LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2010-02-11

Tłusty czwartek, więc pączki...

 Postanowiłam dziś usmażyć pączki, bo i tak należało uczynić zadość tradycji  i zjeść kilka pączków bądź faworków z cukierni, a tego, zwłaszcza dziś,  nie chciałam. Nie w tłusty czwartek - wtedy pączki są przecież najgorsze! Wybrałam zatem  przepis znaleziony przez Basię i Micha i postanowiłam (po cichu...) dołączyć do zabawy. Ale... internet  odmówił  posłuszeństwa na kilka godzin i zdana byłam na przepisy z książek kucharskich albo z głowy. Przyglądająca się mojej krzątaninie Mama ratowała mnie jakimiś zapamiętanymi z kulinarnego programu uwagami, ale ja spokojnie, na pełnym luzie, stworzyłam sobie przepis własny  (w końcu to tylko pączki!) - i pogadując - od niechcenia  ubijałam żółtka, wyrabiałam ciasto, mieszałam powidła i smażyłam  pączki, nie przejmując się, że nie wszystkie mają tę samą wielkość, bo nagle zachciało mi się usmażyć kilka nieco mniejszych... 

Uzyskałam w ten sposób 25 sztuk  lekkich jak mgła, puszystych pączków, nadzianych   pysznymi domowymi powidłami śliwkowymi od Mamy. W sam raz dla Rodziny  - do zjedzenia na  miejscu i na wynos oraz  dla Męża, który dzisiejszy obiad zaczął właśnie od pożarcia 4 sztuk. Właściwie to Mu powinno wystarczyć, ale nic z tego - pyta, czy może zjeść kolejnego... No cóż -  On  l u b i  pączki, a ja...
A ja  skonstatowałam, że najlepsze w świeżych pączkach są... domowe powidła  oraz że...  aby odzyskać smak domowych pączków (takich  b a b c i n y c h, od tej przysłowiowej babci, naturalnie)  musiałabym usmażyć wielkie, twarde i ciężkie gnioty -  tak  pyszne dla mnie kiedyś - a to nie wchodzi w rachubę, nie honor! Tak więc  w tym wypadku smak dzieciństwa uważam za niemożliwy do odzyskania. (Kiedyś usmażyłam z kuzynką pączki jeszcze delikatniejsze i bardzo byłam  ich doskonałością zawiedziona. Miały być przecież  d o m o w e).

Jakież było potem ( po odzyskaniu nie tyle smaku, ile kontaktu ze światem - za sprawą internetu)  moje zdziwienie, kiedy okazało się, że odtworzyłam przepis niemal identyczny jak ten, który zaproponowała Olcik w ramach Weekendowej Cukierni. Kiedy się spokojnie  nad wszystkim zastanowiłam, uznałam, że to przepis klasyczny i widziałam go zapewne w wielu miejscach., stąd pamiętam... Co więcej - jest to właściwie przepis Marii Disslowej, zaproponowany przez Basię i Micha... Podaję więc go   z moimi zmianami i uwagami. Nawet obwódkę zrobiłam, choć nie lubię. Ale  skoro ma dowodzić doskonałości pączka - to proszę bardzo... Dołączam więc z radością, choć  w nie do końca zamierzony sposób, do Weekendowej Cukierni Polki*, prowadzonej tym razem przez Olcik:) oraz do zabawy Buruuberii i Micha z Aromatycznego :)

*Polko, Olcik - miałam dołączyć dopiero przy makaronikach ;)
 
Pączki bardzo dobre
Przepis pochodzi z książki "W kuchni babci i wnuczki" wyd. Nowy Świat 
 Składniki:
  • 1/2 kg przesianej mąki
  • 5 dag drożdży (dałam jednak mniej - 3 dkg)
  • 6 łyżek cukru (u mnie więcej - 8)
  • szklanka mleka (ok. 250 ml)
  •  szczypta soli
  •  5 żółtek (ja dałam 6)
  •  5 łyżek masła
  •  otarta skórka z cytryny
  • 1/2 kieliszka spirytusu lub kieliszek wódki ( u mnie likier pomarańczowy)
Do nadziewania pączków:
  • konfitura z dzikiej róży /ja lubię powidła śliwkowe, poza tym: mam  różę w cukrze o tak intensywnym smaku, że obawiałam się jej użyć,  zmieszałam tylko odrobinę różanych płatków  z częścią powideł)
Do smażenia:
  •  ok. 1/2 kg smalcu/ olej rzepakowy
1. Drożdże rozprowadzić z łyżką mąki i cukru ciepłym mlekiem.Poczekać, aż wyrosną.
2. Utrzeć żółtka  z resztą cukru. / Ja je ubiłam na parze.
3. W miseczce połączyć mąkę z drożdżami, utartymi żółtkami, skórką z cytryny, szczyptą soli, spirytusem i wyrabiać. /Zrobił to za mnie robot.
4. Pod koniec wyrabiania, kiedy już ciasto jest doskonale wymieszane i lekko odstaje od łyżki lub dłoni, dolać stopione masło. Ciasto powinno być dość "wolne", czyli rzadkie, a także delikatne. Zostawić do wyrośnięcia.
5. Wyrośnięte ciasto rozwałkować lekko na grubość palca na wysypanej mąką stolnicy. Wycinać szklanką krążki, na środek nakładać konfiturę z róży. Można nakrywać takim samym krążkiem wyciętym z ciasta. Można też rozwałkować ciasto nieco grubiej i wycinać jeden krążek, który po nałożeniu konfitury różanej zlepiać palcami w jednym miejscu, tworząc jakby pakiecik.
6. Układać gotowe pączki na serwecie posypanej mąką. Pączki zlepiane z jednego krążka kłaść miejscem zlepienia w dół.
7. W dość obszernym naczyniu rozgrzać smalec /olej/. Powinien być dość gorący, ale nie palić pączków; sprawdzić można wrzucając kawałek ciasta, jeśli się lekko, niezbyt gwałtownie rumieni, temperatura jest odpowiednia. Smażyć po kilka pączków na umiarkowanym ogniu - nie gwałtownym, lecz i nie za lekkim, aby nie nasiąkały tłuszczem. Po jednej stronie smażyć pod przykryciem, a po drugiej, po przewróceniu pączków przy pomocy patyczka czy widelca, bez przykrycia, wtedy utworzy sie wokół pączka ładna, jaśniejsza obwódka.
8. Po usmażeniu na brązowo, wyjąć pączki, osączyć z tłuszczu ma bibule, posypać cukrem pudrem przez sitko lub polukrować.
A teraz - zjem sobie pączka lekkiego jak mgła i wypiję filiżankę herbaty z dodatkiem płatków róży. Niech zima trzyma, jest pięknie! Miłego,  pełnego kalorii, wieczoru, kochani :)
 

