę z osobna, więc można sobie tę czynność darować. Terrina jest i tak piękna i  pyszna. Polecam!
A kot świąteczny - zmęczony podjadaniem, walką o miejsce przy stole i zwracaniem na siebie uwagi za wszelką cenę -  zasnął tymczasem spokojnie na miękkim posłaniu:

2011-11-02

Z lekką nutą dekadencji, czyli śledź w oleju

Śledzie w oleju to moja tęsknota ostatnich dni. Nawet przygotowała je dla nas Ania, ale... tyle było innych smakołyków do spróbowania, że wcale się nimi nie najadłam. Wiem, wiem -  śledzie nie są po to, by się nimi  n a j e ś ć, wszak to przekąska albo zakąska do mocno schłodzonej wódki, ale czułam prawdziwy  niedosyt.

 Przy okazji -  zastanawiam się, czy dawny styl biesiadowania nie odchodzi powoli w niepamięć i zamiast śledzia z wódeczką nie wolimy czasem dipów, past, tart i  sałat wszelakich,  popijanych dobrym winem? Może śledzie i tatar zginą   razem z odchodzącą tradycją  imienin cioci? Trochę szkoda, prawda? Kiedyś - dobry śledzik, zagryziony kawałkiem pysznego razowca,  popijany zmrożoną, oleistą w konsystencji  wódką wyborową  to było prawdziwe przeżycie i dowód  kunsztu  kulinarnego,  jak piszą znawcy tematu! Sama się  niegdyś zdziwiłam, że śledź bywał  zakąską, którą podawano nawet na  eleganckich przyjęciach, nie tylko w męskim towarzystwie,  w podrzędnych knajpach albo w barach pod socjalizmem, jak to określa moja koleżanka... Dziś stał się właściwie tylko daniem wigilijnym, a i to często pogardzanym.

 Moi młodsi znajomi  nie są w stanie wziąć do ust nie tylko śledzia, ale i tatara, na widok galarety z nóżek (o flakach nie wspomnę) niemal dostają spazmów, a wódkę piją tylko w landrynkowych koktajlach. Za to zupełnie nie przeszkadzają im różne świństwa z mikrofali albo domowe resztki pożerane z plastikowych pudełek, zwanych w  kręgach korporacyjnych lunch boxami. Za szarlotkę - podgrzaną w mikrofali, a jakże, podaną  z bitą śmietaną w sprayu (!) -  mogą oddać życie a przynajmniej zdrowie. O  tempora, o mores... 

No dobrze, nie będę się nakręcać, bo i po co. Powtórzę tylko, że umiejętność docenienia dobrego jedzenia -  tak jak i dobrego alkoholu - to przywilej wieku ;)  Zanim zamkną nas w mniej lub bardziej ekskluzywnych domach starców (vide: Nowy wspaniały świat Huxleya lub Seksmisja) i zaczną karmić zmodyfikowaną soją**, zorganizujmy sobie dekadenckie party ze śledzikiem i wódką, a co! 

Oto mój    dekadencki śledź w oleju:

Składniki:
  • 400 g wymoczonych matjasów albo 2 tacki śledzi, np. firmy Lisner
  • ok. 200 ml oleju ( po 100 ml rzepakowego i lnianego z pierwszego tłoczenia*)
  • ocet winny lub spirytusowy (będzie bardziej dekadencko)
  • 2 liście laurowe
  • świeżo zmielony pieprz
  • tymianek
  • 4 cebule
  • 2 słoiki po 400 g
Przygotowuję dwa  słoiki typu weck lub twist i dwa rodzaje oleju. Śledzie moczę przez kilka godzin, a te z tacki tylko płuczę, kilkakrotnie zmieniając wodę. Kroję cebule w kostkę, śledzie zaś w kawałki i solidnie skrapiam je octem, następnie układam składniki  warstwami w słoikach. Dodaję liście laurowe, pieprz i gałązki tymianku. Śledzie z jednego słoika dokładnie zalewam olejem lnianym, te z drugiego - olejem rzepakowym, usuwam powietrze i zamykam słoje na kilka lub kilkanaście godzin***. Podaję z kromką pysznego razowca. Wielbicielom można ugotować do śledzi ziemniaki w mundurkach albo usmażyć placki ziemniaczane i podać jak bliny - ze śmietaną. Zmrożona wódka - obowiązkowa ;)

