Miały być Mazury albo dzika Suwalszczyzna, ale nie mieliśmy szczęścia... Uciekliśmy w popłochu na Hel i tam mogliśmy jak co roku podziwiać Bałtyk w rożnych odsłonach i godzinami spacerować po najpiękniejszych plażach na świecie. Naprawdę tak myślę! A przy odrobinie wysiłku udawało się nam uniknąć tłumów, plastiku i hałasujących dzieciaków (tak, wiem, że dzieci są przyszłością narodu, ale cudze potomstwo dało nam w tym roku w kość, a permisywni lub zmęczeni rodzice to chyba jakiś ogólnopolski problem; jeśli do wychowania dołączą się jeszcze dziadkowie, dla których ukochane wnuczę plujące do talerza albo grzebiące w śmietniku to istny cud i sama radość - to wiecie, o czym piszę...) Pogoda na szczęście nie zawsze dopisywała, więc plaże dostępne były tylko dla wytrwałych.
Godzinami siedzieliśmy w koszu plażowym albo spacerowaliśmy, mocząc nogi w wodzie i obserwując szybko przemieszczające się chmury. I cieszyliśmy się jak dzieci, kiedy mocno wiało, a fale załamywały się jedna po drugiej:
Nawet molo w Juracie nie było przy tak zmiennej pogodzie przeludnione:
Po raz kolejny przekonaliśmy się jednak, że Jastarnia ani Jurata to nie Sopot i poza zawsze przeludnioną Werandą nie ma gdzie się napić porządnej kawy ani zjeść dobrej ryby. Ale... wycieczka rowerowa do Kuźnicy zakończyła się kulinarnym sukcesem: ryby marynowane były wprawdzie takie sobie, za to turbot... turbot był doskonały! Bardziej soczysty od flądry, usmażony na świeżym tłuszczu i podany z masłem czosnkowo-koperkowym wart był wysiłku, czyli jazdy na rozklekotanym rowerze z wypożyczalni...
Turbot to w ogóle ryba magiczna (patrz: powieść "Turbot" Guntera Grassa) i trudno dostępna (okres ochronny od czerwca do końca lipca); ponadto - zbyt duża i droga, by mogła cieszyć się powodzeniem w smażalniach. Przyznam, że mimo to zawsze mam na niego ochotę, bo lubię turbota najbardziej ze wszystkich bałtyckich ryb i szczerze Wam polecam, nie tylko tego ze smażalni z widokiem na Zatokę i surferów:
Miłego lata! A propos: lubicie Bałtyk?
Miłego lata! A propos: lubicie Bałtyk?
20 komentarzy:
An-no,ja lubię nasze morze.Najbardziej Jastrzębią Górę lub właśnie Hel.Taka tradycja.
Mimo tej pogody i tak Ci zazdroszczę.
Wiem o czym piszesz.Moim zdaniem dzieci wychowywane są teraz skandalicznie!
Niestety,ja też uważam,że ryby nad Bałtykiem nie są dobre.Chyba,że własnoręcznie przyrządzone i kupione prosto od rybaka.
A turbot,wygląda pysznie!
Pozdrowienia!
Aniu, masz rację nasze plaże są cudowne, ja tez uważam że sa najpiękniejsze... co do 'swobodnych' dzieciaków to myślę że - jakie czasy takie dzieci - czyli szybkie , hałaśliwe i uciążliwe pod każdym względem... pewno nie wszystkie, wyjątki potwierdzają regułę...
i masz rację co do niesmacznych ryb (najczęściej mrożonych) w nadmorskich kurortach, jak kupie od rybaka i usmażę to wiem że jem dobrą rybę:)
Twój turbot spowodował u mnie ślinotok....
Zapomniałam, zdjęcia cudowne!!!!!
Amber - a znasz jakieś fajne miejsca w Jastrzębiej Górze?
Kass- Ty lubisz Kąty Rybackie, pamiętam...
A dzieci naprawdę byłyby normalniejsze, gdyby dorośli przywrócili odrobinę kindersztuby. Widziałam fajne dzieciaki, którym rodzice stawiali granice - mówili na przykład, jak trzeba zachować się w kawiarni, a czego robić nie należy i nie odbierali im wolności ani szczęścia... Ech!
