LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2012-01-29

Currywurst i Berlin

To wcale nie było oczywiste, że pojedziemy do Berlina. Wcale też nie byłam pewna, czy będę zadowolona, bo miałam wielkie wobec tego miasta wielkie oczekiwania. Tymczasem pogoda była najczęściej  taka sobie, a chwilami po prostu wstrętna. Nic to - nasze pozytywne nastawienie zwyciężyło!  W walce z wiatrem i deszczem pomogły - a jakże! -  fantastycznie rozbudowana sieć podziemnej komunikacji ( w ciągu kilku dni spędziliśmy w U-Bahn i w S-Bahn naprawdę sporo czasu) i oferta muzeów, na którą tak liczyliśmy. 

Mnie w Berlinie kusiła jednak  przede wszystkim nowoczesna architektura - chciałam zobaczyć na własne oczy projekty najsłynniejszych architektów świata i poczuć współczesnego ducha miasta. Chciałam przyjrzeć się  miejscom po murze i nowocześnie zagospodarowanej przestrzeni pustego przez lata i poprzecinanego murem Potsdamer Platz, ciągnęło mnie pod dach słynnego  kompleksu  Sony Center projektu Jahna, ze słynną i z daleka widoczną kopułą:

 I - przede wszystkim - do Muzeum Żydowskiego - najsłynniejszego projektu Daniela Libeskinda:

Trafiliśmy też na świetną wystawę - instalację  Saraceno w Hamburger Bahnhof:

Zatem było co oglądać, a po całodziennym zwiedzaniu (z przerwą na kawę) odpoczywaliśmy gdzieś  w restauracji, pijąc wino, piwo i próbując tradycyjnej, ciężkiej kuchni niemieckiej, która tym się od polskiej różni, że przygotowana jest z większym sercem i z szerokim gestem: tu się na porcjach mięsa nie oszczędza;)

Uparłam się również, by spróbować berlińskiego fast foodu, czyli słynnej Currywurst - i nie byłam zawiedziona. Budka nieopodal dworca Hauptbahnhof była nowa jak sam dworzec, bardzo czysta, a menu - choć skromne -  bardzo smaczne i świeże. Kiełbaski podaje się w sosie pomidorowym, mocno doprawionym curry, z dodatkiem pysznych frytek. W takim miejscu można spróbować również innej niemieckiej specjalności - Kartoffelsalat w sosie majonezowym albo winegret. Obie propozycje  kwaśne, smaczne i wyraziste!


Domowa wersja Currywurst (2 porcje)

  • 2  kawałki delikatnej i nietłustej pieczonej białej kiełbasy, takiej bez nadmiaru czosnku  i majeranku lub kawałki kiełbasy  wieprzowej wędzonej, takiej o miękkiej skórce 
  • 2 łyżki oleju
  • 2-3 łyżki cebuli pokrojonej w kostkę
  • 2-3 łyżki curry
  • 1 łyżka dobrej węgierskiej papryki
  • 1/2 szklanki ostrego ketchupu (u mnie Heinz) 
  • ok. 1 szklanki wody
  • ew. chili, dla zaostrzenia smaku
Na jednej patelni podsmażyć mocno naciętą w talarki kiełbasę lub upiec ją pod grillem w piekarniku. Na drugiej patelni podsmażyć na oleju cebulę, dodać curry, paprykę, dobrze wymieszać, wlać ketchup oraz wodę i gotować przez chwilkę, aż sos stanie się apetycznie szklisty i odpowiednio gęsty... Gotową kiełbaskę ułożyć na sosie i posypać dodatkowo curry. Można podawać z  frytkami albo z pieczonymi kartoflami. Pyszne. Tuczące. Pikantne. A nade wszystko - rozgrzewające danie! Po kilku godzinach zwiedzania - doskonały zastrzyk energii :) Przepis zaczerpnęłam stąd, wypróbowałam i wiem, że oryginalny sos smakuje  właśnie tak :) Można, oczywiście, taki sos ugotować bez dodatku ketchupu, za to z  pomidorami pelati, chili, octem i miodem, ale  to już nie będzie fast food ;)
Do następnego razu!

