Zatem pojechaliśmy w Bieszczady i to znów do Chaty Magoda. Właściwie wysokie góry nas nie interesowały, pozostaliśmy w Lutowiskach i chcieliśmy po prostu pobyć sobie u Jagody i Maćka, posiedzieć przy kominku, pochodzić na spacery z Bubą. Postanowiliśmy zdobywać głównie ... okoliczne wzniesienia, na przykład cmentarz żydowski, na który brnęliśmy w głębokim śniegu.
Odbyliśmy też spacer po miejscowości, po drogach wprawdzie odśnieżonych, ale i tak niezwykle malowniczych, przy jednej z nich spodobał mi się "umajony" krzyż:
A widok na Chreptiów z Pana Wołodyjowskiego (tak, to tu znaleziono plenery do filmu) rozpościerał się taki:
Wybraliśmy się na ten spacer z podekscytowaną Bubą, która z radości nurkowała w śniegu i tarzała się na środku drogi:
Zdobyliśmy też ... wzniesienie, na którym stoi chyża Jagody i Maćka. Maciek ją właśnie w środku remontuje. Już jest piękna, a będzie piękniejsza! Widok z zewnątrz bajkowy, prawda?
Postanowiliśmy wreszcie przestać się kompromitować przed samymi sobą i przed Gospodarzami, i udać się przynajmniej na Otryt, żeby zaliczyć zimą jakąś górę, ale... tego dnia zamieć zamiotła nam drogę i większość czasu kręciliśmy się w takiej kurzawce:
Następnego dnia, w pełnym słońcu, nasza droga na Otryt wyglądała tak:
Ale udało nam się przejść, mieliśmy wszak na nogach ochraniacze od Jagody i Maćka, śnieg zresztą tylko miejscami sięgał do kolan, dało się iść. Dla takich widoków na początku szlaku:
Byliśmy sami, tego dnia nikt się na Otryt od strony Lutowisk nie wybrał. Otryt to zalesione pasmo górskie, bez punktów widokowych, ale zimą można, wspiąwszy się wreszcie na grzbiet, podziwiać w prześwicie widoki na Magurę Stuposiańską i Połoninę Caryńską:
Kiedy zmęczyło nas brnięcie po dziewiczym i głębokim śniegu i zapadanie się w nim po same uda, odpoczęliśmy na zwalonym drzewie, racząc się kawą z termosu i posilając czekoladą.
W takie dni życie jest po prostu piękne. I tyle. Dobrze, że tu w końcu dotarliśmy i dobrze, że było tak słonecznie, ciepło i cicho. Tylko dzięcioł odzywał się czasem, przerywając ciszę, na dowód, że poza nami jest jakieś życie na Otrycie... Wizytę w Chatce Socjologa ostatecznie sobie darowaliśmy, mimo że mieliśmy iść w odwiedziny do Magodowego capa ;) Innym razem...
Wspominając ten dzień, ugotowałam w domu kwaśnicę, bo to taka górska zupa z charakterem...
W Bieszczadach nie lubimy żywić się nigdzie poza Chatą Magody (Jagoda gotuje pysznie i zdrowo, poza tym - objadamy się tak, że nie ma już miejsca na dodatkowe posiłki!), ale raz, na stoku narciarskim, w przerwie między zjazdami, skusiliśmy się na kwaśnicę. Była baaardzo kwaśna i baaardzo smaczna. W drodze powrotnej do domu, jeszcze w Lesku, zakupiłam kapustę kiszoną, bo w Warszawie niełatwo kupić prawdziwie kwaśną i dopiero na miejscu przekonałam się, że to kapusta spod... Lublina. Byłam zachwycona, bo to przecież moje rodzinne strony!
A oto przepis na kwaśnicę na żeberkach, która od kapuśniaku tym się różni, że dodajemy do zupy i kapustę, i kwas spod kapusty. Nie dodajemy też włoszczyzny (tak twierdzą górale), ale grzyby i ziemniaki.
