LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-07-23

Sorbet, poproszę!


Nie mam maszynki do lodów, ale sorbet zrobiłam. W sam raz na upał. Podobno przed podaniem trzeba go jeszcze raz zmiksować, ja tego nie zrobiłam, więc miał nieco zmrożoną konsystencję. Mój jest truskawkowo-malinowy, bo na taki miałam ochotę i takie owoce znalazły się w domu. Po namyśle jednak stwierdzam, że i tak to jest mój ulubiony sorbetowy smak: truskawki i maliny.

Przyznam, że w upały kuchnia napawa mnie wstrętem i nie chce mi się w niej nawet posprzątać, a co dopiero gotować, ale dla sorbetu się poświęciłam. Prawdę mówiąc przede wszystkim dlatego, że chciałam wykorzystać niezjedzone owoce, które następnego dnia by nie przetrwały... Warto spróbować!

Składniki:
  • 80 dkg truskawek
  • 20 dkg malin
  • 2/3 szklanki cukru
  • sok z 1/2 cytryny
  • 1 łyżka alkoholu, ja dałam likier pomarańczowy, ale może być wódka (aby sorbet nie zamienił się w bryłę)
Wszystkie składniki zmiksować, pulpę owocową przelać do plastikowego pojemnika i umieścić w zamrażarce. Można całość przetrzeć przez sito, dla pozbycia się pestek. Schładzać kilka godzin. W tym czasie kilkakrotnie (3 razy) wyjmować sorbet z zamrażalnika i miksować żyrafą, by zapobiec powstawaniu bryłek lodu. Smacznego :)



2009-07-21

Chłodniki dla ochłody


Lubię chłodniki. I to różne. Z ogórków albo z sałaty z rzodkiewką (a co! - znów regionalny prosty przepis...), bułgarski tarator, litewski, a nawet truskawkowy... Ostatnio przygotowałam dwa - z młodych buraczków, bo botwinka już się w tym sezonie chyba skończyła, i z truskawek. W moim domu bywał najczęściej chłodnik z ogórków, śmietany rozcieńczonej źródlaną wodą i baldachów kopru albo ten sałatowy, przygotowany tak samo. Litewski zaczęłam przygotowywać już w małżeńskim życiu, a od rodziny Męża nauczyłam się robić chłodnik z surowych truskawek, podawany z makaronem...

I. Chłodnik z buraków z maślanką, czyli wariacja na temat chłodnika litewskiego

Składniki:
  • buraczki
  • maślanka
  • ogórki
  • rzodkiewka
  • koper, szczypiorek
  • ząbek czosnku
  • sól, pieprz
Obrane buraczki ugotować w wodzie z łyżką octu. Ostudzić i pokroić w kostkę. Dodać pokrojone ogórki, rzodkiewkę, koperek i szczypiorek. Zalać maślanką, dodać sól i pieprz, roztarty ząbek czosnku, trochę wywaru buraczanego i wstawić do lodówki do schłodzenia. Można podawać z jajem na twardo, można dodać ogórków małosolnych albo śmietany dla gładkiego smaku... Gęstość właściwie wedle uznania, niektórzy lubią rzadsze chłodniki. Ja tym razem zrobiłam gęsty. W upalne dni dobry nawet bez młodych ziemniaków z koperkiem ;)

II. Chłodnik truskawkowy

Składniki:
  • truskawki
  • cukier
  • woda
  • makaron wstążki albo inny ulubiony

Zupy owocowe wyszły chyba z mody, ale muszę utrwalić rodzinny przepis na pyszny chłodnik truskawkowy, przygotowywany przez Babcię mego Męża i Mamę. Jest to, co ważne, zupa z surowych truskawek, co dodaje jej atrakcyjności - taki rozcieńczony mus z przetartych przez sito owoców.
Babcia siadała na szerokim kuchennym parapecie i pieczołowicie przecierała truskawki przez sito. Taką zupę mogło jeść nawet starsze pokolenie, bo truskawki pozbawione były pestek. Potem słodziła przetartą pulpę i dolewała powoli zimną wodę. Schładzała chłodnik w lodówce i podawała na obiad z domowym makaronem. Zaciągając się papierosem, wzdychała: taka zupa z poziomek to dopiero była pyszna! Mężczyźni woleli ciepłą wersję, więc podgrzewano im ją przed podaniem. Kobiety jadły zimną. Mój Mąż zwykle wzgardliwie omijał tę zupę, jak prawie każdą poza pomidorową, ale ostatnio zjadł ją zachwycony...

