LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-11-08

Kłopoty z barszczem. Ukraiński


Tak, z barszczem ukraińskim nie ma żartów, wystarczyć poczytać przepisy i komentarze w internecie, by okazało się, że to, co gotujemy od lat, na miano barszczu ukraińskiego nie zasługuje;). Nie podejmuję się w tym miejscu rozstrzygać, kto ma rację, bo przecież barszcz to zupa międzynarodowa -  i polska, i rosyjska i - może przede wszystkim - ukraińska. Podobno barszcz z fasolą to już barszcz wołyński, a ukraiński musi być gotowany na wołowinie, z kapustą i duszonymi osobno warzywami, pokrojonymi w zapałkę.

W mojej rodzinie z Lubelszczyzny gotowało się taki barszcz na wieprzowinie, z dużą ilością startych buraków i z włoszczyzną, a doprawiało solą, pieprzem, pomidorami, śmietaną, czosnkiem i majerankiem. A otóż nie! Nie tak - żadnego majeranku, żadnej wieprzowiny, żadnej śmietany wlewanej wprost do garnka. Barszcz ma być rubinowy w kolorze, słodko-kwaśny od dużej ilości pomidorów. Warzywa (buraki, marchew, pietruszka i cebula) mają być pokrojone w zapałkę i niezbyt długo duszone na maśle. A poszatkowana kapusta  i ziemniaki gotowane są w rosole wołowym. Taki barszcz ugotowała nam kiedyś Iwanka, a ona spod Lwowa... Taki barszcz, mocno czerwony, z dużym kleksem gęstej śmietany, zapamiętał mój Ojciec, kiedy po raz pierwszy wyjechał na Ukrainę. Wspominał go z rozrzewnieniem... Najbardziej zdziwiło mnie, że buraków w tym barszczu jest niezbyt dużo, za to wszystkie warzywa są chrupiące i apetyczne.

 Pomyślałam, że podam tu dwie wersje barszczu ukraińskiego - moją, zapożyczoną jak zwykle od Neli Rubinstein i tę ukraińską, bo ciekawa i daje pyszny rezultat. A w ogóle można ten wątek barszczu poprowadzić dalej - w mojej wiejskiej rodzinie i u różnych znajomych gotowało się różne  barszcze: biały (na wędzonce i na schabie), z kapusty kiszonej ze śmietaną - taki zabielany kapuśniak, koniecznie zwany barszczem (jak myśmy go uwielbiali!), i czerwone: - zabielany z burakami -  podawany z ziemniakami okraszonymi przysmażoną cebulą, ukraiński, czerwony czysty z pasztecikiem , z pierogami, uszkami, z fasolą. Najpyszniejszy na świecie wielkanocny barszcz kiszony, z na wywarze od szynki, z dodatkiem wędlin, tartego chrzanu i jajem na twardo poznałam później, gdzieś u kogoś... O kurczę! Może pora na dzisiejszy przepis, świetny na listopadową słotę.

Składniki:
  • bulion wołowy ugotowany na szpondrze, rostbefie, z włoszczyzną, liściem laurowym, pieprzem, solą i zielem angielskim
  • 1/2 kg młodej fasoli Jaś - nie gotuje się długo, tyle, ile czasu zajmie nam przygotowanie zupy (starszą fasolę trzeba namoczyć na noc)
  • mała puszka przecieru pomidorowego
  • marchew
  • pietruszka
  • cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 4-5 ziemniaków
  • 25 dkg kapusty białej (to, co zostało na przykład od gołąbków, może być sparzona)
  • 1/2 kg buraków
  • sól, pieprz, ocet do smaku
Najpierw gotowałam sobie w jednym garnku rosół wołowy, a w drugim fasolę. Gdzieś tak po godzinie przystąpiłam do dalszych działań, czyli do obierania, krojenia i gotowania warzyw. Poszatkowaną kapustę i pokrojone w kostkę ziemniaki wrzuciłam do rosołu, a pozostałe pokrojone warzywa - na patelnie. Na jednej patelni podsmażyłam na maśle pokrojone w zapałkę buraczki, podlałam je bulionem i dusiłam pod przykryciem około 20 minut. Na drugiej patelni podsmażyłam cebulę, pokrojone w zapałkę marchew i pietruszkę i dusiłam, aż zmiękły nieco (kilka minut). Dodałam wtedy przecier pomidorowy i dusiłam dalej. Po około 10 minutach warzywa były miękkie i mogłam dodać je do zupy, w której zdążyły już ugotować się kapusta i ziemniaki. Kiedy fasola ugotowała się na miękko, dodałam ją do barszczu. Potem posiekałam czosnek, roztarłam go z solą i wrzuciłam do zupy. Następnie zaczęło się próbowanie i ostateczne doprawianie - łyżka octu, jeszcze trochę soli, czarny pieprz...
W miseczce ułożyłam mięso, zalałam je  barszczem i zupę ozdobiłam kleksem kwaśnej śmietany. Była pyszna!
W mojej wersji gotuję wszystko, poza burakami i fasolą, w jednym garnku, a buraki ugotowane albo upieczone w całości ścieram na tarce pod koniec gotowania. Dodaję też śmietanę i majeranek. 

