LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2012-01-18

Yalla balagan! Pieczone warzywa. Pieczona ryba.

 Lubię słowo bałagan - za polskie i żydowskie (jidysz) brzmienie. Uwielbiają je Izraelczycy i pokrzykują często yalla balagan!, co w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej tyle: "róbmy bałagan!" czy też "chodźmy bałaganić!" Samo yalla! to takie arabskie ponaglenie ;) 

Zatem - róbmy bałagan i pieczmy warzywa! Yalla, yalla! Surowe pięknie się prezentują, a po upieczeniu przypominają niezły kulinarny bałagan... Tak bardzo lubię pieczone warzywa korzeniowe, że spontanicznie oderwałam się od komputera (co jest o tyle znamienne, że  z a b r a ł a m  się wreszcie do pracy...) i upiekłam je na lunch. Z rozpędu dodałam również rybę w papilotach, ale  - zapewniam - nie jest to konieczne. 

Oto moje pieczone zimowe warzywa:

Składniki:
  • 3 marchewki
  • 2 pietruszki albo 2 korzenie pasternaku
  • 2 cebule czerwone
  • 3-4 ziemniaki
  • kilka ząbków czosnku
  • 2 łyżki oleju
  • 2 - 3  łyżki octu balsamicznego
  • gruba sól morska
  •   świeżo zmielony czarny pieprz
  • gałązki świeżego tymianku i rozmarynu
  • świeży liść laurowy (suszonego nie daję w ogóle, jest zbyt aromatyczny i gorzki)
Pietruszki i marchewki obieram obieraczką i kroję w długie słupki, cebule i ziemniaki  kroję na połówki albo  na ćwiartki - jeśli są duże, ząbki czosnku bez łupinek dodaję w całości  i mieszam wszystko z przyprawami,  ziołami, olejem i octem balsamicznym. Piekę około godziny (może krócej, to zależy od warzyw i piekarnika) w temperaturze 200 stopni, kilkakrotnie mieszając, by równomiernie się rumieniły i nie przypalały. Powinny pozostać jędrne i chrupiące. 

Po upieczeniu posypuję warzywa raz jeszcze pyszną solą, najchętniej w płatkach, bo doskonale smakuje i nie jest gorzka. 
Wszystko  skrapiam jeszcze niefiltrowaną oliwą i posypuję świeżymi ziołami. Podaję z... niczym albo z rybą. Można taki warzywny bałagan posypać miękkim  owczym lub kozim serem i będzie pysznie. Yalla balagan!
Rybę piekę osobno, w papilotach, żeby warzywa nie przeszły jej smakiem. Tym razem miałam łososia, którego skropiłam oliwą, posypałam cytrynowym pieprzem i solą, zawinęłam w pergamin i piekłam na blaszce obok warzyw około 10 minut. Polecam!
A do czytania rekomenduję "Książkę" Mikołaja Łozińskiego, który wczoraj otrzymał Paszport "Polityki". Do słuchania zaś - odkrytą dzięki Małgosi - Julię Marcell, która wczoraj również została nagrodzona Paszportem "Polityki".

16 komentarzy:

margot pisze...

to ja poproszę tego bałaganu (bez rybki) bo pysznie się prezentuje:D

An-na pisze...

Margot - proszę bardzo! Mąż zjadł przed chwilą warzywa i powiedział : "dobre to było!" Wiadomo, że takie warzywa są doooobre, ryba niepotrzebna ;)

Bea pisze...

Masz racje Anno, tego typu 'korzeniowy' balagan jest wyjatkowo smaczny! U mnie, gdy tylko nie mam pomyslu na obiad / kolacje, sa wlasnie albo warzywa pieczone, albo ewentualnie zupa ;)

Pozdrawiam serdezcnie!

Majana pisze...

Świetny ten bałagan! Niezwykle mi się podoba!:)

Beata pisze...

Jeju, jak to wygląda i niemal pachnie z ekranu:) uwielbiam warzywa na patelnię, ale to chyba jest lepsze!

kaprysia pisze...

Warzywka zawsze mniam:)Pozdrawiam:)

Monika. L pisze...

Wygląda super, a że ja także uwielbiam pieczone korzeniowe - to koniecznie się skuszę. I z rybą!

pozdrawiam
M.

Agata - Dietetyczne Fanaberie pisze...

Same zdrowe rzeczy! Wygląda apetycznie :) Szkoda, że nie mamy w nawyku jedzenia wieskzej ilości ryb :(

Agnieszka Arnold pisze...

ja pierdziu ale pychota i do tego prawie dietetyczna:) się skusze jak nic!

Niania w Paryzu pisze...

ale super!

Saratelka pisze...

Pięknie wyglądają takie warzywa - zarówno przed jak i po upieczeniu :D Obie wersje mają swój urok i tyle wspaniałych kolorów! :)

Monika pisze...

Pamiętam jakąś długą dygresję na temat "yalla" z lektoratu hebrajskiego, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć o co chodziło, ech, chyba dzięki Tobie przetrząsnę nieużywany od jakichś 5 lat podręcznik ;)

A pieczone warzywa mam przynajmniej raz w tygodniu, dużo ziemniaków, dużo czosnku, coś czerwonego/pomarańczowego i od jakiegoś czasu seler + sos ze śmietany/jogurtu (w zależoności od humoru - z tymiankiem, papryką albo czarnuszką) - taki bałagan lubię bardzo :-)

Serdeczności An-no :)

An-na pisze...

Moniko - okrzyk yalla, yalla! - służy między innymi do ponaglenia wielbłądów. Tak mi mówili w Izraelu :)

An-na pisze...

Dziewczyny - dziękuję za odwiedziny :)

buruuberii pisze...

"Yalla" to naprawde izraelski fenomen, uwielbiam w Izraelu ten dysonans, niby arabskie, "nie nasze" a jednak swojskie :)) I "yalla mbye", koniecznie m-bye! Znow sie rozmarzylam...
Ania, wiesz i mnei pieczone warzywa kojarza sie z Bliskim Wschodem, poelcam Ci nast razem zabkow czosnku nie oierac, powaznie, te Łupinki maja cos w sobie!

An-na pisze...

Buru - czasami ząbków czosnku nie obieram, zwłaszcza wtedy, kiedy ich dużo piekę. Ale te korzeniowe warzywa jakby bardziej mdłe od innych;)

"yalla mbye"! - nie słyszałam...