Składniki:
- 70 dkg - 1 kg kapusty kiszonej razem z sokiem i trochę kwasu dodatkowo, jeśli kapusta nie jest mocno ukiszona
- klawiatura żeber wieprzowych (ok. 70 dkg)
- kawałek dobrej wędzonej kiełbasy (albo jakiejś innej wędzonki)
- 2 dkg grzybów suszonych (najlepiej dać suszone w plasterkach, ponieważ nie wymagają uprzedniego moczenia)
- 2 liście laurowe
- 2 łyżki utłuczonego w moździerzu kminku
- cebula opieczona nad płomieniem
- sól, pieprz, ziele angielskie
- 3 litry wody
- 5-6 osobno ugotowanych ziemniaków
Najpierw gotujemy żeberka z opieczoną cebulą, namoczonymi grzybami i przyprawami (bez soli). Kiedy żeberka są prawie miękkie (po ok. 40 min. ), dodajemy kiełbasę i kapustę razem z kwasem, i gotujemy na małym ogniu jeszcze około godziny. Kiełbasę warto wyjąć wcześniej. Doprawiamy zupę solą (oszczędnie, bo kapusta jest słona) i mielonym pieprzem, ewentualnie jeszcze mielonym kminkiem. Mięso (obrane z kości), grzyby i kiełbasę kroimy i wkładamy do zupy. Ugotowane osobno i pokrojone ziemniaki dodajemy do zupy na końcu. Kwaśnica ma być gęsta i kwaśna. Pyszna, charakterna! Polecam zwłaszcza zimą.
23 komentarze:
O rany za miseczke dobrek kwasnicy oddam pol krolestwa bez Polowka :)
Anno pieknie tam u Jagody jest.
Widoki sa cudne, az zapiera dech.
A czy kazdy moze zostac ich gosciem? Bo Bieszczady to dla mnie jedno z najpiekniejszych miejsc w Polsce.
Buziaki,
e.
Polko, Jagoda prowadzi regularny pensjonat i wystarczy wejść na Jej stronę internetową (kliknąć zdjęcie domu na blogu) i dokonać rezerwacji. My tak robimy - piszemy e-mail i czekamy na odpowiedź, czy są miejsca.
A kwaśnica - pyszna po prostu!
Pozdrawiam :)
Dzieki Aniu za odpowiedz.
Moge pisac Aniu czy wolisz Anno? :)
Kurcze bardzo bym chciala tam pojechac, bo zdjecia sa cudne!
Biorąc pod uwagę obecną aurę, taka kwaśnica jest jak najbardziej na miejscu :)
Piękne, zimowe zdjęcia :)
Do prawdziwej kwaśnicy rzadko dodaje się kiełbasę, ale taka też pewnie jest pyszna :)
Polko - można mnie nazywać Anią, muszę mieć taki dziwny nick z pauzą, bo imię najpopularniejsze na świecie i wszystkie inne były zajęte ;)
Yvonne - wiedziałam (!), że ktoś o tej kiełbasie napisze, ale ja taką kwaśnicę ostatnio jadłam w górach, choć kiedyś próbowałam ortodoksyjnej(?) - na żeberkach tylko ;)
Kasiu - korzystam z aury i gotuję rozgrzewające i kaloryczne potrawy ;)
Dzięki Anno!
Wzruszył mnie ślad Waszych stóp na śniegu. Niestety od tego czasu dopadało i zawiało te ślady.
Pozdrawiam cieplutko!!!
Aniu mieliście wspaniały wypad, pozazdrościć...pięknie tam zima wygląda, taka nieskalana...
Bardzo jestem Ci wdzięczna za te prawdziwie polskie zupy, które u Ciebie znajduję, takie teraz zatrzęsienie na blogach różnych, takich 'nowoczesno-zagranicznych' naleciałości w wersji 'krem', że aż miło popatrzeć u Ciebie na kwaśnicę, dziękuję!
An-no pięknie spędziliscie czas w pięknym miejscu:)
A kwaśnicę bardzo lubię, w Zakopcu jadłam ją pierwszy raz latem 2009 ;)
Pozdrawam:)
też mnie ostatnio naszło na kwaśnicę i też jestem z okolic Lublina (Chełm);-)
a na chatę magodę mam smaka już od dłuższego czasu!
pozdrawiam,
Przepiękne widoki, rozmarzyłam się, a adres Magody muszę koniecznie zanotować, bo widać, że warto. Wchodziłam na stronkę, cudne miejsce.
