LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2011-11-02

Z lekką nutą dekadencji, czyli śledź w oleju

Śledzie w oleju to moja tęsknota ostatnich dni. Nawet przygotowała je dla nas Ania, ale... tyle było innych smakołyków do spróbowania, że wcale się nimi nie najadłam. Wiem, wiem -  śledzie nie są po to, by się nimi  n a j e ś ć, wszak to przekąska albo zakąska do mocno schłodzonej wódki, ale czułam prawdziwy  niedosyt.

 Przy okazji -  zastanawiam się, czy dawny styl biesiadowania nie odchodzi powoli w niepamięć i zamiast śledzia z wódeczką nie wolimy czasem dipów, past, tart i  sałat wszelakich,  popijanych dobrym winem? Może śledzie i tatar zginą   razem z odchodzącą tradycją  imienin cioci? Trochę szkoda, prawda? Kiedyś - dobry śledzik, zagryziony kawałkiem pysznego razowca,  popijany zmrożoną, oleistą w konsystencji  wódką wyborową  to było prawdziwe przeżycie i dowód  kunsztu  kulinarnego,  jak piszą znawcy tematu! Sama się  niegdyś zdziwiłam, że śledź bywał  zakąską, którą podawano nawet na  eleganckich przyjęciach, nie tylko w męskim towarzystwie,  w podrzędnych knajpach albo w barach pod socjalizmem, jak to określa moja koleżanka... Dziś stał się właściwie tylko daniem wigilijnym, a i to często pogardzanym.

 Moi młodsi znajomi  nie są w stanie wziąć do ust nie tylko śledzia, ale i tatara, na widok galarety z nóżek (o flakach nie wspomnę) niemal dostają spazmów, a wódkę piją tylko w landrynkowych koktajlach. Za to zupełnie nie przeszkadzają im różne świństwa z mikrofali albo domowe resztki pożerane z plastikowych pudełek, zwanych w  kręgach korporacyjnych lunch boxami. Za szarlotkę - podgrzaną w mikrofali, a jakże, podaną  z bitą śmietaną w sprayu (!) -  mogą oddać życie a przynajmniej zdrowie. O  tempora, o mores... 

No dobrze, nie będę się nakręcać, bo i po co. Powtórzę tylko, że umiejętność docenienia dobrego jedzenia -  tak jak i dobrego alkoholu - to przywilej wieku ;)  Zanim zamkną nas w mniej lub bardziej ekskluzywnych domach starców (vide: Nowy wspaniały świat Huxleya lub Seksmisja) i zaczną karmić zmodyfikowaną soją**, zorganizujmy sobie dekadenckie party ze śledzikiem i wódką, a co! 

Oto mój    dekadencki śledź w oleju:

Składniki:
  • 400 g wymoczonych matjasów albo 2 tacki śledzi, np. firmy Lisner
  • ok. 200 ml oleju ( po 100 ml rzepakowego i lnianego z pierwszego tłoczenia*)
  • ocet winny lub spirytusowy (będzie bardziej dekadencko)
  • 2 liście laurowe
  • świeżo zmielony pieprz
  • tymianek
  • 4 cebule
  • 2 słoiki po 400 g
Przygotowuję dwa  słoiki typu weck lub twist i dwa rodzaje oleju. Śledzie moczę przez kilka godzin, a te z tacki tylko płuczę, kilkakrotnie zmieniając wodę. Kroję cebule w kostkę, śledzie zaś w kawałki i solidnie skrapiam je octem, następnie układam składniki  warstwami w słoikach. Dodaję liście laurowe, pieprz i gałązki tymianku. Śledzie z jednego słoika dokładnie zalewam olejem lnianym, te z drugiego - olejem rzepakowym, usuwam powietrze i zamykam słoje na kilka lub kilkanaście godzin***. Podaję z kromką pysznego razowca. Wielbicielom można ugotować do śledzi ziemniaki w mundurkach albo usmażyć placki ziemniaczane i podać jak bliny - ze śmietaną. Zmrożona wódka - obowiązkowa ;)

* Dodam jeszcze, że olej lniany tłoczony na zimno ma żółty kolor, wyczuwalną goryczkę w smaku i jest niezwykle, wręcz obrzydliwie, zdrowy -  jak twierdzą naukowcy  i specjaliści od żywienia. Dekadenci mogą go sobie tym razem  darować...
** Co mam nadzieję szybko nie nastąpi...
*** To śledzie do szybkiej "konsumpcji", jak  się w PRL-u mawiało, nie wymagają długiego dojrzewania w lodówce :)


15 komentarzy:

DanaWeg pisze...

Cudny! Ja ostatnio też miałam "fazę" na śledziki:) na Święta zawsze robię w kilku smakach a później i tak zajadam się zwykłym śledziem w oleju! Jest najlepszy! PS. Ile taki śledź może stać w lodówce?

An-na pisze...

Dana - niektórzy trzymają takie śledzie tydzień i dłużej. Ja nie przekraczam 4 dni, bo mam wrażenie, że długo to mogą stać takie bardziej słone śledzie, które muszą się przemacerować z przyprawami i stracić nadmierną surowość,a te nadają się do jedzenia niemal od razu :)

kass pisze...

Aniu ależ ja Ciebie lubię za ten 'tradycyjny powiew' posiłków:) pod wszystkim podpisuję się wszystkimi rękami i łapami:)) a taki w oleju uwielbiam, a teraz jakoś smakuje bardziej niż zwykle... czy Tobie też?

Unknown pisze...

A ja wczoraj gości podjelam właśnie śledziami ( 6 wersji, wszystkie z olejem lub oliwa) i dobrze zmrozoną czystą. Do tego dwa rodzaje żytniego razowca własnej produkcji i specjalne pierniczki do śledzia. Dekadencja rulez.

An-na pisze...

Kass - dzięki! Teraz śledzie jakby lepsze i mniejszą mają konkurencję niż podczas świąt.

Świece i ogarki - 6 rodzajów śledzi - chylę czoła. U mnie tyle bywa na Wigilię, ale wtedy jest w ogóle "na bogato"
A dekadencja - rzeczywiście rulez!

Ori pisze...

Do wódeczki nie mam gustu, jak niegdyś elegancko się mawiało, natomiast do śledzia - aż nadto.
I nie umiem KUPIĆ śledzia. Od lat robię notatki, spisuję rodzaje tych ryb z rodziny zakąsek, a w sklepie głupieję...A potem wyjadam na Wigilii boskie śledzie mojej teściowej i odbieram je pozostałym biesiadnikom. To ostatecznie może podpadać pod dekadencję?

An-na pisze...

Ori - śledzie są wystarczająco dekadenckie! A wódeczkę to i ja tylko do śledzia - oleistą, zmrożoną ;)

Kup sobie śledzie na tacce - może Ci posmakują, skoro z beczki trudno kupić albo trudno się rozeznać :)

Majana pisze...

Oj, zjadłabym teraz takiego śledzika,mniam! Narobiłaś mi chęci :)

Pozdrowienia ślę:)

Amber pisze...

I rzekłaś!
Nic nie zastąpi ,prawdziwego' jedzenia.
Takiego śledzika przyrządzam - bez octu.I jadłam na przyjęciu w sobotę.Tatar też był!
I zmrożona wódeczka.
Ach te dekadenckie smaki!

An-na pisze...

Amber - czyżby nie było aż tak źle -tradycja nie umiera? Jeszcze?

atina pisze...

chętnie bym wszamała takiego śledzika : )Uwielbiam śledzie:)

An-na pisze...

Atino - dzięki za komentarz:) Nie spodziewałam się, że są jeszcze w blogosferze jacyś miłośnicy śledzi. Podejrzewałam o to tylko Kass i Amber ;)

An-na pisze...

Majano - zapraszam na dekadenckiego śledzia!

kaprysia pisze...

Ze wszystkich słodyczy kaprysie najbardziej lubią właśnie śledzie(bez przypraw, za to kilka dni przed podaniem poprzekładane plastrami cytryny i zalane dobrą oliwą), tatara, pieczony boczek i flaki. Zmrożona setka do śledzika, rzadko, ale owszem, owszem:) Bardzo smakowity post An-no:)

An-na pisze...

Kaprysiu - ja takie z cytryną i olejem też przyrządzam. Pycha!