Piekne zdjecia! Dawno juz 'naszego' morza nie widzialam... Wtedy lubilam je bardzo, ale czy nadal - nie wiem. Mam nadzieje, ze tak :)
Pozdrawiam serdezcnie!
Beo - morze na Helu jest niezawodne - żadnych glonów, kamieni, jeżowców, meduz i ludzkich śmieci. Tylko czysty piasek i woda.
A zdjęcia - już nie do końca odróżniam - robiliśmy oboje z M.
Dziękuję!
My wakacjowalismy zawsze na wyspie Wolin - bardzo mi sie tam podobalo :)
(mieszkalismy w domku w lesie, calkiem niedaleko plazy, piekne wspomnienia... :))
An-no,znam jedno,które kocham.
Napisz do mnie ,jeżeli Cię interesuje.Podam namiary.
Dzieliła nas An-no tylko zatoka:) Lubię Hel, na Mierzei Wiślanej pogoda nam dopisała, ale o turbocie tam raczej nie słyszeli, o bellonie tez nie, a to chyba najlepsza bałtycka ryba, niestety prawie niespotykana w nadmorskich restauracjach.
Piękne morskie ujęcia An-no:)
Pozdrawiam serdecznie.
Uwielbiam turbota i chyba szkoda byłoby mi go smażyć... Oj, zatęskniło mi się za naszym morzem, w tym roku widziałam je wyłącznie z okna samolotu ;((
Kocham Bałtyk i nasze piękne plaże, niestety nie podziela tej miłości moja rodzinka i w tym roku nie dali się namówic nawet na jeden dzień spacerowania po plaży :(
Ja nie bardzo lubię nasze morze,ale w tym roku się z nim przeprosiłam i nawet wykorzystałam upalny dzień na kąpiel. Na turbota nie trafiłam,ale zjadłam pyszną flądrę :)
Kaprysiu - już do Ciebie biegnę porównać wrażenia :)
Amber - napiszę, tylko się zalogować jakoś nie mogę....
miss_coco - ja też w domu nie smażyłabym turbota ;)
Joasiu, Grażyno - ja tylko kilka mórz w życiu widziałam i lubię... Bałtyk. No, może jeszcze Morze Śródziemne od strony Tel Awiwu ;)
A w kwestii ryb - to wiele jeszcze zostało do powiedzenia!
Nadmorskie spacerki mogę odbywać codziennie, mieszkam nad nim. Jednak w sezonie raczej z rzadka ze względu na morze turystów. Najczęściej jedziemy albo na Półwysep albo na Mierzeję ;)
Ryb, tych bałtyckich, jak na lekarstwo nawet w mieście Gdańsk, czy kurorcie Sopot. Już chyba taki urok, że prędzej zjesz mrożoną solę jak świeżego turbota czy certę.
Pees.
Dziś już oficjalnie się przywitam bo podczytuję od dawna :)
Piekne zdjecia!Tak bardzo tesknie za Baltykiem...Polskie plaze sa naprawde piekne...i ten zapach..jedyny w swoim rodzaju:)
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Bardzo miło było mi czytać relację, mieszkam w Sopocie całe życie, więc kocham Bałtyk całym sercem :)
Pięknie, aż wspomnienia się budzą. Spędziłam w tym roku tylko tydzień na Helu, a dokładniej w Jastarni i jestem po prostu zakochana w naszym morzu:)
Przepiękne i klimatyczne zdjęcia, mnie tez najbardziej odpowiadają pustawe plaże. To tego pierzaste chmury, wysokie fale i nisko położone słońce- niesamowite wrażenie. Pozdrawiam!
Kocham nasze morze...a dzieciarni i ich dziwacznych rodziców, to zapamiętałam sprzed 2 lat z Unieścia... Z radością wracałam do cichego domu. Szkoda, że jak się zwraca takiemu rozwrzeszczanemu dzieciakowi lat 4 godz. 23:30, by był cicho, to rodzice odwdzięczają się jeszcze głośniejszą rozmową i waleniem po drzwiach i oknach....
Anovi - witaj!
leandro, burczymiwbrzuchu - pozdrawiam serdecznie!
Karolino - my też w Jastarni byliśmy :)
Ivko - dziękuję :)
Loreen - no właśnie: my uciekliśmy z Suwalszczyzny między innymi z powodu obcych dzieciaków!
Prześlij komentarz