Ja wrzucam najpierw truskawki do blendera, dodaję cukier do smaku, wlewam trochę wody i krótko (by nie napowietrzyć musu) miksuję, potem przecieram pulpę przez sito, i dolewam wodę - nie za dużo, by nie utraciła intensywnego smaku i nie za mało, bo to zupa, nie mus... Cukier też dodaję do smaku. Mniam! No i obiecuję sobie zrobić kiedyś ten chłodnik z poziomek, choćby wymieszanych z truskawkami! Musi być pyszny... W największy upał smakuje i bez makaronu ;)

Pomyślałam, że warto te chłodniki dołączyć do letniej akcji ogłoszonej przez Pelę:

[baner+LetniFest.1.jpg]

2009-07-19

Ratatouille, czyli warzywa w kuchni

Lubię bakłażany i latem często je w kuchni przyrządzam, nawet jeśli jest upał. Dziś zapragnęłam znów duszonych bakłażanów w pomidorach, więc wymyśliłam autorską wersję ratatouille, taką z bardzo grubo pokrojonymi paskami papryki, cebuli, z plastrami cukinii i półplastrami bakłażanów. Wszystko to dusiłam w pomidorowo-cebulowej pulpie. Ważne, by bakłażany i cukinie dodawać do pomidorów, w przeciwnym razie mogą się rozpaść... Przepis na nieco inną ratatouille możecie zobaczyć również tu:

Tym razem podsmażyłam tylko cebulę z czosnkiem na oleju, dodałam pomidory, paprykę, po chwili bakłażany i cukinię, liście laurowe, gałązki tymianku i dusiłam do miękkości, najpierw pod przykryciem, potem bez, uważając, by sos odpowiednio odparował, a warzywa pozostały jędrne. Doprawiam solą, pieprzem, czosnkiem i posypuję bazylią. To jest pyszne i już. Można jeść z pieczywem, można z makaronem...

Składniki:
  • 1/2 kg mięsistych pomidorów bez skórki /mogą być z puszki, jeśli nasze nie dojrzały jeszcze na krzakach
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego (niekoniecznie, dla wzmocnienia smaku)
  • 2 cebule
  • 1 niewielka cukinia albo mały kabaczek
  • 2 bakłażany
  • 2 papryki
  • 2 - 3 ząbki czosnku
  • 3 - 4 łyżki oliwy
  • bazylia
  • tymianek
  • 2 małe listki laurowe
  • sól
  • pieprz
  • szczypta cukru (jeśli sos jest zbyt kwaśny)
Jeśli chcę tak uduszone warzywa podać z makaronem, dodaję dla zaostrzenia smaku więcej czosnku, oliwy i kilka łyżek sosu lub koncentratu pomidorowego. Wszystko zaostrzam parmezanem albo grana padano albo... rodzimym carskim serem z Hajnówki. W popołudniowym słońcu. Z lampką wina... Pycha!

2009-07-17

Proziaki


Proziaki, czyli placki na sodzie to chyba najłatwiejsze, najszybsze pieczywo na świecie.Trzeba tylko uważnie dawkować sodę, bo jej smak jest później wyczuwalny. Moje placki mają kształt bułeczek, bo robiłam je dokładnie według przepisu. Wolę cieńsze i przypalone odrobinę, nie czuć wtedy sody, ale za to jakie te są ładne! Mnie lepiej smakowały na zimno, jako dodatek do czegoś albo z masłem... Przepis cytuję za Muffingirl:

Składniki:
  • 1 kg mąki,
  • 1 i 1/2 łyżeczki sody,
  • 1/2 litra kwaśnego mleka,
  • 1 łyżeczka soli,
  • 2-3 jajka
Przygotowanie:

Do naczynia wlać kwaśne mleko i dodać pozostałe składniki. Wyrabiać długo, rozwałkować na grubość 1,5 - 2 cm i wykrawać szklanką. Piec na blasze (ja piekę na papierze do pieczenia) w temperaturze 170 stopni C, około 15-20 minut, z obu stron, aż będą rumiane.

Ja zrobiłam z połowy porcji i piekłam znacznie dłużej, jakieś 25 minut.

Smacznego :)

A takie cudo zakwitło mi na balkonie... Zdychający kaktus/sukulent? wystawiony na balkon tak się odwdzięcza. To już kolejny z jego pięknych kwiatów:

[weekendowa_piekarnia_baner.jpg]

2009-07-16

Placki na sodzie, czyli smak dzieciństwa


Do Weekendowej Piekarni zaprosiła nas tym razem Muffingirl i zaproponowała przepis, którego nie mogłam przegapić - placki na sodzie, zwane w Małopolsce proziakami. Pomińmy nazwę, bo lokalna i zrozumiała tylko na Podkarpaciu (proza to inaczej soda...) i przyjrzyjmy się samym placuszkom. Otóż: są to doskonałe placki w wersji słonej lub słodkawej, które wypiekano na blasze, w piecu albo na patelni, w różnych regionach kraju. Najbardziej byłam zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że to również tradycyjny irlandzki chleb śniadaniowy, z którego Irlandki przygotowywały codziennie swoim mężom kanapki do pracy. Ba, pokazano dokładnie sposób ich przygotowywania - okazał się identyczny jak na Lubelszczyźnie... Moje obie Babcie taki "chleb" wypiekały, ale nazywały plackami, bo w Polsce nazwa chleb zastrzeżona jest przecież do wypieków w piecu chlebowym na zakwasie. Nawet podpłomyki - choć z zakwasem (ale i drożdżami ) to przecież nie chleb, tylko placki pieczone przed chlebem, dla sprawdzenia temperatury pieca, w popiele podobno, po odgarnięciu żaru, "pod płomieniem"...