A ponieważ ja w kuchni zachowuję się czasami heroicznie, zdradzę Wam, że połowę wywaru odlałam i mam pyszny rosół albo bulion do zamrożenia, mięso z niego zużyję do naleśnikowego farszu albo na pasztet, warzywa pokroiłam na jarzynową sałatkę, a fasoli ugotowałam kilogram i z większej części zrobiłam fasolkę po bretońsku. Co za gospodarna żona! Zasłużyła na medal. Będziemy to jeść przez tydzień...


 Nie mogłam nie zareagować! Ostatnio na blogach nie tylko kulinarnych pojawiła się informacja o dramatycznej wprost sytuacji kotów w opuszczonej przez ludzi Stoczni Gdańskiej. Pomóżmy! Mój kot to wypasiony, ważący 8,5 kilo kastrat, przytulany i całowany codziennie. Właśnie uroczo chrapie w objęciach Męża. Inne koty żyją w warunkach koszmarnych i nie można pozostać obojętnym. Są ludzie którzy już się nimi zajmują, ale pieniędzy i wolontariuszy potrzeba nadal, więc kliknijcie ten link i zobaczcie sami, jak można jeszcze pomóc. Pozdrawiam cieplutko:)

18 komentarzy:

Gosia pisze...

Petycje podpisalam,tez mnie ta sytuacja kociakow przeraza,tym bardziej,ze te futrzaczki to przytulaski sa ,lacznie z moja :)
Zupka pyszna-jak ja zwal,tez bardzo lubimy :)
Pozdrawiam :)

Majana pisze...

Bardzo lubię barszcz ukraiński, sycąca, rozgrzewająca, konkretna zupka :))

A kociaczki są takie kochane, przeraża mnie sytuacja tych słodziaków :(

Magoda pisze...

Jakże ja lubię barszcz ukraiński! Oczywiście robię w wersji wegetariańskiej :)))
Jakkolwiek Ty byś go nie robiła na pewno jest przepyszny! A te cuda, które przygotujesz z "odpadów" barszczowych - podziwiam Twój heroizm.
A na marginesie - najgorszy barszcz ukraiński jadłam na Ukrainie. To była lekko ciepła woda ze startymi burakami. Nie dałam rady skonsumować tego świństwa.
Dziękuję Ci za wspomnienie o stoczniowych kotach!
Uściski od całej magodowej drużyny!!!

grazyna pisze...

Dla mnie barszcz ukraiński obowiązkowo z fasolą! Ja robie na naturalnym kwasie burakowym- piekny kolor i mnóstwo witamin. lecę zobaczyć, co z tymi kotami. Mój pieszczoch właśnie grzeje mi łóżko...

An-na pisze...

Gosiu - dziękuję i pozdrawiam :)

Majano - cieszę, się że piszesz. Ja nie mogę zostawiać u Ciebie komentarzy, bo popełniam jakiś błąd przy logowaniu

Magodo - ja też na Ukrainie takie sobie barszcze jadłam, a sama równie często gotuję wegetariańską wersję :)

Grażyno - też sądzę, że najlepszy barszcz jest na domowym zakwasie. Właśnie mi o nim przypomniałaś :)

An-na pisze...

A co do kociaków - warto pomagać w konkretnych sytuacjach, zwłaszcza takich jak ta, bo wiadomo, że dobrzy ludzie coś na miejscu zorganizują. Petycję do władz też podpisałam.

Pozdrawiam Was serdecznie :)

MariaPar pisze...

Co dom, to inny przepis na barszcz, ale każdy jest dobry. Pozdrawiam.

savannah pisze...

A ja od 20-tu lat przyrzadzam, a wlasciwie kisze, barszcz na jarzynach i z wszystkimi przyprawami. Tak gotowy, zakiszony barszcz podgrzewa sie tylko zeby byl goracy (absolutnie nie gotowac bo zniszczymy witaminy)i wspanialosc gotowa!!!! Jest przepyszny, a przepis mam od jednej starszej pani, ktorej to babcia byla kucharka u jakiejs hrabianki...:) pozdrawiam wiec smakowicie

kass pisze...

