... nie doczekały się kolędy...
No trudno - u mnie też była gęsina na świętego Marcina i nie pomogła wzruszająca pieśń Łucji Prus i Skaldów, ze słowami Agnieszki Osieckiej. Raz w roku lubię upiec gęś w całości, poza tym: pochwalam rodzącą na naszych oczach tradycję - gęś na Święto Niepodległości zamiast marszów przemocy na Marszałkowskiej!
Kiedy już udało nam się kupić gęś, a stało się to dopiero w czwartek wieczorem (!), zaprosiłam Rodzinę na świąteczny piątek i urządziliśmy sobie jednodaniową ucztę - pieczona gęś z jabłkami i przystawki. Mniam. Przyjęcie było nieco improwizowane, bo zorganizowane w ostatniej chwili, ale Rodzina stanęła na wysokości zadania i przywiozła dodatki: kapusta z grzybami oraz marynowane buraczki z papryką od Mamy, marynowane gruszki od Teściowej, kasza gryczana, niepalona, od Siostry i borówki... ze sklepu. Sama gęś najlepiej według mnie smakuje natarta solą, pieprzem, czosnkiem i majerankiem i nadziana cząstkami jabłek oraz gruszek, a potem długo pieczona w niskiej temperaturze (150 - 160 stopni). Jabłka i gruszki sprawiają, że gęś nabiera wspaniałego smaku i zachowuje kształt oraz nie wysycha. Owoców nie trzeba potem jeść, ale można podać takie owocowe puree w osobnej miseczce. Danie wystarczy dla 6 - 8 głodnych osób.
Trudno taką upieczoną gęś pokroić i ładnie podać, wjechała więc na stół najpierw w całej okazałości - po to, by później powrócić do kuchni dać się pokroić na spore porcje...
Składniki:
- 1 gęś (mrożona, "eine junge, polnische Gans")
- 3 jabłka
- 1 gruszka
- 2 ząbki czosnku
- majeranek
- sól, pieprz
Gęś rozmrażałam przez całą noc w temperaturze pokojowej, potem odcięłam kuper, usunęłam płaty tłuszczu ze środka, natarłam tuszkę solą, pieprzem, roztartym czosnkiem oraz majerankiem i zostawiłam w spokoju na kilka godzin. Potem nadziałam gęś cząstkami owoców ze skórką, spięłam otwór wykałaczkami i umieściłam w brytfannie z rusztem. Na spód wlałam 2 szklanki wody i piekłam ptaka około 3 godzin (ale warto piec nawet dłużej i po wyjęciu z pieca odstawić na 20 minut, by soki w mięsie się ustabilizowały). Pamiętałam jeszcze, by często podlewać tuszkę sosem z dna brytfanny albo spryskiwać wodą i owinęłam skrzydła folią aluminiową, by nie przypiekły się zanadto. Stopień zrumienienia gęsi można kontrolować - ja pod koniec pieczenia podniosłam temperaturę pieca do 200 stopni. Tylko tyle. Żadna filozofia.
Przypominają mi się przy okazji wspomnienia i powieści Joanny Chmielewskiej, która pisała, że w czasach powszechnych "niedoborów i braków w zaopatrzeniu" zdarzało jej się przyrządzać gęś dla rodziny nawet bez żadnej okazji, bo tylko taki drób udawało się wówczas kupić bez kolejki. Kiedy indziej zaś (to chyba Lesio?) autorka pisała, że upiekli ze znajomymi całkiem niejadalną gęś, którą nabyli poza sezonem od osłupiałej gospodyni... Takiej gęsi ani pieczenie, ani duszenie nie pomaga - wszak najlepsza gęsina na świętego Marcina! Zatem: sezon na gęsinę uważam za rozpoczęty :)
Kaszę do gęsi podsmażyłam na oleju i zalałam bulionem, a konkretnie sosem z gęsiny oraz wrzącą wodą, i gotowałam na niewielkim ogniu do miękkości. Pycha. Mama powiedziała, że i gęsi do takiej kaszy nie trzeba. To prawda, ale wielbiciele gęsiny górą!

Na deser były bardzo proste rogaliki z różą od
Basi. Dzięki Basiu! Przepisy na błyskawiczne ciasto krucho-drożdżowe podawałam
tu i
tu. Tym razem ciasto podzieliłam na kilka części, każdą część rozwałkowałam w kształcie koła, przekroiłam na 8 trójkątów, posmarowałam konfiturą z płatków róży, zwinęłam rogaliki, posmarowałam je rozmąconym żółtkiem, posypałam płatkami migdałów, ułożyłam na papierze do pieczenia i piekłam w temperaturze 180 stopni przez 25 minut. Potem oprószyłam jeszcze rogaliki - dla smaku i urody - cukrem pudrem i podałam z herbatą. Z reszty ciasta wykonałam struclę z jabłkami i orzechami.* Ot tak sobie, w ostatniej chwili... Ech! Żebym ja z równą przyjemnością i od niechcenia lubiła sprzątać, pisać albo wykonywać te wszystkie czynności, których wykonywać nie lubię, byłabym "prawdziwym bohaterem w swoim domu", jak głosi pewien slogan reklamowy;)
To ciasto nie doczekało się zdjęcia, ale rozwałkowałam je na cienki prostokąt, równomiernie ułożyłam na nim skrawki masła, złożyłam jak kopertę i rozwałkowałam ponownie. Zapewne warto ciasto nieco schłodzić, kilkakrotnie wałkować etc. , ale ja przecież chciałam upiec struclę błyskawiczną. I upiekłam!
Pozdrawiam Was!