LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-07-07

Bułeczki piknikowe na leniwy brunch


No nie mogę kupować gotowego pieczywa, choćby było i całkiem smaczne. O ile jednak chleb na moim bazarku jakoś łatwiej mi wybrać, o tyle bułki już nie smakują mi żadne. Chleba jakoś mi się nie chce piec, będą więc bułeczki.

Siedzę sobie leniwie w domu i szukam - paradoksalnie - czegoś najłatwiejszego na świecie, takiego przepisu na bułeczki, które nie wymagają wiele pracy. Zwykłe bułeczki, które pasują do wszystkiego. I do domowego dżemu z truskawek, i do wędliny. Znalazłam takie na blogu Liski, więc podam Jej przepis, z moimi modyfikacjami. Zwiększyłam sobie ilość mąki i innych składników, bo chciałam piec z rozmachem, dałam też świeże drożdże. Oryginalny przepis znajdziecie w Pracowni Wypieków.

Bułeczki piknikowe:


Składniki:
  • 500 g mąki pszennej (najlepiej chlebowej)
  • 2 dkg świeżych drożdży
  • 2 łyżeczki soli
  • 1,5 łyżeczki cukru (opcjonalnie)
  • około 300 ml wody (ja dałam chyba trochę więcej - 350 ml)
  • 1,5 łyżki oliwy
  • mąka do posypania bułek
Mąkę, sól, cukier i drożdże (ja zrobiłam zaczyn: drożdże roztarłam z cukrem, 2 łyżkami mąki i odrobiną wody, wymieszałam i odstawiłam na 15 minut) wymieszać, powoli wlewać wodę, a na końcu oliwę. Wyrobić rękoma.
Jeśli ciasto jest zbyt luźne, dosypać trochę mąki. Odstawić na 1,5 - 2 godz przykryte ściereczką aż podwoi swoją objętość. Piekarnik nagrzać do temp 230 st C. Z ciasta formować małe bułeczki, układać je na dużej, wysmarowanej oliwą blaszce w kształcie okręgu, zostawiając 1 cm. odstępy. Bułeczki posmarować olejem/oliwą, posypać mąką i wstawić do piekarnika na 5 min. Po tym czasie zmniejszyć temp. do 200 st C i piec kolejne 8-12 min.

Te bułeczki niewiele się różnią od pysznych  gwiazdek z makiem, ale większy dodatek drożdży, cukru i oliwy sprawia, że  są lżejsze  i niezwykle puszyste. Najbardziej przypominają mi bułki poznańskie, inaczej "murarki", dlatego niektórym zrobiłam rowki trzonkiem od łyżki. Bardzo dobre. Dziś spróbuję ich z przyprawą za'atar (dziękuję, Buruuberii)! i oliwą. Prosty smak to dobry smak.

A na deser czereśnie. I tyle.



6 komentarzy:

Małgoś pisze...

Czereśni to się objadłam dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj i przez cały miniony miesiąc (dzień w dzień) jak bąk. :) Ale bułeczki to i owszem... :) Przesytu jeszcze nie czuję. ;-) To sobie chociaż An-no na Twoje popatrzę (już nie wspomnę o tym, że choć godzina wieczorna - to właśnie objadam się jedną z własnej produkcji). :)

kass pisze...

Mnie tez te bułeczki wpadły w oko, ale nie wiem kiedy upiekę...a ja własnie chleb częściej piekę, moze dlatego ze nas duzo i przy bułkach w ten tropik musiałabym stac długo a chleb do pieca i juz...Twoje wyglądają bardzo apetycznie.

Sylwia pisze...

Pani An-no, buleczki wygladaja smakowicie!!! Az mi sie teskni za domem i mamusi wypiekami! Fantasyczny blog!!!
Pozdrowienia z Las Vegas!
Sylwia

An-na pisze...

Małgosiu, a jakie bułeczki zwykle pieczesz? Bo ja ten przepis uważam za podstawowy.

Kass - jakaś niechęć do pieczenia chleba mnie napadła, chyba dlatego, że latem najbardziej lubię chleby jasne, a te dłużej wyrastają i trzeba kamień rozgrzać...

Sylwio, dziękuję za odwiedziny. Zaraz wybiorę się z rewizytą...

Małgoś pisze...

An-no, zwykle to za dużo powiedziane, bo domowe wypieki są stosunkowo od niedawna. :) Ale nagminnie wracam do przepisu bułeczek ałtajskich z 34 Weekendowej Piekarni. :)

An-na pisze...

Małgosiu, ja też muszę wreszcie upiec :)