PS
A dla tych, którzy pierwszy raz wybierają się do Berlina,  znaleziona już po powrocie mała  ściąga:
http://www.national-geographic.pl/drukuj-artykul/berlin-w-48-godzin/.
Tutaj można znaleźć znacznie więcej przydatnych informacji. Polecam.

2012-01-18

Yalla balagan! Pieczone warzywa. Pieczona ryba.

 Lubię słowo bałagan - za polskie i żydowskie (jidysz) brzmienie. Uwielbiają je Izraelczycy i pokrzykują często yalla balagan!, co w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej tyle: "róbmy bałagan!" czy też "chodźmy bałaganić!" Samo yalla! to takie arabskie ponaglenie ;) 

Zatem - róbmy bałagan i pieczmy warzywa! Yalla, yalla! Surowe pięknie się prezentują, a po upieczeniu przypominają niezły kulinarny bałagan... Tak bardzo lubię pieczone warzywa korzeniowe, że spontanicznie oderwałam się od komputera (co jest o tyle znamienne, że  z a b r a ł a m  się wreszcie do pracy...) i upiekłam je na lunch. Z rozpędu dodałam również rybę w papilotach, ale  - zapewniam - nie jest to konieczne. 

Oto moje pieczone zimowe warzywa:

Składniki:
  • 3 marchewki
  • 2 pietruszki albo 2 korzenie pasternaku
  • 2 cebule czerwone
  • 3-4 ziemniaki
  • kilka ząbków czosnku
  • 2 łyżki oleju
  • 2 - 3  łyżki octu balsamicznego
  • gruba sól morska
  •   świeżo zmielony czarny pieprz
  • gałązki świeżego tymianku i rozmarynu
  • świeży liść laurowy (suszonego nie daję w ogóle, jest zbyt aromatyczny i gorzki)
Pietruszki i marchewki obieram obieraczką i kroję w długie słupki, cebule i ziemniaki  kroję na połówki albo  na ćwiartki - jeśli są duże, ząbki czosnku bez łupinek dodaję w całości  i mieszam wszystko z przyprawami,  ziołami, olejem i octem balsamicznym. Piekę około godziny (może krócej, to zależy od warzyw i piekarnika) w temperaturze 200 stopni, kilkakrotnie mieszając, by równomiernie się rumieniły i nie przypalały. Powinny pozostać jędrne i chrupiące. 

Po upieczeniu posypuję warzywa raz jeszcze pyszną solą, najchętniej w płatkach, bo doskonale smakuje i nie jest gorzka. 
Wszystko  skrapiam jeszcze niefiltrowaną oliwą i posypuję świeżymi ziołami. Podaję z... niczym albo z rybą. Można taki warzywny bałagan posypać miękkim  owczym lub kozim serem i będzie pysznie. Yalla balagan!
Rybę piekę osobno, w papilotach, żeby warzywa nie przeszły jej smakiem. Tym razem miałam łososia, którego skropiłam oliwą, posypałam cytrynowym pieprzem i solą, zawinęłam w pergamin i piekłam na blaszce obok warzyw około 10 minut. Polecam!
A do czytania rekomenduję "Książkę" Mikołaja Łozińskiego, który wczoraj otrzymał Paszport "Polityki". Do słuchania zaś - odkrytą dzięki Małgosi - Julię Marcell, która wczoraj również została nagrodzona Paszportem "Polityki".

2012-01-06

Zupa rybna versus zupa z rybą...

Prawdziwa zupa rybna to jakaś tajemnica - te ryby, te wywary, te dodatki... Moja Siostra mówi, że    dobra marsylska bouillabaisse kosztuje  kilkadziesiąt euro. No nie, ja nawet nie zamierzam startować w konkurencji z marsylskimi kucharzami! Ja po prostu mam czasami ochotę na rybę w pomidorowej zupie ;). Niby gotuję jak trzeba, ale  zamiast wywaru rybnego mam warzywny, a zamiast kilku gatunków ryb - solidny kawał białej ryby. No i powiem Wam - lubię tę zubożoną wersję!

Moja zupa z rybą

Składniki:
  • ok.  1kg morskiej ryby
  • puszka pomidorów pelati
  • 1 mały por
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 cebula
  • 1 marchewka
  • kawałek selera
  • 2 łyżki oleju
  • skórka z cytryny
  • kilka gałązek tymianku
  • 2 świeże liście laurowe
  • odrobina szafranu
  • sól, pieprz
  • 1 litr wrzącej wody lub wywar rybny
Zaczynam od przygotowania warzywnego wywaru. Kroję marchewki i seler w słupki, cebulę, pora i ząbki czosnku -  w półplasterki.   W garnku z grubym dnem rozgrzewam olej i smażę na nim  czosnek, cebulę i - dodane po chwili -  pozostałe warzywa. Jedynie rozdrobnione pomidory dodaję po kilku minutach i duszę tę warzywną pulpę, dopóki nie zmiękną cebule i marchewki, a pomidory się nie rozpadną. W trakcie duszenia wrzucam do zupy gałązki tymianku, szafran  i liście laurowe oraz świeżo startą skórkę z cytryny, a odparowany płyn uzupełniam niewielką ilością   wrzącej wody. Pod koniec  dolewam resztę wody (niewiele, bo zupa ma być przecież dość gęsta) lub bulion rybny i wkładam ostrożnie duże kawałki ryby. Gotuję na wolnym ogniu około 10 minut. Doprawiam zupę solą i pieprzem. Podaję w miseczkach, z kawałkami ryby ułożonymi na wierzchu. Można podawać z czosnkowymi grzankami, można ugotować zupę na rybnym wywarze i użyć kilku gatunków ryb oraz skorupiaków. Wszystko można, ale to już będzie prawdziwa zupa rybna, a nie moja zupa z rybą ;)
 Smacznego!

A jak się tak przepisowi ponownie przyjrzałam to odkryłam, że wystarczy dodać kiszone ogórki, oliwki, kapary i plaster cytryny, by otrzymać rybną... soljankę! Doskonała zupa-baza :)


2012-01-01

Noworoczna surówka z selera z suszoną żurawiną


Czerwień świąteczna nie chce mnie opuścić w tym roku, zakradła się nawet do surówki z selera. Ładny, biały i  mięsisty korzeń selera jest doskonały jako baza do jesiennej albo zimowej surówki. Moja tym razem była z suszoną żurawiną. Mniam! Zapytałam wprawdzie rodzinę o zdanie, ale poza mną nie było wielbicieli. 
-  Dooobre... - Zdrowe... - usłyszałam. Przywykłam ostatnio do powściągliwych recenzji i braku entuzjazmu (u mojej Teściowej nawet dzisiejszy creme brulee, przygotowany według tego przepisu,  entuzjazmu nie wbudził!), ale myślę sobie swoje...
Wam polecam tę prostą i efektowną sałatkę, chyba że to właśnie seler nie budzi Waszego "entuzjazmu" albo nie przepadacie za suszoną żurawiną :) Zwykle dodaję do selera rodzynki, ale ostatnio żurawina - pyszna  i zdrowa - skradła moje serce. Inny przepis na selerową surówkę znajdziecie tu.
Surówka towarzyszyła noworocznej kaczce z jabłkami i pomarańczami, była bardzo świeża i lekka za sprawą chudej kwaśnej śmietany, doprawionej sokiem z cytryny, solą, pieprzem  i odrobiną cukru pudru. Przygotowałam ją w ostatniej chwili przed podaniem i  przyznam, że   tak naprawdę chodziło mi o połączenie białego i czerwonego koloru. No i o miskę :)

Surówka z selera z suszoną  żurawiną

Składniki:
  • 1/2 dużej bulwy selera
  • garść suszonej żurawiny
  • kilka łyżek śmietany albo gęstego jogurtu
  • sok z cytryny
  • cukier puder
  • sól, pieprz
Seler starłam na grubej tarce, szybko skropiłam sokiem z cytryny, wymieszałam ze śmietaną, większością żurawin i doprawiłam do smaku. Gotową sałatkę posypałam dla urody pozostałą żurawiną. Naprawdę proste!