* Dodam jeszcze, że olej lniany tłoczony na zimno ma żółty kolor, wyczuwalną goryczkę w smaku i jest niezwykle, wręcz obrzydliwie, zdrowy -  jak twierdzą naukowcy  i specjaliści od żywienia. Dekadenci mogą go sobie tym razem  darować...
** Co mam nadzieję szybko nie nastąpi...
*** To śledzie do szybkiej "konsumpcji", jak  się w PRL-u mawiało, nie wymagają długiego dojrzewania w lodówce :)


2010-12-25

Skoro nie są białe...

Skoro nie mogą być białe - to niech będą przynajmniej dobre! Dużo dobroci Wam życzę w  te Święta. Dla innych i od innych. A ciepło dobroć wygrzewa, jak pisał poeta.  Zatem: dużo ciepła!
I światła:
 
I powodzenia tyle, ile pestek w owocach granatów. W tych prawdziwych, wielkich i słodkich:

2010-01-01

Nowy Rok



Czego możemy sobie życzyć w kolejnym roku? Szampana i kawioru, oczywiście! Nawet jeśli szampan to hiszpańska cava, a kawior wcale nie z bieługi ;)

Czego jeszcze oczekujemy? Natchnieni pięknymi widokami za oknem, puszystą zimą i wiele obiecującą bielą,  życzymy   wszystkim -  i sobie też -  optymizmu, pomyślności, zdrowia i radości istnienia!

A jeśli przyjrzymy się sikorce w gąszczu poniżej - to pomyślmy również o zwierzętach - małych i dużych. Niech im nie zabraknie ludzkiej opieki. Sikorce kupmy słoninę, kotom osiedlowym pomóżmy przetrwać zimę, a wszystkim schroniskowym zwierzakom życzmy dobrych opiekunów. I wystarczy.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU DLA WSZYSTKICH!


2009-12-30

Pstrąg faszerowany

Jeszcze zdążycie go przygotować na sylwestra. Jeśli lubicie ryby, oczywiście. Dlaczego dziś? Bo najlepiej smakuje następnego dnia... A jeśli uda Wam się kupić filety z pstrąga  - to przygotowanie nie będzie nawet zbyt kłopotliwe. Ja kupiłam około kilograma (trzy filety) hodowlanego pstrąga i mięso zmełłam w maszynce elektrycznej, a wszystkie nieodfiletowane ości pozostały w maszynce...

Przepis zaczerpnęłam z książki kucharskiej  Smak życia Agnieszki Maciąg. Jest to książka z kategorii takich, które ogląda się po kolei i wiadomo, że każdy przepis warto wykonać. Wszystkie  potrawy są dość znane, popularne, domowe lub zadomowione (o, podoba mi się to określenie;) ) ,  sprawdzone, lekkie i jakieś takie ... niewymuszone.

Ten przepis, pisze Autorka, to sekret domowej kuchni jej Mamy. Teraz już opublikowany ;) Bardzo mi przypadł do gustu, choć pierwszego dnia po przygotowaniu ryba  wydawała mi się jeszcze nieco zbyt wilgotna i prawdziwy smak rozwinęła dopiero po kilkunastu godzinach w lodówce... Od razu napiszę, że dałam nieco więcej bułki namoczonej w mleku, nieco masła i do wywaru dodałam dużo posiekanej włoszczyzny. Reszta bez zmian. Polecam! Przepis prawie dokładnie cytuję za Agnieszką Maciąg:

