LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-05-05

Miłośnicy zwierząt, czyli o tym, jak nie zostałam psią mamą...

Długi weekend spędziliśmy w Puszczy Białowieskiej. W gospodarstwie (pensjonacie?) agroturystycznym nieopodal Hajnówki mogliśmy zachwycać się ósemką szczeniąt labradorów, które już przeznaczone były do sprzedaży. Nie odważyliśmy się zmienić naszego życia i wróciliśmy bez psa... Nie wiem, czy jesteśmy na to gotowi i czy kiedykolwiek będziemy. Ale zaczęłam to sobie wyobrażać: trzy - cztery razy dziennie spacer, ranne wstawanie i szybki powrót do domu po pracy, by wyprowadzić psa... Mieszkanie w bloku nie byłoby dla dużego psa dobre... Jesteśmy odpowiedzialni, więc nie zrobimy tego psu... Psy schroniskowe czekają na opiekunów... Poza tym - nigdy przecież nie mieliśmy psa! No i jeszcze: pies to po prostu kolejne dziecko w rodzinie, jak mówią psiarze... No tak - ale my przecież nie mamy dzieci... Uwielbiam psy, ale jestem przecież kociarą... Ech!


Szczenięta były oczywiście urocze - niezwykle łakome, nieporadne jeszcze, takie pączki, pulpety, kluchy... cudne i tyle, a matka - Atena - cierpliwa i wytrwała. Ja miękłam, mój Mąż - nie. Przez chwilę nawet wyobrażałam sobie siebie w nowej roli, ale zabrakło gotowości na taką rewolucję w życiu. Jeszcze nie teraz.

Po powrocie do domu czekało na mnie wyróżnienie na blogu Elisse - Kreatywne koty dla miłośników zwierząt. Elisse - dziękuję bardzo, choć nie wiem, czy zasługuję, bo mam tylko jednego grubego, w dodatku uczłowieczonego kota, który najpierw się na nasz widok ucieszył, potem obraził, by w końcu pokazać, jak tęsknił - czyli: wymruczeć się do ucha, poprzytulać, pobyć z nami i na nas, poprzeszkadzać w odpoczynku...

[kreatywnekoty.jpg]

17 komentarzy:

kass pisze...

Wspaniałe pyszczki!
Jak ja uwielbiam szczeniaki...i kociaki...i psy..i koty...i wszystko co ma łapy...

Elisse pisze...

Oj oczywiście,że się należy:D wyróżnienie znaczy! Ja zaczynałam od psa...a skończyłam ...ach, faktycznie tylko łosia jeszcze brakuje. W zeszłym roku odeszły od nas jeże, Jurek i Jerzyna, które doprowadziły nas nieomalże do ruiny finansowej. A w bloku z psem trudno, sama to przerabiałam, w biegu dziecko z przedszkola, potem pies, a później umordowana dopiero po zakupy:( Obiad był na kolację.
Trochę bez ładu i składu to wyszło, ale trudno:( Jestem wykończona, a już późno.
Dobranoc:)

Ewelina Majdak pisze...

Cudowne! Ja bym sie zlamala jak nic! :D Ale przyznaje Tobie racje w bloku biedny piesek zwlaszcza taki by sie meczyl. Nie moge oczu od tych zdjec oderwac! I gratuluje wyroznienia :)

Bea pisze...

Niestets masz racje, kazdy zwierzak w domu to wielki obowiazek, a pies w szczegolnosci. I mimo, ze kocham psy i psiara jestem do kwadratu, to w bloku i 'doroslym' zyciu niestety na razie psa juz nie bedzie :( Gdyby byl dom, ogrod, wiec, to pewnie by bylo inaczej, ale nie w aktualnych warunkach niestety.
Ale gdy widze takie szczeniachki jak na Twoich zdjeciach to tez mi sie serce sciska ;)

Pozdrawiam!

Bea pisze...

PS. Widze, ze 'wrocil' moj kot na stole! :))

Tilianara pisze...