Tymczasem placki na sodzie przygotowuje się błyskawicznie, a kiedyś pieczono je po prostu na rozgrzanej płycie kuchennej, na śniadanie albo na kolację. W naszych stronach jedzono je popijając słodkim albo kwaśnym mlekiem. Dziś podaje się je z roztopionym masłem, z serem albo jako dodatek do innych potraw. Można je jeść na słodko, posypane cukrem, z dodatkiem dżemu. Są świetne, zasługują na popularyzację jak mało co! Kiedy ostygną, przypominają pitę, ale są lepsze w smaku.

Zawsze wyobrażałam sobie w lokalnych piekarniach takie podpłomyki, ułożone w koszach wiklinowych tuż obok cebularzy, sprzedawane turystom prosto z pieca, gdzieś na lubelskiej Starówce albo w Kazimierzu, podawane w gospodach jako czekadełko (można takie zjeść na Roztoczu, w Zagrodzie Guciów, koło Zwierzyńca). Złościło mnie, że ten produkt lokalny odchodzi w zapomnienie, ale okazało się, że piecze się te placki nadal w wielu regionach kraju, uff!

No i teraz możemy ich spróbować w Weekendowej Piekarni. Serdecznie polecam, bo warto. Można na przykład upiec je na śniadanie zamiast innego pieczywa albo przygotować dla gości -  jako dodatek do past, dipów czy potraw wszelakich.

Ten przepis wydał mi się o tyle zaskakujący, że zawiera dużo jaj i brak w nim cukru. Ze swojej strony dodałam trochę cukru, bo takie placki wolę i przygotowałam je tak jak moja Babcia. Na patelni. Część placków upiekłam na suchej żeliwnej patelni imitującej blachę kuchenną - są wtedy jasne, przypalone gdzieniegdzie. Kilka ostatnich placków podlałam delikatnie olejem, usmażyły się na rumiano - tak przygotowywała je nam druga Babcia.
 Wracałam z całodziennej włóczęgi wieczorem, a na stole czekały usmażone (ale nie tłuste!) placki. Spore, posypane cukrem; rwaliśmy je na kawałki i pożeraliśmy, popijając mlekiem. Bardzo tęskniłam do tego smaku i nosiłam się z zamiarem odtworzenia go. Uprzedziła mnie Muffingirl, której dziękuję za ten pomysł. Oryginalny przepis znajdziecie tutaj. Obiecuję, że oryginalny też wykonam, ale na razie nie mogłam się powstrzymać i przypomniałam sobie, jak smażyły/piekły te placki moje Babcie - jedna robiła to na patelni, druga -  na blasze.

Ja sobie nieco zmieniłam (a raczej odtworzyłam regionalny) przepis i oto on:

Placki na sodzie

Składniki:

  • 1/2 kg mąki
  • 1 łyżka soli
  • 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
  • 250 ml zsiadłego mleka albo maślanki
  • 1 łyżka cukru
Mąkę wymieszałam z sodą, solą i cukrem, powoli wlewałam maślankę i szybko wyrobiłam gładkie, niezbyt twarde ciasto. (Gdyby Wasze  się lepiło, możecie dodać mąki). Ciasto kroiłam na kawałki i rozwałkowałam na niezbyt grube, owalne placki (ok. 15 cm długości). Kładłam je na średnio gorącą żeliwną patelnię i smażyłam po kilka minut z każdej strony, uważając, by ich nie przypalić. Można delikatnie podlewać takie placki olejem, jeśli patelnia zacznie dymić.  Myślę, że  można też rozwałkować ciasto na nieco grubsze placki, ale trzeba je odpowiednio dłużej smażyć, więc chyba bez dodatku tłuszczu się nie obejdzie. Kto chce, może placki  upiec w piekarniku albo bezpośrednio na kuchennej blasze, jeśli  ktoś  taką jeszcze posiada... Smacznego!

-->
[weekendowa_piekarnia_baner.jpg]


2009-07-11

Kurczak leniwej gospodyni

Bywa, że nie chce nam się stać przy płycie kuchennej, w piekarniku piecze się chleb, a my mimo wszystko nie chcemy odpuścić sobie obiadu. Warto wtedy wyjąć garnek o grubym dnie, najlepiej żeliwny, albo jakąś dobrą patelnię z pokrywą i przygotować "kurczaka leniwej gospodyni" - tak nazwałam to danie, bo robi się je mimochodem, jakby od niechcenia, jak w anegdocie z pracy mojego Męża:
- O Boże, jak mi się nie chce nic robić! - jęczy jeden.
- Ty to robisz wszystko od niechcenia... - ripostuje drugi...

No więc ja tak naprawdę wcale nie lubię godzinami gotować, przed dużym przyjęciem dopada mnie często "syndrom wiadra"- męczy mnie już sama myśl, że mam przygotować jedzenie dla wielu osób, nie mogłabym więc mieć restauracji ani pensjonatu, niestety... Rodzina nauczyła mnie jednak wydawać obiad codzienny albo niedzielny dla 6 -10 osób i to jakby mimochodem. Umiem to robić, ale pewnie dlatego, że nie muszę tak gotować na co dzień... Najprzyjemniej gotuje się dla czworga albo dwojga, to fakt i można to robić od niechcenia.

Składniki:
  • 4 pałki kurczaka
  • 4-6 młodych ziemniaków (albo takich, które się nie rozgotują na puree)
  • 2 cebule
  • kilka ząbków czosnku
  • garść oliwek
  • garść tymianku
  • 1/2 szklanki wina albo i 1 szklanka, jeśli nam nie szkoda
  • 2 łyżki oleju
  • 1 łyżka masła
  • woda

Biorę więc garnek - że wrócę do głównego wątku - wlewam do niego oliwę i dorzucam trochę masła, na to wkładam kilka oprószonych pieprzem i solą pałek kurczaka albo górnej części udek, wrzucam kilka ząbków czosnku, 2 cebule pokrojone na ćwiartki, garść świeżych gałązek tymianku albo koperku, garść czarnych oliwek, podlewam wszystko białym winem, pozwalam mu odparować, a po chwili przykrywam garnek. Obieram kilka ziemniaków i kroję na ćwiartki, dorzucam do duszącego się mięsa, podlewam wszystko małą ilością wody - ma się dusić, a nie gotować (!) i ponownie przykrywam. Po upływie 20 minut przy okazji pobytu w kuchni zaglądam do garnka, potrząsam nim i znów zamykam. Może warto dolać nieco wody albo wina? Jeśli wszystko udusi się jednocześnie - to dobrze. Jeśli udka zmiękły, a ziemniaki chcą się jeszcze w pysznym sosie podusić, wyjmujemy udka i wrzucamy je do sosu na koniec. Sos cudownie oblepi ziemniaki i kurczaka, a aromaty wydobywające się z garnka nawet niejadka ściągną do kuchni. To jest doskonałe, naprawdę!

Mąż (albo przyuczone dziecię) robi sałatę, a my przekładamy zawartość garnka na półmisek i - gotowe. Popijamy białym winem. I w ogóle nie czujemy, że robiłyśmy coś męczącego w kuchni, na przykład kotlety schabowe, które wymagają świetnej koordynacji (trzeba dobrze wszystko rozplanować w czasie, zdążyć odcedzić ziemniaki i przygotować sałatkę) i stać nad pryskającą tłuszczem patelnią.

No tak - ale gdyby tak "kurczaka leniwej gospodyni"przygotowywać dla 10 osób - to już nie udałoby się tego zrobić od niechcenia, i to w 30 - 40 minut... Ale wtedy upiekłabym je w glinianym garnku w piekarniku...

Moja koleżanka była kiedyś na króciutkim kursie gotowania u Kurta Schellera, gdzie nauczono ją przyrządzać łososia w pysznym sosie śmietanowo-porowym. To takie odkrycie kulinarne sprzed kilu lat, dla mnie nic dziwnego, bo z rozczuleniem skonstatowałam, że przypomina w smaku cudowną zasmażkę mojej Babci do pierogów ruskich - bez wina wprawdzie i z cebulą, ale idea podobna... Pewnie przygotuję to danie, skoro już mi się przypomniało... Ale, ja nie o tym dziś chciałam pisać (wyszło mi tak w trybie dygresyjnym), a o łososiu. No więc koleżanka zaprosiła nas na takiego łososia do siebie i postanowiła wiernie go przyrządzić, zwiększając tylko odpowiednio proporcje - z 2 do 8 porcji. Jakież było jej i nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że sos dusi się nie kilka minut, ale kilkadziesiąt i nie chce się zredukować, bo rondel ma za małą powierzchnię parowania, kolejne porcje łososia zaś przypalają się na zbyt małej patelni. Danie było pyszne, ale wyczerpujące w przygotowaniu. Co innego, gdyby je robić dla dwojga...

2009-07-09

Bułeczki razowe z płatkami owsianymi

Ciągle coś zmieniam w przepisach, eksperymentuję, zawsze jakieś licho mnie podkusi, żeby zrobić coś po swojemu. Ale nie tym razem. Razowe bułeczki z płatkami owsianymi upiekłam według przepisu Bajaderki znalezionego przez Dorotus . No, może zwiększyłam nieznacznie ilość mąki, bo ciasto wydało mi się zbyt rzadkie i nie dawało się wyrobić. Ale jaki rezultat! Bułeczki niezwykle delikatne, puszyste - nigdy bym nie podejrzewała, że razowe wypieki z dużym dodatkiem namoczonych płatków owsianych mogą być tak smaczne. I dodać muszę, że łatwo je upiec...