Składniki:
  • 1 kg filetów z pstrąga bez ości i bez skóry (może też być karp lub tołpyga)
  • 1 cebula
  • 1 i 1/2  łyżki tartej bułki (ja dałam 2 czubate )
  • 2 łyżki mleka (u mnie 4)
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • sól
  • szczypta cukru
  • świeżo mielony biały pieprz
  • 1 listek laurowy
  • 2-3 ziarenka ziela angielskiego
  • garść rodzynków
  • 1 łyżka  masła (opcjonalnie)
  • 1/2 opakowania włoszczyzny mrożonej (opcjonalnie to mój pomysł)
Sos majonezowy:
  • 350 g majonezu
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 1 łyżeczka cukru pudru
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki posiekanego koperku
Wymieszaj majonez z cukrem pudrem,  sokiem z cytryny, wyciśniętym przez praskę czosnkiem i koperkiem. Mieszaj długo, aż cukier zupełnie się rozpuści. Rybę umyj i osusz, przekręć 2 razy przez maszynkę do mielenia razem z cebulą i namoczoną w mleku tartą bułką.* Do masy dodaj jajka, sól, pieprz, sok z cytryny, szczyptę cukru. Dobrze wymieszaj. Rodzynki zalej gorącą wodą, dokładnie odcedź i wymieszaj z masą. Masę podziel na dwie części* i zawiń w dwa duże kawałki gazy, tworząc rulony. W głębokim  podłużnym rondlu zagotuj wodę z przyprawami. Gotuj rybę 50 minut na średnim ogniu, potem ostudź na półmisku, odwiń ostrożnie z gazy i pokrój na plastry. Polej sosem majonezowym.

Myślę, że można również  takiego pstrąga przygotować w galarecie - rozpuścić w wywarze żelatynę i zalać  ostudzonym wywarem plastry ryby na półmisku. Podawać z tym samym sosem.

* Można też usmażyć na maśle cebulę i zemleć razem z rybą w maszynce.
* Zawinęłam w jeden długi  rulon, bo miałam nieco mniej ryby i duży kawałek gazy.

2009-12-27

Refleksje nad kawałkiem piernika mamy Żakowej


Świąteczny piernik najlepiej smakuje po świętach, kiedy cudownie zmięknie i dojrzeją w nim wszystkie aromaty... Jeśli chcemy, by cieszył smakiem w samą Wigilię, postarajmy się upiec go co najmniej kilka dni wcześniej. Nawet tydzień. Dwa dni to za mało!

Podjadając resztki piernika, który - zlekceważony przez jednych, niedoceniony przez innych, a przez wielbicieli ciast z kremem lub serników po prostu nielubiany - został ku naszej radości do dzisiaj i , z każdym dniem nabierając smaku, smakuje po prostu wybornie, rozmyślam o minionych świętach. Zwykle przypomina mi się w takiej chwili zdanie z książki Gwiazdka wielkanocna rodziny Nasierowskich i Majewskich, pomyślanej jako świąteczna książka kucharska dwóch pokoleń.

Przedstawicielka młodszego pokolenia w rodzinie - Anna - córka Zofii Nasierowskiej i Janusza Majewskiego, tak pisze o świętach:

Jak wszystko, w czym pokładane są zbyt duże nadzieje, także i Święta Bożego Narodzenia muszą się skończyć mniejszym czy większym rozczarowaniem - prezenty będą nie takie, dzieci będą wybrzydzać przy stole, rodzina nie doceni naszego wysiłku, a my padniemy na nos.

Autorka proponuje gwiazdkę nouvelle a nawet - dla niepotrafiących gotować bądź leniwych - gwiazdkę instant, z alternatywnym menu. Oto menu nouvelle gwiazdki: pstrąg zamiast ryby bagienno-łazienkowej o smaku błota, (czyli poczciwego karpia), szczupak, kompot z suszu, kutia, barszcz i pierogi. Śledziom i kapuście (rozdymającej jelita) wstęp wzbroniony... W chwilach zwątpienia przypominam sobie ten pomysł, zwłaszcza wtedy, gdy o drugiej w nocy kończę przygotowywać karpia po żydowsku albo przez godzinę doprawiam kapustę z grzybami...

A jednak... wybieram tradycję. Tyle że do tradycyjnego menu lubimy z Siostrą dodać coś nowego. I tak: nasza wieczerza wigilijna składała się w tym roku z wielu potraw - barszczu, uszek, pierogów z grzybami, śledzi w oleju, w śmietanie, ze śliwkami, smażonego dorsza z zalewy octowej, ryby po grecku, faszerowanego pstrąga z sosem majonezowym, karpia w galarecie, kapusty z grzybami, ziemniaków w mundurkach, karpia pieczonego. Do tego na deser podałam: makowiec, keks angielski, piernik z bakaliami, ciasteczka, sernik z białą czekoladą (nie mój), kompot z suszu. Uff... Na szczęście nie ma obowiązku próbowania wszystkiego, no i rodzina wybredna, więc każdy je tylko to, co lubi najbardziej. Przebojem są i tak uwielbiane pierogi z kapustą i z grzybami, które lepi moja Teściowa... A poza tym, co bardziej dowcipni członkowie rodziny cytują Piotra Skrzyneckiego, powtarzając przy próbowaniu kolejnych potraw:  ale chlebuś, palce lizać! Na szczęście chleb też sama upiekłam - żytnio-pszenny ;)

Ciekawe, jak jest w Waszych domach? Jakie dominuje menu?

Teraz pora wreszcie na obiecany piernik mamy Żakowej z Łasucha literackiego Małgorzaty Musierowicz. Lubię tę książeczkę, bo dzięki rodzinnym przepisom autorki Jeżycjady nauczyłam się piec pierniczki, ciasto drożdżowe, makowce i tenże piernik... Jeśli lubicie prawdziwy, ciężki piernik, który nie musi dojrzewać miesiącami, ale i nie przypomina wypieków jedynie do piernika podobnych, bo przyprawionych cynamonem, kardamonem, kolendrą i goździkami - polecam serdecznie. Można taki piernik przełożyć powidłami, należy zaś koniecznie (!) polać roztopioną czekoladą lub lukrem czekoladowym. I nie wolno oszczędzać bakalii. Zwłaszcza orzechów, migdałów i śliwek kalifornijskich... Koniak też jest potrzebny. Bardzo!

Superpiernik mamy Żakowej:
  •  25 dkg cukru
  • 40 dkg prawdziwego miodu
  • 15 dkg masła
  •  torebka przyprawy do pierników (ja daję dwie albo tworzę własne mieszanki)
  •  5 jaj
  •  3 łyżki kakao
  •  5 łyżek koniaku
  •  10 dkg rodzynek
  • 10 dkg orzechów włoskich
  • 10 dkg orzechów laskowych
  •  10 dkg obranych, posiekanych migdałów
  •  10 dkg suszonych śliwek, pociętych w paseczki
  •  10 dkg posiekanej, smażonej w cukrze skórki pomarańczowej
  •  połamana na kawałki czekolada
  •  1/2 kg mąki
  • 2 łyżki proszku do pieczenia
Cukier, miód, masło i przyprawy podgrzewa pani Irenka dosyć silnie, w sporym rondlu, mieszając, aż wszystkie składniki całkowicie się rozpuszczą. W mikserze ubija 5 całych jaj, dodając, w miarę ubijania, kakao oraz koniak, a potem przygotowuje bakalie. [...] W czasie, gdy pani Ż. ubijała jajka, obierała migdały i wyjadała orzeszki, masa w garnku już wystygła, więc teraz pani Irenka może wlać zawartość miksera do masy miodowej. Wymieszawszy wszystko razem, wsypuje, pogwizdując radośnie, do garnka pół kilo mąki, zmieszanej z dwiema łyżkami proszku do pieczenia. Po dokładnym wymieszaniu wszystkiego na gładką, nieco luźną masę, Mama Ż. smaruje masłem dużą formę tortową, posypuje ją tartą bułką i wlewa do formy wonne ciasto, bacząc by go nie przelać ponad połowę wysokości formy. Piernik ten bowiem ma skłonność do silnego rośnięcia.*

Ja piekę ciasto co najmniej 70 minut w temperaturze 180 stopni C., w dwóch foremkach keksówkach wyłożonych pergaminem. Potem - jeszcze ciepłe - polewam roztopioną z masłem i mlekiem gorzką czekoladą. Jeśli piernik za bardzo się spiecze, odkrawam brzegi ostrym nożem, skrapiam ciasto jeszcze raz koniakiem (a co, mama Żakowa też tak robi ;) ) i dopiero potem polewam. Dekoruję margerytkami z migdałów i pozwalam ciastu dojrzewać przez kilka dni...

* M. Musierowicz, Łasuch literacki, Łódź 1991.