Aniu, i nasz kicia jak wracamy z wyjazdów, najpierw się ucieszy, potem obrazi, a potem przychodzi pomruczeć i się poprzytulać :) Wspaniałe są koty jako towarzysze, ale i wspaniałe są psy. I myślę, że spokojnie można też dobrać taką wielkość psa do wielkości mieszkania i możliwości spacerów z nim w około, by zadowolić i psa i siebie :) A uwierz mi pies w domu to cudowny towarzysz, zupełnie inny niż kot - wiem, bo sama miałam i koty i psy w domu (wszystko na raz też) i tęsknię do tego czasu ... oj, chyba zbliża się czas wyprawy do schroniska :)

Gratuluję nagrody :)

Unknown pisze...

a my zawsze psiarze byliśmy. aż wylądowaliśmy z dwójką kotów ;)

Magoda pisze...

Labradory potrzebuję dużo ruchu i obecności człowieka. W bloku, wiele godzin czekając na swych właścicieli stają się apatyczne i nieszczęśliwe. Rozsądna decyzja An-no.
Pozdrawiam serdecznie.

Majana pisze...

Jakie cudowne pieski!!! Ach, chciałoby się pogłaskać i przytulić :))

Gratuluję wyróżnienia!:))

buruuberii pisze...

Aniu, fajnie to napisalas! Nie wiem jak Ci sie udalo oprzec, ale wszystkie Twoje "przeciw" maja wielka moc... Pozdrowienia sle :-)

An-na pisze...

Tak, dziewczyny - trudno się oprzeć takim maluchom, ale ja wierzę w moc argumentów Magody - szkoda przede wszystkim psów; labradory muszą mieć ruch i towarzystwo. Aby psu to zapewnić musiałabym co najmniej rzucić pracę, a najlepiej - wyprowadzić się za miasto. Może kiedyś? Trochę wam wszystkim, mieszkających w domach z ogrodem, zazdroszczę. Najbardziej chyba przestrzeni i ogrodu :)

margot pisze...

ach , ja nie wiem ,tzn ja wiem ja mam małe mieszkanie trzy koty (duże)
ale nie wiem ,nie wiem jak ja bym wróciła gdybym widziała takie cuda ....
p.s nagroda się należy nawet jakbyś miała jedna maleńką myszkę :)

An-na pisze...

No tak, Margot, i kiedy sobie rozważam alternatywny styl życia, to są w nim psiaki, koty (koniecznie kilka!), może kozy i konie. Tylko czy ja miałabym odwagę? Że o siłach nie wspomnę ;)

Kuba pisze...

A ja jeśli można poproszę kilka słów o tym gospodarstwie, w którym gościliście. Właśnie się rozglądam za jakimś miłym miejscem na weekendowy wypad.
Czy posiadają swoją stronę?

An-na pisze...

Kuba - gospodarstwo to leży blisko puszczy (co tam nie jest wcale takie oczywiste), właściciele zainwestowali sporo i każdy z gości ma pokój lub apartament z osobnym wejściem. No i jelenia można zjeść i pogadać sobie przy domowej nalewce...
Podaję adres:
www.przylesie.bialowieza.pl

Małgoś pisze...

Ach, bo tak zawsze jest: widok szczeniaka rozczula, rozkleja i powoduje, że w człowieku otwierają się szerzej drzwi do serca. Tylko tak rzeczywistość taka bardziej szara, bo zwierzak szybko rośnie, wkrótce nie przypomina tej słodkiej kuleczki, a obowiązki (chyba coraz większe) pozostają. Dlatego, choć i ja pochylam się nad każdym małym stworzonkiem - nie mam odwagi zmierzyć się z tym wszystkim co później trzeba pogodzić. I podobnie jak Bea, gdybym miała dom, ogród...pewnie ani jednej minuty bym się nie zawahała. A teraz tak trudno wytłumaczyć mi siedmioletniemu synowi, że piesek to nie zabawka...

An-na pisze...

Małgosiu - u mnie to po prostu przymiarka do - być może nigdy niezrealizowanego - projektu zmiany stylu życia, którego pies mógłby być symbolem. Niestety, dom z ogrodem pod Warszawą to jakby rzucić się na głęboką wodę i odwrotu nie ma. A czy ja bym to naprawdę polubiła? Czy chciałabym dojeżdżać do pracy półtorej godziny - jak moje koleżanki? Zatem na razie: ani ogrodu, ani psa...