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie ma co narzekać na to, że zbyt idealne! Bo choć owszem, fajnie jest, kiedy mają swój charakter i smakują "domem babci", to jednak najważniejsze, że smakowały! A chyba nie ma lepszej rekomendacji niż zjedzenie ponad czterech przez Męża! ;))

Pozdrawiam!

Monika. L pisze...

Och, pączucie jak malowane!

Tak mi się podobają. Oj ta zima trzyma, trzyma...dziś miałam kryzys w drodze do biblioteki...

Miłego wieczoru Anno :)
M.

kuchasia pisze...

Pączusie pierwsza klasa!! Piękne wyszły i nie dziwię się, że Małżonek skonsumował więcej niż jednego :-) P.S. Mój również przechodził od wczoraj samego siebie - 3 ad hoc świeżo po wyjęciu z piekarnika + niezliczona ilość w dniu dzisiejszym :-)

margot pisze...

wow , jakie udane i apetyczne , skubnę tylko jednego , dobrze?

buruuberii pisze...

An-na, starsznie przyjemnie sie czyta Twoj wpis - niewiarygodnie, paczki mojej babci to wlasnie byly takie twarde kulki, z milimetrem smalcu na powierzchni na drugi dzien - a jakie byly dobre :-)
Ciesze sie, ze do nas dalaczyals - nie zdawalam sobie sprawy, ze kankurujemy w Cukiernia, ale ty masz swieta racje, przeciez do cukierni mozna dolaczyc i z Disslowa. Paczuchy jak malowane, zgdazam sie w kwestii powidel, o tak.
Usciski!

Majana pisze...

Piękne pączki!:))
MACHNIOM ! Przyszłam z faworkami:)

spencer pisze...

Aaaaale apetyczne te pączki... Dlaczego moje takie nie są;((

Bea pisze...

Podziwiam Anno! Ja z pewnoscia bym sie smazyc paczkow nie odwazyla... Poza tym bylabym zmuszona sama je zjesc, wiec... moze lepiej bym nie probowala ich jednak robic ;)

A te b-a-b-c-i-n-e smaki sa faktycznie wspaniale, dla mnie to bardzo nostalgiczne...

Pozdrawiam!

Patrycja pisze...

Chylę czoła. Przed doskonałymi pączkami, luzem podczas przygotowania. Tyle roboty a Ty to wszystko ze śpiewem na ustach:)
Wspaniałe!

Pozdrawiam ciepło!

kasiaaaa24 pisze...

U mnie też wczoraj jadło sie pączki na każdy posiłek - a w zasadzie zamiast niego :) Musi nam wystarczyć do przyszłego roku :)

kass pisze...

Aniu pączki z mojej dziecięcej pamięci też były ciężkie i solidne, jednak baaardzo smaczne...i zawsze z lukrem, do dzisiaj wolę z lukrem...Twoje wyglądają pysznie!

Waniliowa Chmurka pisze...

Super!
Cieszę się, że takie puchate wyszły, Ja po swoich pierwszych (z tego przepisu) czuję niedosyt, ale cóż.. następnym razem będzie lepiej.
Pozdrawiam.
Piękne, no!

An-na pisze...

Moniko, Spencerze - dziękuję Wam za pochwały sercu miłe. I lepszego nastroju życzę :)

Margot - ale Ty chyba wolisz faworki? ;) A swoją drogą - smaki dzieciństwa tak nas kształtują, że potem trudno niekiedy polubić to co delikatniejsze i bogatsze, prawda?

Majano - miałam nadzieję, że przyjmiesz propozycję :)

Buruuberii, Kass - ja wolałam takie pączki z drugiego dnia, mniej świeże!

Olciaky - cieszę się, że mogłam upiec prawie identyczne jak Ty;)

Patrycjo - faktycznie, ze śpiewem na ustach, bo ja mam taki styl gotowania - od niechcenia. Wtedy się nie męczę :)

Beo - nie wierzę! Ty nie potrafiłabyś usmażyć pączków?! E tam...

Zaytoon, Kuchasiu, Kasiu - - Mąż dziś też ma ochotę na... pączki! Pozostanie z tą ochotą sam na sam...

An-na pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bea pisze...

Hmmm... Nigdy ichnie pieklam, wiec nie wiadomo co by mi wyszlo ;)

Bea pisze...

ich - nie ;))

Anna pisze...

Pączki są genialne :)