Świąteczny piernik Mamy Żakowej i poświąteczny felieton

 Świąteczny piernik najlepiej smakuje po świętach, kiedy cudownie zmięknie i dojrzeją w nim wszystkie aromaty... Jeśli chcemy, by cieszył smakiem w samą Wigilię, postarajmy się upiec go co najmniej kilka dni wcześniej. Nawet tydzień. Dwa dni to za mało!
Podjadając resztki  piernika (który - zlekceważony przez jednych, niedoceniony przez innych, a przez wielbicieli ciast z kremem lub serników po prostu nielubiany - został ku naszej radości do dzisiaj i,  z   każdym dniem nabierając  smaku,  smakuje po prostu wybornie), rozmyślam o minionych świętach. Zwykle przypomina  mi się w takiej chwili zdanie z książki Gwiazdka wielkanocna rodziny Nasierowskich i Majewskich, pomyślanej jako świąteczna książka kucharska dwóch pokoleń.

Przedstawicielka młodszego pokolenia w rodzinie - Anna - córka Zofii Nasierowskiej i Janusza Majewskiego, tak pisze o świętach:
Jak wszystko, w czym pokładane są zbyt duże nadzieje, także i Święta Bożego Narodzenia muszą się skończyć mniejszym czy większym rozczarowaniem - prezenty będą nie takie, dzieci będą wybrzydzać przy stole, rodzina nie doceni naszego wysiłku, a my padniemy na nos.

Autorka proponuje gwiazdkę nouvelle a nawet - dla niepotrafiących gotować bądź leniwych - gwiazdkę instant, z alternatywnym menu. Oto menu nouvelle gwiazdki:  pstrąg zamiast ryby bagienno-łazienkowej o smaku błota, (czyli poczciwego) karpia, szczupak, kompot z suszu, kutia, barszcz i pierogi. Śledziom i kapuście (rozdymającej jelita) wstęp wzbroniony... W chwilach zwątpienia przypominam sobie ten pomysł, zwłaszcza wtedy, gdy o drugiej w nocy kończę przygotowywać karpia po żydowsku albo przez godzinę doprawiam kapustę z grzybami...
 
A jednak... wybieram tradycję. Tyle że do tradycyjnego menu lubimy z Siostrą dodać coś nowego. I tak: nasza wieczerza  wigilijna składała się w tym roku z wielu potraw - barszczu, uszek, pierogów z grzybami, śledzi w oleju, w śmietanie, ze śliwkami, smażonego dorsza z zalewy octowej, ryby po grecku, faszerowanego pstrąga z sosem majonezowym, karpia w galarecie, kapusty z grzybami, ziemniaków w mundurkach, karpia pieczonego. Do tego na deser podałam: makowiec, keks angielski, piernik z bakaliami, ciasteczka, sernik z białą czekoladą, kompot z suszu. Uff... Na szczęście nie ma obowiązku próbowania  wszystkiego, no i rodzina wybredna, więc każdy je tylko  to, co lubi najbardziej. Przebojem są i tak uwielbiane pierogi z kapustą i z grzybami, które lepi moja Teściowa... A poza tym, co bardziej dowcipni członkowie rodziny cytują Piotra Skrzyneckiego, powtarzając: dobre, dobre, ale chlebuś palce lizać! Na szczęście chleb też sama upiekłam - żytnio-pszenny ;)

Ciekawe, jak jest w Waszych domach? Jakie dominuje menu?

Teraz pora wreszcie na obiecany piernik mamy Żakowej z Łasucha literackiego Małgorzaty Musierowicz. Lubię tę książeczkę, bo dzięki rodzinnym   przepisom autorki Jeżycjady nauczyłam się piec pierniczki, ciasto drożdżowe, makowce i tenże piernik... Jeśli lubicie piernik, który nie musi dojrzewać miesiącami, ale i nie przypomina  wypieków  jedynie do piernika podobnych, bo przyprawionych cynamonem, kardamonem, kolendrą i goździkami - polecam serdecznie. Można taki piernik przełożyć powidłami, należy zaś koniecznie (!) polać roztopioną czekoladą lub lukrem czekoladowym. I nie wolno oszczędzać bakalii. Zwłaszcza orzechów, migdałów i śliwek kalifornijskich... Koniak też jest potrzebny. Bardzo!