Podstawowe pytanie, jakie słyszę od wszystkich znajomych i nieznajomych, zawsze brzmi podobnie: "jak ty znajdujesz na to czas?", a większość uwag streszcza się w jednoznacznie brzmiącym komentarzu: "że też ci się chce!"... Ano chce mi się, a jak mi się nie chce - to nie piekę, nie gotuję i już. Innym za to chce się sprzątać, malować, wyplatać z wikliny kosze albo odnawiać meble. A mnie chce się gotować. I dziwią mnie uwagi o tym, że dla dwojga to się nie opłaca, a tym bardziej dla jednej osoby... A w ogóle komu by się chciało lepić pierogi, piec bułki albo ciasteczka, że o chlebach nie wspomnę... Ale z gotowaniem i pieczeniem jest tak jak ze wszystkim - można lubić jeść i można lubić gotować, ale wystarczy przestać na tydzień i już ma się wrażenie, że się wypadło z rytmu. Gotowania, oczywiście...

No więc, że też mi się chce! Czasami jest to kwestia zwykłego przełamania się. Ja też myślałam kiedyś, że pieczenie chleba to sztuka z pogranicza magii i alchemii, do czasu, kiedy poszłam na przyjęcie do koleżanki, a ona, stawiając na stole jakieś pasty, od niechcenia rzuciła: "upiekłam chleb"... Pomyślałam, że też tak chcę! (Może powinnam pomyśleć tak o prowadzeniu samochodu...?)

Póki co - podaję przepis na bułeczki i zachęcam - to nie jest tak trudne jak szycie, budowanie domu, zakładanie ogrodu czy jazda samochodem ;)

Cytuję za Dorotus:

Składniki na 12 bułeczek:

  • pół szklanki płatków owsianych
  • 1 - 2 łyżki miodu
  • 1 łyżka (17 g) masła
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 1 szklanka wrzącej wody
W dużej misce zalać płatki, miód, masło i sól wrzącą wodą, dobrze wymieszać i odstawić do wystygnięcia.

Ponadto:
  • 1 czubata łyżeczka drożdży suchych (około 7 g) lub 14 g drożdży świeżych
  • 3 łyżki letniej wody
  • 2 łyżki zmielonego siemienia lnianego (dodałam 4)
  • 1,5 szklanki mąki pszennej razowej (u mnie 2 szklanki)
  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • do posmarowania: 1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka
  • do posypania: płatki owsiane
Drożdże rozpuścić w letniej wodzie, dostawić na 5 minut, dodać do miski z płatkami, dodać siemię lniane i dobrze wymieszać. Dodać mąkę razową i pszenną, dobrze wymieszać. Przełożyć na blat i wyrobić miękkie, elastyczne ciasto (wyrabiać przez około 8 minut, ciasto może być lekko klejące).
Przełożyć do lekko natłuszczonej miski, przykryć ręczniczkiem i poczekać do podwojenia objętości. Odgazowując (uderzając lekko dłonią) i zostawić, by odpoczęło na stolnicy 5 minut.

Ciasto podzielić na 12 równych części. Z każdej uformować wałeczek o długości 20 cm, zawiązać go w pojedynczy węzeł, dłuższą, wystającą część założyć pod spód i lekko przycisnąć (ja uformowałam tradycyjne bułeczki). Ułożyć na blaszce, pozostawić pod przykryciem około 30 minut, do napuszenia. Przed samym pieczeniem bułeczki posmarować jajkiem i posypać płatkami.

Piec w 200 st., przez około 15 minut, aż będą ładnie zarumienione. Wystudzić na kratce.


Tu jeszcze bułeczki w towarzystwie kota albo kot z bułeczkami. Zapewniam, że ich nie jadł, powąchał tylko...





2009-07-08

Boski za'atar

Ostatnio odbywam podróże kulinarne, nie wychodząc z domu. Przybywają do mnie egzotyczne herbaty albo - przyprawy! Właśnie w paczce od Buruuberii przybył wśród innych przypraw izraelskich - a raczej bliskowschodnich - za'atar. Ludzie, jakie to pyszne! Mieszanka ziołowo-sezamowa, której podstawowym składnikiem jest hyzop, kojarzący mi się głownie z rośliną biblijną, (Asperges me hyssopo et mundabor... - Pokrop mnie hyzopem, a będę oczyszczony;/ Obmyj mnie a ponad śnieg bielszy się stanę - Psalm 50. a. 51)* albo z leczniczą. A tu proszę - wchodzi w skład najpopularniejszej może mieszanki przypraw w Izraelu i Palestynie, i w całym arabskim świecie. W jego składzie można znaleźć hyzop lekarski, sezam, sól, ziarno sumaku (rhus coriaria). Poczytajcie sobie zresztą o za'atarze u Buruuberii.

