Sypnęło śniegiem. Pierwsza niedziela adwentu i czas zapalić świeczkę w adwentowym wieńcu. Czas pieczenia ciasteczek i picia czarnej, aromatyzowanej jabłkiem i skórką z pomarańczy, herbaty. Nie miałam ochoty na nic słodkiego, choć wiem, że pieczenie poprawia nastrój, wyzwala pozytywną energię itd. Wybrałam herbatę z żurawiną (w adwencie pijam czasami herbatę aromatyzowaną) i kieliszek ulubionej żurawinowej nalewki od mojej Siostry.
Na obiad był za to - między innymi - czerwony barszczyk. Prosty, szybki, klarowny i postny. Intensywny w smaku od dużej ilości buraków i słodko-kwaśny. Może i Wam posmakuje?
Składniki:
- 1 kg buraków pokrojonych w bardzo cienkie plasterki
- ok. 2 l wody
- 3 ziarenka ziela angielskiego
- 1 suszony prawdziwek
- cebula
- 1- 2 ząbki czosnku
- 2 liście laurowe
- kilka ziarenek czarnego pieprzu
- 1 - 2 łyżki octu
- łyżka cukru
- sól
- świeżo zmielony pieprz
- 2 łyżki oleju
Wodę zagotować z grzybkiem i przyprawami oraz połową cebuli. Dodać cienko pokrojone buraki, ocet (wtedy buraki nie stracą koloru!)* i powoli doprowadzić do wrzenia. Gotować jeszcze chwileczkę, a następnie odcedzić barszcz, a pozostałe buraki zalać raz jeszcze niewielką ilością wody i ponownie zagotować. Następnie znowu odcedzić wywar buraczany i dolać do garnka. Doprawić barszcz solą, zmiażdżonym ząbkiem czosnku, cukrem i świeżo zmielonym pieprzem oraz octem, gdyby okazało się go za mało. Połowę cebuli zeszklić na oleju i dodać razem z tłuszczem do barszczu, ale nie jest to konieczne, bo barszcz nawet bez tłuszczu jest bardzo smaczny.
Gotowy barszczyk wlewać przez sitko do miseczek lub filiżanek z dwoma uszkami, by cebula pozostała w garnku, a barszczyk był czysty i pięknie buraczany :)
* O dodawaniu octu na początku gotowania dowiedziałam się dopiero niedawno od Ani. Dotychczas zakwaszałam nim gotowy barszcz, a dla pogłębienia koloru dodawałam sok z surowego buraka startego na tarce. Ale przecież tu chodzi o barszcz, a nie o buraki, więc one wcale nie muszą zmięknąć i mogą gotować się bardzo krótko i z octem. Polecam - barszczyk jest pyszny, powstaje w mig, a można go podawać na przykład z ziemniakami albo z krokietami z kapustą lub pierogami.
Wieczorem zapaliłam świece i, popijając herbatę, czytałam o miejscu, do którego wkrótce się wybieram. Jeśli wyprawa dojdzie do skutku - napiszę. Pozdrawiam Was adwentowo i ciepło. Niech nam nie zabraknie śniegu!
10 komentarzy:
An-na u ciebie jak w bajce takiej co to się czyta kilkulatkom w wieczór przed wigilia , rozmarzyłam sie i poczułam się jak malutka dziewczynka(chodzi mi o lata , bo duża to ja nie jestem :P)
a barszcz zapowiada się rewelacyjnie tzn pysznie
Mnie też dziś wzięła chętka na barszcz. Taki z kiszonym własnym kwasem. Ale póki co jadłam po koreańsku, w sumie też buraki i to kiszone.
Lubię takie wieczory, a ostatnio takich mam mało...
Barszcz też lubię, a co :)
Aniu, powiało świętami...wszak to juz adwent...czas biegnie sprintem...nie nadążam, ale ja też już o świętach myślę, pozdrawiam!
Bardzo nastrojowy ten post, aż czuję aromat tej pysznej herbaty :) Pozdrawiam ciepło!
An-no, wspaniały wieczór.Powiało domowym ciepłem.
Ja też popijam herbaty z różnymi dodatkami, poprawiając sobie nastrój, bo jak wyjrzę za okno...
A barszczyk pyszny! Przypomniałaś mi,że wkrótce buraki trzeba zakisić.
Pozdrowienia!
Ach, robię podobny. Uwielbiam taki barszcz, mmm... I od razu zapachniało świętami :)
Jak ja bym się napiła barszczyku!:))
mój ulubiony barszczyk - rozbudził we mnie myśli o świętach...
pozdrawiam ciepło z nad kubka herbaty z nalewką wiśniową mojej babci :-)
Dziewczyny - barszcz polecam, bo metoda szybka i skuteczna i kolor nie znika...
Pozdrawiam Was adwentowo :)
Prześlij komentarz