LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-12-27

Świąteczny piernik Mamy Żakowej i poświąteczny felieton

 Świąteczny piernik najlepiej smakuje po świętach, kiedy cudownie zmięknie i dojrzeją w nim wszystkie aromaty... Jeśli chcemy, by cieszył smakiem w samą Wigilię, postarajmy się upiec go co najmniej kilka dni wcześniej. Nawet tydzień. Dwa dni to za mało!
Podjadając resztki  piernika (który - zlekceważony przez jednych, niedoceniony przez innych, a przez wielbicieli ciast z kremem lub serników po prostu nielubiany - został ku naszej radości do dzisiaj i,  z   każdym dniem nabierając  smaku,  smakuje po prostu wybornie), rozmyślam o minionych świętach. Zwykle przypomina  mi się w takiej chwili zdanie z książki Gwiazdka wielkanocna rodziny Nasierowskich i Majewskich, pomyślanej jako świąteczna książka kucharska dwóch pokoleń.

Przedstawicielka młodszego pokolenia w rodzinie - Anna - córka Zofii Nasierowskiej i Janusza Majewskiego, tak pisze o świętach:
Jak wszystko, w czym pokładane są zbyt duże nadzieje, także i Święta Bożego Narodzenia muszą się skończyć mniejszym czy większym rozczarowaniem - prezenty będą nie takie, dzieci będą wybrzydzać przy stole, rodzina nie doceni naszego wysiłku, a my padniemy na nos.

Autorka proponuje gwiazdkę nouvelle a nawet - dla niepotrafiących gotować bądź leniwych - gwiazdkę instant, z alternatywnym menu. Oto menu nouvelle gwiazdki:  pstrąg zamiast ryby bagienno-łazienkowej o smaku błota, (czyli poczciwego) karpia, szczupak, kompot z suszu, kutia, barszcz i pierogi. Śledziom i kapuście (rozdymającej jelita) wstęp wzbroniony... W chwilach zwątpienia przypominam sobie ten pomysł, zwłaszcza wtedy, gdy o drugiej w nocy kończę przygotowywać karpia po żydowsku albo przez godzinę doprawiam kapustę z grzybami...
 
A jednak... wybieram tradycję. Tyle że do tradycyjnego menu lubimy z Siostrą dodać coś nowego. I tak: nasza wieczerza  wigilijna składała się w tym roku z wielu potraw - barszczu, uszek, pierogów z grzybami, śledzi w oleju, w śmietanie, ze śliwkami, smażonego dorsza z zalewy octowej, ryby po grecku, faszerowanego pstrąga z sosem majonezowym, karpia w galarecie, kapusty z grzybami, ziemniaków w mundurkach, karpia pieczonego. Do tego na deser podałam: makowiec, keks angielski, piernik z bakaliami, ciasteczka, sernik z białą czekoladą, kompot z suszu. Uff... Na szczęście nie ma obowiązku próbowania  wszystkiego, no i rodzina wybredna, więc każdy je tylko  to, co lubi najbardziej. Przebojem są i tak uwielbiane pierogi z kapustą i z grzybami, które lepi moja Teściowa... A poza tym, co bardziej dowcipni członkowie rodziny cytują Piotra Skrzyneckiego, powtarzając: dobre, dobre, ale chlebuś palce lizać! Na szczęście chleb też sama upiekłam - żytnio-pszenny ;)

Ciekawe, jak jest w Waszych domach? Jakie dominuje menu?

Teraz pora wreszcie na obiecany piernik mamy Żakowej z Łasucha literackiego Małgorzaty Musierowicz. Lubię tę książeczkę, bo dzięki rodzinnym   przepisom autorki Jeżycjady nauczyłam się piec pierniczki, ciasto drożdżowe, makowce i tenże piernik... Jeśli lubicie piernik, który nie musi dojrzewać miesiącami, ale i nie przypomina  wypieków  jedynie do piernika podobnych, bo przyprawionych cynamonem, kardamonem, kolendrą i goździkami - polecam serdecznie. Można taki piernik przełożyć powidłami, należy zaś koniecznie (!) polać roztopioną czekoladą lub lukrem czekoladowym. I nie wolno oszczędzać bakalii. Zwłaszcza orzechów, migdałów i śliwek kalifornijskich... Koniak też jest potrzebny. Bardzo!

Piernik mamy Żakowej
  • 25 dkg cukru
  • 40 dkg prawdziwego miodu
  • 15 dkg masła
  • torebka przyprawy do pierników (ja daję dwie albo  tworzę własne mieszanki)
  • 5 jaj
  • 3 łyżki kakao
  • 5 łyżek koniaku
  • 10 dkg rodzynek
  • 10 dkg orzechów włoskich
  • 10 dkg orzechów laskowych
  • 10 dkg obranych, posiekanych migdałów
  • 10 dkg suszonych śliwek, pociętych w paseczki
  • 10 dkg posiekanej, smażonej w cukrze skórki pomarańczowej
  • połamana na kawałki czekolada
  • 1/2 kg mąki
  • 2 łyżki proszku do pieczenia
Cukier, miód, masło i przyprawy podgrzewa pani Irenka dosyć silnie, w sporym rondlu, mieszając, aż wszystkie składniki całkowicie się rozpuszczą. W mikserze ubija 5 całych jaj, dodając, w miarę ubijania, kakao oraz koniak, a potem przygotowuje bakalie. W czasie, gdy pani Ż. ubijała jajka, obierała migdały i wyjadała orzeszki, masa w garnku już wystygła, więc teraz pani Irenka może wlać zawartość miksera do masy miodowej. Wymieszawszy wszystko razem, wsypuje, pogwizdując radośnie, do garnka pół kilo mąki, zmieszanej z dwiema łyżkami proszku do pieczenia. Po dokładnym wymieszaniu wszystkiego na gładką, nieco luźną masę, Mama Ż. smaruje masłem dużą formę tortową, posypuje ją tartą bułką i wlewa do formy wonne ciasto, bacząc by go nie przelać ponad połowę wysokości formy. Piernik ten bowiem ma skłonność do silnego rośnięcia. Pieczemy w 180 stopniach ok. 70 minut.
Ja  piekę ciasto w dwóch foremkach keksówkach albo z połowy porcji. Potem - jeszcze ciepłe - polewam roztopioną z masłem i mlekiem gorzką czekoladą. Jeśli piernik za bardzo się spiecze, odkrawam brzegi ostrym nożem, skrapiam ciasto jeszcze raz koniakiem (a co, mama Żakowa też tak robi ;) )   i dopiero potem polewam. Dekoruję margerytkami z migdałów i pozwalam ciastu dojrzewać przez kilka dni...


 

Brak komentarzy: