Obiecałam, to prawda. Rodzina od jakiegoś czasu domaga się tradycyjnej ( oldscoolowej, można by rzec) napoleonki, zwanej w Krakowie kremówką, * z listkującym się ciastem na bazie margaryny i śmietany. Zaczęłam piec tę napoleonkę jeszcze jako nastolatka i potem towarzyszyła nam podczas różnych uroczystości rodzinnych albo umilała weekendy. Pomyślałam jednak, że takich napoleonek dziś już się nie piecze i że muszę tym razem nieco podrasować przepis... I choć samo ciasto jest bardzo smaczne, zamieniłam je na gotowe francuskie, a krem budyniowy wzbogaciłam o kilka składników (więcej żółtek, mniej mąki, laska wanilii) i otrzymałam doskonały crème pâtissière. Wyszło pysznie, choć mrożone ciasto francuskie nieco się napuszyło, a ja nie miałam serca go zgnieść ;)
Myślę, że następnym razem zgniotę i obrócę wierzchy, by porządnie przylegały do masy. Zapewniam jednak, że smak jest wyśmienity!
Myślę, że następnym razem zgniotę i obrócę wierzchy, by porządnie przylegały do masy. Zapewniam jednak, że smak jest wyśmienity!
Składniki:
Ciasto:
- gotowe ciasto francuskie
- cukier puder
Crème pâtissière:
- 1 litr mleka
- 6 dużych żółtek
- 200 g cukru
- 100 g mąki
- laska wanilii
- 2 łyżki masła
W garnku zagotować 3 szklanki mleka z laską wanilii przeciętą na pół. W drugim garnku ubić żółtka z cukrem, dodać szklankę zimnego mleka oraz mąkę i dobrze wymieszać trzepaczką. Wlać do masy żółtkowej przecedzone mleko z wanilią i gotować do zgęstnienia kremu, energicznie mieszając trzepaczką. Gęsty krem odstawić do wystygnięcia (warto go kilkakrotnie zamieszać, albo przykryć folią, by nie utworzył się kożuch) i zmiksować z 2 łyżkami masła.
Ciasto francuskie rozmrozić, rozwałkować, podzielić na pół, porządnie nakłuć, by zapobiec wybrzuszeniom i upiec każdy blat osobno w temperaturze 210 stopni. ( Ja wykorzystałam gotowe blaty firmy Frosta, z których każdy rozwałkowałam na długość blachy i upiekłam w dwóch partiach dwa razy po trzy, a blaty przeznaczone na wierzch napoleonki od razu przed pieczeniem pokroiłam na porcje). Następnie spody ciasta ułożyć na desce albo na blasze, wylać na nie stygnący krem i ułożyć wierzchy ciasta. Jeszcze tylko cukier puder - i gotowe! Napoleonka szybka i pyszna. Najsmaczniejsza po schłodzeniu w lodówce. Lepsza niż kiedyś, bo przecież nie wszystko co dawne było lepsze... A dotyczy to zwłaszcza przepisów kulinarnych. Pozdrawiam Was s e r d e c z n i e w dniu świętego Walentego :)
* podobno napoleonka to przekręcona nazwa włoskiej neapolitanki. Ale sama już nie wiem. Gdyby miała więcej warstw to nazywałaby się mille feuille, czyli tysiąc warstw...
Ciasto francuskie rozmrozić, rozwałkować, podzielić na pół, porządnie nakłuć, by zapobiec wybrzuszeniom i upiec każdy blat osobno w temperaturze 210 stopni. ( Ja wykorzystałam gotowe blaty firmy Frosta, z których każdy rozwałkowałam na długość blachy i upiekłam w dwóch partiach dwa razy po trzy, a blaty przeznaczone na wierzch napoleonki od razu przed pieczeniem pokroiłam na porcje). Następnie spody ciasta ułożyć na desce albo na blasze, wylać na nie stygnący krem i ułożyć wierzchy ciasta. Jeszcze tylko cukier puder - i gotowe! Napoleonka szybka i pyszna. Najsmaczniejsza po schłodzeniu w lodówce. Lepsza niż kiedyś, bo przecież nie wszystko co dawne było lepsze... A dotyczy to zwłaszcza przepisów kulinarnych. Pozdrawiam Was s e r d e c z n i e w dniu świętego Walentego :)
* podobno napoleonka to przekręcona nazwa włoskiej neapolitanki. Ale sama już nie wiem. Gdyby miała więcej warstw to nazywałaby się mille feuille, czyli tysiąc warstw...
24 komentarze:
No pierwsza klasa ta napoleonka! Bardzo mi sie podoba:)
Jeszcze nigdy nie robiłam, a może się kiedyś skuszę?