Piernik mamy Żakowej
  • 25 dkg cukru
  • 40 dkg prawdziwego miodu
  • 15 dkg masła
  • torebka przyprawy do pierników (ja daję dwie albo  tworzę własne mieszanki)
  • 5 jaj
  • 3 łyżki kakao
  • 5 łyżek koniaku
  • 10 dkg rodzynek
  • 10 dkg orzechów włoskich
  • 10 dkg orzechów laskowych
  • 10 dkg obranych, posiekanych migdałów
  • 10 dkg suszonych śliwek, pociętych w paseczki
  • 10 dkg posiekanej, smażonej w cukrze skórki pomarańczowej
  • połamana na kawałki czekolada
  • 1/2 kg mąki
  • 2 łyżki proszku do pieczenia
Cukier, miód, masło i przyprawy podgrzewa pani Irenka dosyć silnie, w sporym rondlu, mieszając, aż wszystkie składniki całkowicie się rozpuszczą. W mikserze ubija 5 całych jaj, dodając, w miarę ubijania, kakao oraz koniak, a potem przygotowuje bakalie. W czasie, gdy pani Ż. ubijała jajka, obierała migdały i wyjadała orzeszki, masa w garnku już wystygła, więc teraz pani Irenka może wlać zawartość miksera do masy miodowej. Wymieszawszy wszystko razem, wsypuje, pogwizdując radośnie, do garnka pół kilo mąki, zmieszanej z dwiema łyżkami proszku do pieczenia. Po dokładnym wymieszaniu wszystkiego na gładką, nieco luźną masę, Mama Ż. smaruje masłem dużą formę tortową, posypuje ją tartą bułką i wlewa do formy wonne ciasto, bacząc by go nie przelać ponad połowę wysokości formy. Piernik ten bowiem ma skłonność do silnego rośnięcia. Pieczemy w 180 stopniach ok. 70 minut.
Ja  piekę ciasto w dwóch foremkach keksówkach albo z połowy porcji. Potem - jeszcze ciepłe - polewam roztopioną z masłem i mlekiem gorzką czekoladą. Jeśli piernik za bardzo się spiecze, odkrawam brzegi ostrym nożem, skrapiam ciasto jeszcze raz koniakiem (a co, mama Żakowa też tak robi ;) )   i dopiero potem polewam. Dekoruję margerytkami z migdałów i pozwalam ciastu dojrzewać przez kilka dni...


 

2009-12-26

Najpiękniejszy czas świąteczny




Święta, święta, czas kolędowania... Od Wigilii do Nowego Roku i dłużej. Życzę wszystkim czytelnikom mego blogu dużo świątecznej radości, duchowego wyciszenia i wszelkich spełnień. I - abyście dobrze się czuli tu i teraz.  Niech  magia Bożego Narodzenia trwa jak najdłużej!
Do życzeń dołącza się Kot świąteczny, który popróbował ryb, ciast i wędlin i nieco ociężały odpoczywa pod choinką, z której nie zbił w tym roku (jeszcze) ani jednej bombki!


2009-12-20

Śniegowe kule o smaku pomarańczy

Pora na obiecane śniegowe kule, które znalazłam na stronie Kwestia smaku. Bardzo mnie zaintrygował ich wygląd, więc upiekłyśmy z Siostrą partię podobnych  ciasteczek. Podobnych, bo zamiast  bardzo wyrazistych orzechów użyłyśmy migdałów, po to, by nie stłumić pomarańczowego smaku. Dodałyśmy też do smaku domowy likier pomarańczowy, zrobiony przez moją Siostrę specjalnie dla takich przepisów. Ciasteczka okazały się bardzo smaczne, a wielbiciele smaków maślano-pomarańczowych byli nimi po prostu zachwyceni! Nasze ciasteczka nie są tak pięknie śniegowe, jak te na stronie Asi, ale nie miałyśmy cukru gronowego, tylko zwykły cukier puder. Ponadto - ja   wolę jeść niewielkie ciasteczka - formowałyśmy zatem mniejsze kulki i w ten sposób z podanego przepisu otrzymałyśmy ponad 60 kuleczek! Ładnie się prezentowały w szklanym słoju obwiązanym kokardą albo na paterze... Oto nasz zmodyfikowany nieco przepis:

Składniki:
  •     250 g niesolonego masła, miękkiego
  •     100 g (2/3 szklanki) cukru pudru
  •     110 g (1 szklanka) płatków migdałowych (albo drobno posiekanych orzechów)
  •     6 łyżeczek drobno startej skórki z pomarańczy
  •    2 łyżki likieru pomarańczowego  (w oryginale: olejek pomarańczowy)
  •     380 g (2 i 1/2 szklanki) mąki, przesianej (albo odrobina więcej, jeśli wlało nam się  za dużo   likieru...)
  •     cukier puder do obtoczenia ciasteczek (w oryginalnym przepisie cukier gronowy)
 Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Mikserem ubijać masło z cukrem pudrem aż będzie puszyste i kremowe, przez około 10 - 15 minut. Wymieszać z olejkiem, orzechami, skórką pomarańczową i mąką na jednolitą masę. Zlepiać po 2 łyżeczki ciasta formując kulki, odrobinkę je spłaszczać (tylko troszkę!), a następnie układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec przez 12 - 15 minut lub do czasu aż uzyskają lekko złoty kolor. Studzić przez 5 minut, następnie obtoczyć w cukrze pudrze.


2009-12-14

Magia pieczenia. Ciasteczka "chocolate crinkles"


 Pora pieczenia ciasteczek. To prawda. Wczoraj udało nam się upiec kilka rodzajów ciasteczek, ale dominowały ... białe albo biało-czarne. Cukru pudru zużyłyśmy z Siostrą niemało, bo dodałyśmy  go i do śniegowych kul, i do czarno-białych ciasteczek, i do rogalików wiedeńskich, i do kolejnych shortbreads z żurawiną... Działo się, działo...

Najpierw zrobiłam pięknie popękane ciasteczka czekoladowe, obtoczone przed upieczeniem w cukrze pudrze, które musiały chłodzić się w lodówce kilka godzin,  potem szybko przygotowały się śniegowe kule - ciasteczka pomarańczowo-migdałowe, następnie rogaliki wiedeńskie i na końcu shortbreads z żurawiną, bo posmakowały nam bardzo...
Na blogu Dorotus znalazłam przepis na świetne (dla wielbicieli ciasteczek czekoladowych ) popękane ciasteczka, przypominające w smaku brownie. Nam smakowały również po wystudzeniu, następnego dnia...

Składniki:
  • 225 g połamanej gorzkiej czekolady
  • 110 g masła
  • 2/3 szklanki cukru (dałam troszkę mniej)
  • 3 duże jajka
  • 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 i 2/3 szklanki mąki
  • cukier puder - około pół szklanki - do obtoczenia
Masło rozpuścić w małym rondelku. Pod koniec rozpuszczania dodać połamaną czekoladę, rozpuścić, dokładnie wymieszać (uważając, by się nie przypaliło).
Białka oddzielić od żółtek. Ubić na sztywno, dodając pod koniec partiami cukier, a następnie żółtka i 
  wanilię albo ekstrakt z wanilii. Wymieszać z masą czekoladową (ja do ubitych jajek dodawałam chłodną masę czekoladową, dalej miksując).
Mąkę wymieszać z solą i proszkiem do pieczenia. Wsypać do powstałej masy czekoladowej, dobrze wymieszać. Schłodzić przez kilka godzin w lodówce, a najlepiej przez całą noc.
Ciasto wyjąć z lodówki, nabierać łyżeczką do herbaty (będzie ciężko, bo ciasto powinno być bardzo twarde), formować kuleczki mniejsze od orzecha włoskiego, obtaczać je mocno w cukrze pudrze i wykładać na blachę wyłożoną pergaminem.
Piec około 12 minut w temp. 165ºC. Podczas pieczenia ciasteczka lekko się spłaszczą i popękają. Studzić na kratce.

Uwaga: masa do formowania kulek powinna być mocno twarda. Najlepiej pozostałą część ciasta trzymać w lodówce, gdy pieczemy pierwszą partię. Im ciasto bardziej mięknie, tym ciastka się mocniej rozpłyną, nie popękają już tak mocno, a cukier puder na nich będzie sprawiał wrażenie 'mokrego'. Nie piec też dłużej niż zalecany czas, by nie były zbyt twarde, lepiej na próbę jedno ciastko skosztować.
Smacznego :)

Upiekłyśmy również ulubione rożki/rogaliki wiedeńskie, na które przepis podawałam tu
Zdjęcie jest jednak tegoroczne ;)