Aniu barszcz to jedna z moich ulubionych zup, czy ukraiński czy postny-wigilijny wszystkie uwielbiam, gotuję zazwyczaj na kurczaku, albo w wersji wegetariańskiej.
Co do kotów to trzeba o tym mówic i wołac o pomoc, te zwierzaki same zginą!
Pozdrawiam z deszcowego Wrocławia, ale mimo to cieplutko!

Ewelina Majdak pisze...

U mnie w domu od zawsze gotuje sie ten z fasola Jas. Ja innego ukrainskiego nie znam i chyba nie chce znac bo ten jest pyszny :)
Anno wieki u Ciebie nie bylam przepraszam. Mam nadzieje na dniach rozwiazac sprawe z internetem!
Buziaki,

e.

Ori pisze...

Przyznam, że ze wzystkich Twoich opowieści najbardziej lubię te "zupowe". Tężeż dzisiejszą mozna do poduszki czytać - koi, rozgrzewa i naucza:-)
A kocia akcja zatacza coraz szersze kręgi i dużo dobrego dla kotów uczyniła!!!!
Pozdrawiam gorąco

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Łojej, czyli my przez lata barszcz wołyński miast ukraińskiego wsuwaliśmy? :)

Tak czy siak, uwielbiam. U-wiel-biam!

i w końcu kiedyś sama zrobię...

;)

buruuberii pisze...

A ja no ani wolynskiego, ani ukrainskiego nie znam... no dobrze, znam z nazwy, a jak teraz u Cebie Anno takie kompendium, to trza zakasac rekawy, odrzucic Nele ukochana i do pracy sie brac :-)

Pozdrawiam serdecznie!

PS. Do kociej akcji przylacze sie, nie zdawalam sobie sprawy ze taka sytuacja jest mozliwa...

Aga z Zapiecka pisze...

A w moim domu to jada się czerwony z burakami, zabielany i z okraszonymi ziemniakami...mniam!!
Dawno, dawno temu jadłam barszcz (ponoć) ukraiński, tłusty niemożebnie, z białą kapustą (nie mogę się przekonać do tego dodatku w zupie, a z brukselką już nie mam tego problemu he he) i fasolą... i nie moge sie od tamtej pory przełamać :)

Ale fajnie się zgrałyście z Basią z buraczkami :) dołączę do Was niebawem :)

Pozdrawiam
Aga

Elisse pisze...

No to mnie zastrzeliłaś tym barszczem:))I jeszcze się okaże ,że ruskie pierogi które robię, też wcale nie są naprawdę ruskie , tylko po modyfikacjach:)Barszcz ukrainski uwielbiam, taki z warzywkami, kapustką...uhhh...szkoda,że dzisiaj na obiad nie ma:( A Twój kastrat uroczy, a że biało- czarny, to na zdjęciu go widać dokładnie i widać,że taki śliczny.
buziaki Aniu, pędzę gotować zupke warzywną z kalafiorkiem i fasolką szparagową!

olla pisze...

Po przeczytaniu Twojego wykładu barszczowego dochodzę do wniosku, że mam pojęcie o tej zupie nader mgliste, ponieważ wymieniasz składniki, o których bym nie pomyślała (kapusta, koncentrat), sposób gotowania też jest dla mnie nowością. Nic dziwnego, w naszym regionie barszcz nie jest popularny (zwłaszcza ukraiński), stąd trudno o dobre wzorce. Przepis oczywiście wypróbuję, moi domownicy akurat za barszczem przepadają - ciekawe jak wypadnie konfrontacja mojej amatorszczyzny z Twoją wersją profesjonalną:)
Ciepło pozdrawiam:)

An-na pisze...

Dziewczyny - dla mnie ten barszcz też był poniekąd zaskoczeniem, choć ja z Lubelszczyzny, a tam jest on bardzo popularny, a jakże... Ale jeśli nie chce nam się piec buraków to ta wersja znacznie skraca czas przygotowania, ponadto - same buraki nie tracą ani koloru, ani smaku od długiego gotowania. Polecam :)
Mój Mąż zjadł trzy porcje, bo ukraiński barszcz wielbi, a jego rodzina nie gotuje...
Bez wołowiny też byłby pyszny ;)

A wpis z ruskimi też wkrótce będzie, bo one przecież nie ruskie, tylko nasze...

Dziękuję Wam za komentarze i pozdrawiam serdecznie :)

Bea pisze...

Faktycznie bardzo gospodarna zona! ;)
Twojego barszczu chetnie bym sprobowala Anno, gdyz w takiej wersji nigdy nie jadlam. Podoba mi sie ten intensywny, rubinowy kolor i smak, ktory opisujesz.

Pozdrawiam serdecznie!