Pozdrawiam:)
An-no! Obiecanki-cacanki, bo tylko popatrzeć mogę:( Ale piękne i wierzę na słowo, że pyszne, bo jakże by mogło być inaczej u Ciebie!
Wiem, że pewnie nie mam szans, ale i tak zapytam - nie masz choć jednej odłożonej dla zmagającej się z grypą wielbicielki napoleonek...?
Majano - piecz, bo łatwe!
Anno-Mario - jaka szkoda, właśnie ostatni kawałek napoleonki odjechał do rodziny... Następnym razem :)
To jest przepis genialny w swojej prostocie! Fakt, mamy przecież możliwość kupienia gotowego francuskiego ciasta, więc tylko krem i już. Super:) Jakoś do tej pory sama na to nie wpadłam. Jak dobrze móc sobie zajrzeć do waniliowego blogu:)Pozdrawiam walentynkowo:)
Napoleonka cudowna!!!
Nie wiediałam, że frosta produkuje też ciasto francuskie. Poszukam!
Może zrobię taką napoleonkę? Zjadłabym!
A mnie takie napuszone napoleonki bardzo się podobają!Zwiewne i cudnie napakowane kremem waniliowym.
Och pyszne zdjęcia!
Jakie puchate to ciasto! Za napoleonkami, kremówkami i karpatkami nie przepadam, ale tej bym spróbowała z miłą chęcią.
Tyle napoleonek co ja w swoim życiu zjadłam to powinnam chociaż z jedną upiec ;-) A jednak nigdy się nie zdecydowałam. Dzięki za podrzucenie fajnego przepisu!
A ja właśnie wzięłam przepis na napoleonkę od mamy... I się szykuję - bo mówiła , że pyszna, a całe wieki jej nie piekła - nawet ja nie pamiętam jej smaku, więc to musiały być wieki. Ja znam tylko sklepową i nie lubię, ale Twoja, patrząc na skład kremu musiała być rzeczywiście pyszna:)
Serdeczności, Anno!
Napoleonka to w Krk kremowka, tak? Mowisz, ze niemodna? Ale wlasnie z wanilia i duza liczba zoltek to jednak jest dzisiejsza :)))
Uwielbiam to ciasto, niwazne jak sie nazywa!
napolenka wylada oblednie!!! pycha, ze palce lizac:)
Ale smakowite ciacho,tylko narobilas nam smaka,serdecznie pozdrawiam
dlatego nie obiecuję.
potem tez muszę wysłuchiwac xd
ale napoleonka wspaniała.
ten krem...za to ja lubie ;]
cudownie pyszna obiecanka!
Nazywanie kremowki napoleonką to świętokradztwo po prostu;-) A każda porządna podkarpacka gospodyni ze zgrozą odniosłaby się do pojecia "gotowe ciasto francuskie"
Bez względu na nazwę:-), za domową kremowkę lub karpatkę gotowa jestem złożyć w ofierze wlasną talię, więc patrzę na Twoje piękne zdjęcia z zazdrością, czekając na błogosławioną chwilę, kiedy się wreszcie upraworęcznię i zacznę piec jak normalny człowiek.
Pozdrawiam serdecznie
pięknie wygląda, aż ślinka cieknie
Ja Ci Aniu wierze na slowo, ze jest pyszna. Wyglada po prostu doskonale :))
Aniu, czy ja mogę wpaść na takie ciacho, przywiozę z sobą herbatkę :) Piękna jest ta napoleonka, właśnie taka "napuszona" :)
Kiedyś gdy piekłam z gotowego francuza, to po prostu napuszone ciasto przekroiłam na pół :)
Ale taka napuszoną też bym zjadła :)
Aniu jesteś niemożliwa:)))... człowiekowi po oczach takim ciastem? ...nazwałabym to sadyzmem kulinarnym na 'oszczędzającej' w jedzeniu słodkości:)
Cudowna...ach!!!
Ori, Buru - kremówka to w Warszawie taka napoleonka, ale z masą budyniowo-maślaną albo z bitą śmietaną ;)
Tili - zaprosiłabym z przyjemnością, ale... innym razem, bo jestem u Jagody w Bieszczadach!
Pinos - dzięki za radę!
Dziewczyny -napoleonka jest pyszna po prostu. Dziękuję za odwiedziny :)
Dziewczyny
mille foglie ma zazwyczaj 3 warstwy ciasta przelozone kremem - crema pasticcera :-)
Nazwa prawdopodobnie pochodzi od fakty , ze ciasto powinno byc wylistkowane w 1000 listkow. Robiac ciasto francuskie sklada sie je na 4x4x4x4x4 co daje nam 1024 listkow :-)
Anthony - dzięki! Ale na dwuwarstwową napoleonkę nie powiemy chyba mille feuille? Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz