Czasami jedzenie staje się pretekstem do wypicia kieliszka dobrego wina. Czasami gotujemy, by zwolnić tempo, bo czas wokół pędzi jak szalony, a my nie dajemy rady obowiązkom, wyjazdom, chorobom... Czasami mamy po prostu ochotę na danie jednogarnkowe, które możemy odgrzewać przez dni kilka, bo zajęcia nie pozwalają na dłuższy pobyt w kuchni.
Tym razem zatęskniłam za boeuf a la bourguignonne, czyli wołowiną po burgundzku. Lubię to danie i zapewne przygotowywałabym je częściej, gdyby nie okropny smak pieczarek, które od jakiegoś czasu smakują raczej wapnem niż grzybem i są upiornie twarde i głąbiaste. Czy ktoś wie, o co tu chodzi?
Zaryzykowałam jednak i kupiłam wszystkie składniki oprócz wina, bo miałam jakąś butelkę w domu. Jakąś - właśnie. Okazało się, że wino nie jest wcale francuskie, tylko hiszpańskie i że jest to doskonałe, trzymane na specjalną okazję, wino z regionu Rioha. Żal był wielki, ale mężnie wlałam wino do wołowiny, filozoficznie rozmyślając nad ceną, jaką płacimy za niektóre kulinarne przyjemności... I tak oto francuska wołowina po burgundzku stała się jedynie bardzo smacznym dodatkiem do pysznego hiszpańskiego wina.
Składniki:
- 1 kg wołowiny gulaszowej, pokrojonej w dużą kostkę (ok. 5 cm)
- 20 dkg wędzonego boczku
- 10 dkg masła
- olej do smażenia,
- 2 łyżki mąki pszennej
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- 1/2 kg małych pieczarek
- kilkanaście szalotek
- cebula
- por
- 2 ząbki czosnku
- 350 ml czerwonego wina burgundzkiego
- 500 ml bulionu wołowego
- marchewka
- sól, pieprz
- bouquet garni (natka pietruszki, liść laurowy, tymianek)
Zaczynamy od nagrzania piekarnika do 150 stopni C. W tym czasie na patelni rozgrzewamy połowę masła z kilkoma łyżkami oleju i smażymy pokrojony w kostkę boczek na rumiano. Po usmażeniu wkładamy go do żeliwnego garnka, a na pozostałym tłuszczu obsmażamy partiami wołowinę - aż się ładnie zrumieni. Wołowinę dokładamy do boczku. Teraz musimy z patelni zlać tłuszcz, nałożyć resztę masła i smażyć pokrojone w talarki warzywa: cebulę, pora, marchew i czosnek ( przez 3 minuty ). Po tym czasie posypujemy warzywa mąką i smażymy jeszcze przez 2 minuty, intensywnie mieszając. Wlewamy wino i bulion, i, znów mieszając, doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy 1 minutę. Całość wlewamy do garnka z mięsem. Potrawę trzeba teraz posolić, popieprzyć, dodać bouquet garni, koncentrat pomidorowy i wymieszać. Płyn powinien sięgać 1 cm powyżej warstwy mięsa - w razie potrzeby dolewamy więcej bulionu. Wstawiamy naczynie do piekarnika i pieczemy przez 2 godziny.
W tym czasie zajmujemy się czymkolwiek, na co tylko mamy ochotę*, bo wołowina powoli piecze się sama... Po upływie 2 godzin podsmażamy na dwóch łyżkach masła najpierw całe szalotki, potem pieczarki, też w całości. Cebulki i pieczarki dodajemy do mięsa i pieczemy jeszcze 0,5 godziny. Gotowe. Już jest pyszne, ale następnego dnia danie jeszcze zyskuje na smaku. Potrawę podajemy z resztą czerwonego wina, żałując, że zostało go tak mało... Pełen zachwyt!
* Ja miałam ochotę poczytać sobie eseje Zadie Smith, Jak zmieniałam zdanie, ale zwykle robię w tym czasie pranie albo sprzątam kuchnię ;)
14 komentarzy:
An-no! Wspaniałe! Brak słów przy takich smakach i aromatach!
Pozdrawiam:)
Bardzo lubię wołowinę po burgundzku.Zwłaszcza w towarzystwie dobrego czerwonego wina...
Jeżeli chodzi o pieczarki,to od jakiegoś czasu ich nie jem - są okropne! Podejrzewam,że do produkcji dodają jakiegoś chemicznego świństwa.Brrrrr.Chyba wolę boczniaki.
Zastępuję je grzybami sezonowymi.Ale co będzie zimą?
och, co za danie!
jaki aromat, co za smak!
Hm, nie zauważyłam zmiany w smaku pieczarek, przynajmniej w moim mieście :)
Bardzo lubię dodawać wino do potraw mięsnych, bo dodaje im "szlachetności", nawet jeśli są zupełnie prostymi daniami.
Zapraszam na swojego nowego kulinarnego bloga:
http://kraina-szczesliwosci.blogspot.com/
Bardzo lubię wołowinę po burgundzku, ale to danie nie musi zawierac pieczarek, u nas zawsze bez.
ach, coz to musi byc za wspaniale danie:)
Od samego czytania zrobiło mi się cieplej.Dobrze, ze wróciłaś i ocieplasz regularnie:-)
Pozdrawiam ciepło
Ach, jak apetycznie:) Tylko te dwie godziny:( Zapewne danie podałabym koło północy;) Ale może w jakiś weekend wypróbuję Twój przepis:)
Zajrzalam do oryginalnego przepisu Julii Child i on zawiera grzyby. No ale przecież nie trzeba zawsze sztywno trzymac sie przepisów, np moja siostra nie może jeść grzybów i gotując BB na pewno bym ich nie dodala.Z czym podawać(oprócz wina)tą potrawę??
A można się przysiąść Aniu?
:)
Aniu, podziwiem Cie, oj to pierwszy chyba raz gdy nie zrobilabym tego samego co Ty, w zyciu bym nie wlala wina Rioja do francuskiej wolowiny i to nie z powodu jakichs tam zasad kulinarnych, a tylko dlatego ze nasi przyjaciele Hiszpanie generalnie mowia, ze Francuz to najwiekszy nieprzyjaciel :)))
Sciskam!
Amber - to podobno jakieś "obce" pieczarki, te z supermarketu tak fatalnie smakują - sama nie wiem...
Kaprysiu - gotujesz w niedzielę i masz obiady na kilka następnych dni ;)
Aniu, Karmel-itko, Fuksio, Ago - dziękuję :)
Ori - fajnie zamieszać łyżką w takim wielkim garnku;) Zresztą - każde jednogarnkowe danie poprawia samopoczucie :)
ABily, miss_coco - wiem, ale ja lubię to danie z pieczarkami :)
Buruuberi - ja też już tego nigdy więcej nie zrobię!
Polko - zapraszam! To danie na kilka dni :)
matko, niemal czuje zapach...
Beato,
dzięki, że wpadłaś :)
Prześlij komentarz