Moje uczucie do kaszy gryczanej wybuchło znienacka i to całkiem niedawno. Dotychczas ją lubiłam, ale gdyby ktoś kaszą kazał mi zastąpić w niektórych potrawach ziemniaki albo kładzione kluseczki - odmówiłabym stanowczo. Ale - taka kasza prażona na sypko, cudownie chrupiąca i popijana maślanką albo kefirem - to jest smak dzieciństwa! Moja Mama przygotowywała ją w prodiżu (kto to jeszcze pamięta!) a Babcia gotowała króciutko z solidną łyżką smalcu ze skwarkami, owijała gazetami i kocem, a potem trzymała przez kilka godzi pod kołdrą... Najlepszy pomysł mieli moi Teściowie: podczas długich zagranicznych podróży, rano zagotowywali kaszę, chowali do luku bagażowego i trzymali w cieple do wieczora, by potem zjeść ją z jakimś mięsem czy sosem na kolację na którymś z chorwackich kempingów. Nie musieli długo czekać na obiad ;)
Ostatnio usłyszałam, że wybierającym się na Białoruś Polakom radzono, by zabrali w prezencie kaszę gryczaną w torebkach. Tam podobno kasza jest podstawą wyżywienia, a zaczyna jej brakować...
Ostatnio usłyszałam, że wybierającym się na Białoruś Polakom radzono, by zabrali w prezencie kaszę gryczaną w torebkach. Tam podobno kasza jest podstawą wyżywienia, a zaczyna jej brakować...
Dziś nasza poczciwa kasza gryczana w najprostszej odsłonie - ze skwarkami! Specjalnie do tego celu kupiłam kawałek słoniny i wędzonego boczku, choć zwykle prażyłam kaszę na oleju. Ale ze skwarkami najlepsza!
Składniki:
- 200 g kaszy gryczanej palonej
- 1 - 2 łyżki smalcu ze skwarkami ze słoniny i wędzonego boczku lub cebulka uduszona na oleju
- woda
- sól
Tłuszcz rozpuszczam na głębokiej patelni, dodaję kaszę i mieszam przez chwilę, jak przy przyrządzaniu risotta, dopóki kasza się nie przyrumieni. Zalewam wrzątkiem, tak, aby woda przykryła kaszę, solę i powoli gotuję po przykryciem około 15 minut, dopóki kasza nie wchłonie całego płynu. Próbuję i - jeśli jest nadal twarda, dolewam wrzątku, a jeśli płynu było za dużo - odparowuję go na silnym ogniu. Gotowe! Podaję z kubkiem pysznej maślanki. Cudowne wiejskie jedzenie, które nie ma nic wspólnego z rozgotowaną kaszą z polskich knajp i stołówek:
Nasyceni i zadowoleni mamy wreszcie czas pomyśleć o innych, czyli o naszych "braciach mniejszych". Mam na myśli KOTY. Psy też kocham i zawsze ich widok poprawia mi nastrój, ale koty to cudowne, charakterne stworzenia, o których można opowiadać anegdoty, które stają się wspaniałymi domownikami (mój Kot na przykład nieco się obraża, kiedy nie dostaje miejsca przy stole i zwykle obserwuje, kogo może podsiąść znienacka; kiedyś nawet postanowił poczęstować się kieliszkiem szampana. Francuskiego, o zgrozo!) No, ale on jest rozpuszczony jak dziadowski bicz! O gotowaniu w towarzystwie kota pisałam tu. W tej chwili osiem kilo tego szczęścia gramoli mi się na kolana i przeszkadza pisać posta... Ale bywa i tak:
Bo WSZYSTKIE koty są cudowne, mięciutkie, mruczące, przylepne, inteligentne, leczą choroby itd. A niektóre są w dodatku tak śliczne i przyjazne jak te w Domu Tymianka, i gotowe do kochania od zaraz. Kto przygarnie takie CUDA? Zajrzyjcie tutaj i napiszcie do Ori. Potem będziecie wykrzykiwać tak jak my: O Boże, jak my mogliśmy do tej pory żyć bez kota?!
22 komentarze:
Ja też jest miłośniczką kaszy gryczanej:) Piękny kot! http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
kocham gryczankę...moja miłość rozciąga sie nawet na mąkę gryczaną:)
np. lubie"pieluszki"
a koty tez uwielbiam:)
Ja jeszcze pamietam prodiz! Miala go babcia i mama, i nawet chrzestna jeszcze teraz ma i uzywa :)
A prazona kasza z kwasnym mlekiem czy kefirem, to jest niebo w gebie! Choc i z jakims dobrym sosem miesnym tez mi zawsze smakowala.
Twoj spiacy na fotelu kot jest rozbrajajacy Anno! Mam nadzieje, ze tez moze jeszcze znow kiedys bede miala zwierzaki w domu...
Pozdrawiam serdecznie!
An-no,czy przygarniesz mnie na miseczkę tej kaszy? Wieki w takim składzie nie jadłam.Pychota!
A kotka nie przygarnę,bo po pierwsze mam dwa Yorki,po drugie,małżonek ma alergię okropną na sierść.Ale przytulić mogę i pomóc.