A kwaśnica....mhmhmh....jak marzenie, zjadłabym miseczkę, albo od razu dwie :-) Pozdrawiam serdecznie!
Przepiękne plenery! Właśnie dla takich widoków warto jeździć, warto zwiedzać. Bo tego się nie zapomina... A taka klimatyczna kwaśnica na utrwalenie wspomnień idealna jest. ;))
Aniu,wypadu zazdroszczę..Naooglądałam się u Jagódki tych widoków,że takie znajome mi się to wszystko wydaje.
Piękne widoki.
A kwaśnicy bym zjadła...
Pozdrawiam
Ach, czyli mozesz byc Ania, a ja jakos w ciemno zalozylam, ze Anny sie nie zdrabnia :-)
Byliscie znow "tam"... No nie bede narzekac, powiem ze wystarcza mi Wasze zdjecia, a wiesz ze mam kapusniak wczoraj gotowany? I jaka jest roznica miedzy kwasnica a kapusniakiem? U mnie zadnego z nich sie nie gotowalo, co za strata...
Pozdrawiam Anno!
Magodo - cała przyjemność po naszej stronie :)
Kass - dzięki wielkie za wsparcie, bo ja też czasami mam ochotę zwiać przed tymi zupami w kremie i na przekór lubię umieścić coś tradycyjnego (te wszystkie smaki kuchni świata już przerabiałam, a jakże i miewam ich dość...)
Majano - a ja Twoją kwaśnicę
widziałam, wyświetliła mi się w googlach;)
Karolu - witaj krajanko! Miałam w Chełmie rodzinę :)
Kuchasiu - Chatę polecam, kwaśnicę też, nawet na diecie ;)
Zaytoon, Aagaa - częstujcie się na zdrowie - te żeberka są palce lizać!
Buruuberii - dla jednych Anna, dla drugich Ania albo Anka (nie cierpię!)albo Anika, albo jeszcze inaczej... Tak to jest, kiedy jest się posiadaczką najpopularniejszego imienia na świecie! Czasami mam wrażenie, że nie mam imienia - w pracy jest nas osiem...
A kwaśnica - jest nie tylko z kapustą, ale i z kwasem, bez włoszczyzny za to :)
To mi Anna wytlumaczylas :-) Skad my sie znalazlysmy takie podobne? "Baska" jest nie do zniesienia, chyba ze wyowiedziane z przekasem, zartem... Juz bede wiedziec ze kwasnica to z kwasem - dziekuje!
Szkoda, ze Siostra na Ciebie fuka, moze choc zrobi jakas pomaranczoawa marmolade? Pozdrawiam!
Ojej...ale pięknie.
Odkrywanie Bieszczad przede mną, ale wrażenia z Twojej relacji fantastyczne.
A kwaśnicę, taką jak u Ciebie, muszę koniecznie ugotować.
:) Pozdrawiam serdecznie.
W całym znużeniu i zmęczeniu zimą przypomnałaś mi jak ładnie jest kiedy jest śnieg :)
Pozdrawiam.
M.
Moniko - ja kocham białą zimę! Ziałabym nienawiścią, gdybym miała mieć, co się czasami zdarza, 5 miesięcy szarzyzny, czyli pory deszczowej i nijakiej, w kolorze zakurzonego asfaltu ;)
A jak sobie można wtedy kulinarnie dogadzać...
Buba tarzająca się w śniegu wygrywa :) PIękna zima, aż chce się ruszać do lasu! Ja sama w zeszłą niedzielę wędrowałam leśnymi ścieżkami.
Fajna ta zupa. Myślałam ostatnio o jakimś kapuśniaku, mam ochotę na taki z pajdą chleba!
Aniu, ugotuj sobie k w a ś n y kapuśniak, czyli kwaśnicę. Ech!
Zima...
Twa miseczka bardzo mi się podoba (:
Olciaky - dziękuję :)
Olciaky - dziękuję :)
Prześlij komentarz