Z czym i do czego podawać za'atar? Z pieczywem, czyli arabskim chlebem, pizzą, można też używać jako dodatku do warzyw czy mięs. No, pycha i tyle! Ja sobie spożyłam z oliwą extra vergine i upieczoną przeze mnie bułeczką. Doskonała kompozycja smaków gorzko-kwaśnych i sezamu. Ech! Dzięki, Basiu :) Jeśli ktoś zapragnął tej mieszanki, powinien sprawdzić, czy nie ma jej w sklepikach z arabską żywnością.

Jeszcze tylko jakaś lektura z klimatem kulinarnym albo izraelskim - i co tam deszcz za oknem! Ja polecam powieść (kontrowersyjną, owszem, ale i piękną opowieść o miłości, kuchni i życiu) izraelskiego pisarza Yossiego Avniego Ciotka Farhuma nie była dziwką (Sic! 2003)

http://img.kolporter.pl/pi/52/195375_Ciotka_farhuma_nie_byla_dziwka.jpg

oraz opowiadania mego ulubionego pisarza Etgara Kereta, choćby z tomu Rury (WAB 2007) - do uważnego czytania, bo to proza wielowarstwowa. Nowelistyczny majstersztyk, opowiadania, które łączą absurd i magię, humor i metafizykę, świetnie też obrazują wszelkie problemy mieszkańców Izraela, żyjących jak na bombie.



No więc za'atar z oliwą i bułeczką oraz lektura, przerywana miauczeniem zazdrosnego kota...


* Wiadomo, że jest to również antyfona, śpiewana w kościele katolickim przed mszą (Asperges me, Domine) i tytuł jednego z rozdziałów Ludzi bezdomnych Żeromskiego, w którym to Judym odwiedza śmiertelnie chorą kobietę.

2009-07-07

Bułeczki piknikowe na leniwy brunch


No nie mogę kupować gotowego pieczywa, choćby było i całkiem smaczne. O ile jednak chleb na moim bazarku jakoś łatwiej mi wybrać, o tyle bułki już nie smakują mi żadne. Chleba jakoś mi się nie chce piec, będą więc bułeczki.

Siedzę sobie leniwie w domu i szukam - paradoksalnie - czegoś najłatwiejszego na świecie, takiego przepisu na bułeczki, które nie wymagają wiele pracy. Zwykłe bułeczki, które pasują do wszystkiego. I do domowego dżemu z truskawek, i do wędliny. Znalazłam takie na blogu Liski, więc podam Jej przepis, z moimi modyfikacjami. Zwiększyłam sobie ilość mąki i innych składników, bo chciałam piec z rozmachem, dałam też świeże drożdże. Oryginalny przepis znajdziecie w Pracowni Wypieków.

Bułeczki piknikowe:


Składniki:
  • 500 g mąki pszennej (najlepiej chlebowej)
  • 2 dkg świeżych drożdży
  • 2 łyżeczki soli
  • 1,5 łyżeczki cukru (opcjonalnie)
  • około 300 ml wody (ja dałam chyba trochę więcej - 350 ml)
  • 1,5 łyżki oliwy
  • mąka do posypania bułek
Mąkę, sól, cukier i drożdże (ja zrobiłam zaczyn: drożdże roztarłam z cukrem, 2 łyżkami mąki i odrobiną wody, wymieszałam i odstawiłam na 15 minut) wymieszać, powoli wlewać wodę, a na końcu oliwę. Wyrobić rękoma.
Jeśli ciasto jest zbyt luźne, dosypać trochę mąki. Odstawić na 1,5 - 2 godz przykryte ściereczką aż podwoi swoją objętość. Piekarnik nagrzać do temp 230 st C. Z ciasta formować małe bułeczki, układać je na dużej, wysmarowanej oliwą blaszce w kształcie okręgu, zostawiając 1 cm. odstępy. Bułeczki posmarować olejem/oliwą, posypać mąką i wstawić do piekarnika na 5 min. Po tym czasie zmniejszyć temp. do 200 st C i piec kolejne 8-12 min.

Te bułeczki niewiele się różnią od pysznych  gwiazdek z makiem, ale większy dodatek drożdży, cukru i oliwy sprawia, że  są lżejsze  i niezwykle puszyste. Najbardziej przypominają mi bułki poznańskie, inaczej "murarki", dlatego niektórym zrobiłam rowki trzonkiem od łyżki. Bardzo dobre. Dziś spróbuję ich z przyprawą za'atar (dziękuję, Buruuberii)! i oliwą. Prosty smak to dobry smak.

A na deser czereśnie. I tyle.



2009-07-05

Pierogi z bobem


Są takie dni, kiedy chciałoby się uciec z kuchni, gdzie pieprz rośnie. Zaliczyłam w ostatni weekend kilka porażek kulinarnych i sądzę, że zasłużyłam na odpoczynek od garnków... Wam napiszę tylko dyplomatycznie, że zanim doda się więcej drożdży do ciasta albo przypraw do farszu czy sosu, warto się dwa razy zastanowić... Co najmniej. To że zioła pięknie rosną na balkonie nie oznacza jeszcze, że należy je wpychać do każdej potrawy...


A ciasta lepiej piec z przepisu niż na oko, bo inaczej jagodzianki urosną za bardzo i nie będzie w nich czuć jagód, a placek jogurtowy będzie miał zakalec.

Wiem, że mogłabym tym się nie chwalić na kulinarnym blogu, ale co tam! W końcu bakłażany udały mi się nadzwyczajnie, przepis podawałam rok temu, można go znaleźć tu i rekomenduję go z całego serca, grzech nie skorzystać, no i bułeczki-ślimaczki wyszły pyszne, tyle że zdjęć nie zrobiłam...

Miało być o pierogach z bobem. No to będzie. Nic nadzwyczajnego, mielony gotowany bób z cebulką przyrumienioną na oleju, doprawiony jedynie solą i pieprzem, w zwykłym cieście pierogowym. Smak zbliżony do farszu z soczewicy, ale jakby świeższy, naprawdę dobry. I - zielony w kolorze... Jeśli ktoś ma ochotę, można dodać nieco przysmażonego boczku, bób to lubi. Ale klasyczna wersja mojej Mamy jest prosta. Dobrze też ma się w farszu - moim zdaniem - koperek i nic więcej! Wiem coś o tym ;)

Składniki:
  • 1/2 kg bobu
  • 2 cebule
  • olej
  • sól, pieprz
  • koperek (opcjonalnie)
Bób ugotować w osolonej wodzie, ostudzić, zemleć w maszynce do mięsa razem ze skórkami, oczywiście, cebulkę pokroić w kostkę i przysmażyć na oleju, dodać do farszu, doprawić do smaku solą i pieprzem, ewentualnie koperkiem. Kiedy bób się gotuje, można przygotować ciasto pierogowe z ulubionego przepisu, na przykład tego i gotować pierogi 2-3 minuty, zależnie od grubości ciasta. Podawać polane podsmażoną cebulką lub przysmażone.

Nam tym razem smakowały pierogi przysmażane. Polecam serdecznie wielbicielom pierogów z soczewicą i wszystkim miłośnikom bobu :)

2009-07-02

Pierogi z jagodami


Pierogi to osobny temat. Cała epopeja, chciałoby się powiedzieć. W mojej rodzinie, o czym wspominałam już kiedyś Alicji, pierogi gościły często na stole, i to w różnej postaci, z nadzieniem mało spotykanym w innych regionach. Teraz straciły już swój regionalny charakter, jak grzyby po deszczu powstają różne pierogarnie, do których trafiają i rodacy, i cudzoziemcy. Moja koleżanka ze Szwajcarii musiała często prowadzić swoich cudzoziemskich gości do barów i restauracji z pierogami. Kiedyś tacy jedni zażądali pierogów również na śniadanie...

Ja lubię bardzo ruskie, jako dziecko uwielbiałam zaś pierogi z kapustą i z grzybami, chętnie raz albo dwa razy w roku jadam też pierogi z mięsem albo z jagodami. No właśnie - pierogi z jagodami to zawsze było wydarzenie! Z sentymentem wspominam, jak je lepiłam w różnych miejscach w Bieszczadach, zagniatając ciasto na stoliku turystycznym i wałkując je butelką po winie. Robiłyśmy z koleżankami tych pierogów wiele, a nasi koledzy pożerali je od razu i żądali jeszcze. Moja feministyczna dusza burzyła się w środku, bo zdarzało się, że dla kucharek tych pierogów niemal brakowało, ale zabawa była mimo to przednia, a zachwycone miny wszystkich facetów, którzy w swym studencko-turystycznym życiu żywili się na ogół makaronem z konserwą i wzdychali do kuchni babcinej, jakoś nam te wysiłki wynagradzały...No tak, Bieszczady to jedyne miejsce, w którym jagody zbierałam wiadrami. Serio. Najbardziej lubiłam takie polany na Magurze Stuposiańskiej, czasami przyglądałam się, jak jagodziarze na Caryńskim czyszczą swoje jagody z liści, na kocach rozpostartych na kijach. To był dobry patent, bo oni zbierali jagody specjalnymi zbieraczkami. Ech...

A jednak pierogi, nawet z jagodami, nie należą do moich dań ukochanych i robię je tylko kilka razy w roku. Przyznam, że niektóre rodzinne farsze nie pojawiają się u mnie zbyt często. A może warto byłoby przypomnieć pierogi z bobem, z kaszą jaglaną, z soczewicą i z pieczarkami, z kapustą i grzybami, z kapustą i z mięsem, ruskie z miętą, pierogi z serem i miętą na słodko, wiejskie z kaszą gryczaną i twarogiem, czy bardzo proste pierogi z serem i ryżem na słodko. A jeszcze pierogi z wiśniami, z dzikimi czarnymi czereśniami... Nie, tych ostatnich się już chyba nie uda zrobić... Bo kto dziś jada dzikie czereśnie?