Uściski!
Jaki swietny post! Dziekuje, zedo mnie zajrzalas! :)
Ja rowniez uwielbiam kasze gryczana! Najlepiej z gulaszem!
Kociak jest slooodki! I slicznie piszesz o kotach!
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Dagi
Dziękuję Ci za wzmiankę o moich maleństwach! W tym obrzydliwym miejscu, z którego je zabrałam, są jeszcze dwa jeszcze mniejsze koteczki:-((
Kaszę gryczaną też pokochałam od niedawna i bardzo żałuję, ze nie mam czasu na zrobienie pierogów z kaszą i grzybami. Słyszalam też o intrygującym przepisie na jajecznicę z kaszą gryczaną - podobno rewelacyjny. ktos słyszał, ktoś wie???
mopsie -dzięki za odwiedziny, zajrzę do Ciebie!
Trzcinowisko - co to takiego te "pieluszki"? Kluski jakieś czy placki?
Beo - prodiż to był taki podręczny piekarnik w każdym domu, prawda?
Amber - Ty masz dwa yorki?! My z powodu uczulenia mego M. i choroby oraz charakteru kota też się nie możemy zdecydować ;) A już chciałam wziąć rudaska albo czarno-białą kicię :)
Dagi - często do Ciebie zaglądam bo lubię czarno-białe klimaty :)
Ori - ech!
A kasza z jajecznicą? Jajecznica z kaszą? Czemu nie - skoro z jajem sadzonym smakuje obłędnie? Wiem, że do podprażonej kaszy można wbić surowe jajka i dalej ją gotować jakoś tak ;)
Witaj An-no:) Ja cale zycie nienawidzialam kaszy,na sama mysl o niej buzia mi sie wykrecala:/ I nie wiem jak to sie stalo ale podczas mojej pierwszej ciazy zakochalam sie w tym smaku i kocham go do dzisiaj:) Kasza z kefirem-to takie proste i pozywne danie,szczerze zachwalane przez Ojca Grande-a On wie co zdrowe:)
Slonecznego weekendu Tobie zycze An-no
Kasza obłędna, prosta i pyszna, piękne zdjęcia :-).
Też uwielbiam koty ale obecnie mam 3 jeże pigmejskie i przeczuwam, że kot by ich nie polubił tak jak ja ;-)
An-no,tak.York ma włos taki jak człowiek i raczej nie uczula.I jest prawie jak kot.
Kot niestety.Choć milusi jest.
ja kasze bardzo lubię , nie tylko gryczaną ( tą nie paloną chyba bardziej niż paloną ,ale obie lubię )ale inne tez
a koty uwielbiam i to bardzo, to najpiękniejsze zwierze świata
Zapach prażonej kaszy to zdecydowanie zapach dzieciństwa - mieszkałam blisko kaszarni :D Nie powiem żebym kochała ten zapach ale teraz całkiem miło się kojarzy :)
A przez to zawijanie w koce kojarzy mi się kasza zawsze ze strasznie czasochłonnym daniem.. Zawsze wybiorę ziemniaki, ale od czasu do czasu, taka sypka, czemu nie? :)
Serdeczności moc Anno :)
Lubię kaszę gryczaną, a coś dawno nie jadłam.
Piękne zdjecia i takie apetyczne:). A kotek cudowny! :)
Pozdrówki!
Ja również lubię kaszę gryczaną.
A w zasadzie to nie tylko bo inne rodzaje też.
A koteczki piękne. Szkoda, że nie mogę takiego przygarnąć.
Mój piesek by się obraził (w najlepszym razie). ; D
To smak mojego dzieciństwa. Jako dziecko nie lubiłam kaszy. Dzisiaj króluje na moim stole przy wystawnej kolacji.
Pozdrawiam serdecznie
Ooo, i moja babcia tak traktowała kaszę "pod kocykiem". :) A i mnie się jeszcze od czasu do czasu zdarza, choć niestety już coraz rzadziej.
A! Prodziż pamiętam, pamiętam... W końcu to był podstawowy przyrząd do wykonania domowego ciasta. :D
Ano-no, ta kasza...wiesz co... jawi mi się w tej chwili jak delicja. Taka prawdziwa. Ale mi smaka narobiłaś. :D
Pozdrowienia!
taka kaszą to ja chętnie bym sie poczęstowała:)
Dziękuję Wam za odwiedziny!
Ania, a wiesz ze najbardziej zapadla mi w pamiec kasza z "Misia" Bereji? I znow jest lato wiec kasza poczeka, ale placki na sodzie z Twojego przepisu robie w weekend :)
PS. Kot, kot jest obledny!
buruu - faktycznie, tam była kasza i sztućce na łańcuchu!
Placki - mam nadzieję - posmakują :)
U mnie w domu tez zawsze kasza dochodziła zawinięta w gazety i kołdrę ;)
Nie ukrywam, że kiedyś nie znosiłam kaszy gryczanej, ale od kilku lat bardzo ją polubiłam i chętnie jadam.
Prześlij komentarz