Ponieważ nie robię pierogów zbyt często, nie mam wprawy, by wykonać ich setkę w krótkim czasie, pięknie ułożyć na desce, przykryć i ugotować w czystej kuchni, a potem podać na stół z dodatkami. Przeciwnie - moja kuchnia przypomina pobojowisko, wszędzie widać mąkę, talerze, durszlaki, ech, szkoda pisać. Nie inaczej było i dziś. Starałam się pamiętać o tym, by ciasto nie było zbyt cienkie, bo pierogi pękają albo wyglądają mało estetycznie i dłużej się je skleja. Ale i tak spędzam przy blacie zbyt wiele czasu. Jednak jedno jest pewne - jeśli ciasto nie jest zbyt cienkie i jagód nie usiłujemy nasypać zbyt wiele, pierogi/pierożki (bo takie głupie pomysły też miewam!) powinny lepić się błyskawicznie.

Kiedy chcę przyspieszyć pracę i nie męczyć się z ciastem, przygotowuję je według przepisu mojej Teściowej, tj. zaparzane wrzątkiem, z jajkiem i olejem. Ciasto jest wtedy mniej twarde i bardzo łatwo się je wałkuje. Polecam ten sposób.

Składniki ciasta:

  • 3 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki wrzątku
  • 1 jajo
  • 1 łyżka oleju
  • szczypta soli
Do środka:
  • 40 -50 dkg jagód
  • cukier
Z ciastem, jak to z ciastem - dokładnie wyliczyć się nie da, wszystko zależy od mąki... Ja je robię w misce, ale można od razu na stolnicy. Mąkę zalać wrzątkiem, zamieszać, poczekać aż ostygnie, wbić jajo, dodać olej i sól i wyrobić ciasto. Gdyby było zbyt twarde i nie chciało się połączyć, dolać trochę letniej wody. Ciasto będzie ciepłe, bardziej miękkie niż zwykłe i łatwe do obróbki. Można dać mu odpocząć chwilę, a potem wałkować je na blacie na ulubioną grubość i wycinać krążki, które należy nadziewać łyżką jagód i posypywać przed zlepieniem cukrem. Gotować 2 minuty od wypłynięcia na powierzchnię. Podawać z kwaśną śmietaną i cukrem albo z jogurtem greckim.

Lipiec, ech!



Danie proponuję jako mój udział w kulinarnej zabawie zaproponowanej prze Olcik.

Jagodowo nam!

2009-07-01

Sałatka z awokado i pomidora na grzance


To przepyszna przekąska, na którą przepis moja znajoma dostała od pewnej Hiszpanki. I o ile przepyszna, o tyle nieefektowna - i to tak bardzo, że nie mam odwagi podawać jej w tej postaci gościom. Przynajmniej niektórym... Traktuję tę sałatkę jako ulubione letnie danie domowe i dotychczas podawałam ją w misce, z upieczonymi grzankami ułożonymi na osobnym talerzu. Znajoma mówiła, że tam w Hiszpanii jadali tę sałatkę z tostami. Myślę, że raczej z grzankami, a właściwie - na grzankach... Teraz wolę przygotować z niej klasyczne tapas i podawać sałatkę na grzance, przybraną listkami bazylii. Tak jest naprawdę smakowicie. Cudowne grzaneczki, najlepsze z dobrze schłodzonym białym winem!



Składniki:
  • 1 dojrzałe awokado
  • 2 mięsiste pomidory
  • 3 duże ząbki czosnku (można więcej!)
  • sok z jednej małej cytryny
  • sól morska
  • świeżo zmielony pieprz
  • listki bazylii
Awokado należy przekroić na pół, wyjąć pestkę i każdą połówkę szybko obrać, pokroić w sporą kostkę, włożyć do salaterki i szybko skropić sokiem z cytryny. Dołożyć pestkę - podobno owoc nie ciemnieje tak szybko... Następnie obrać pomidory ze skórki, pokroić tak jak awokado i usunąć pestki. Jeśli są mięsiste, pestek nie będzie zbyt wiele. Ząbki czosnku posiekać, zmiażdżyć razem z solą i dodać do sałatki. Potem jeszcze sól i pieprz. Cytryna. Dużo! Sałatka ma być wyrazista, mocno czosnkowa, kwaśna, pikantna. Z charakterem! Wtedy jest pyszna. Uwaga: mieszać ostrożnie, bo łatwo zamienia się w breję. Odstawić. Na patelni usmażyć bez tłuszczu małe grzanki z ciabatty lub bagietki i nałożyć sałatkę. Ozdobić bazylią. Pycha!

Myślę sobie, że można wszystko rozgnieść widelcem, ale wtedy zamiast sałatki otrzymamy guacamole... Choć w klasycznym przepisie nie ma zdaje się czosnku, a jest limonka i kolendra. Tu chodzi o czosnek ;)