Ciekawe, czy też tak macie - wymyślacie sobie jakiś przepis od a do z albo upraszczacie już istniejący i okazuje się, że udało Wam się odtworzyć popularny skądinąd przepis - na przykład Roberta Makłowicza albo jakiejś blogowej koleżanki? Jakiś czas temu zobaczyłam apetycznie sfotografowany gulasz szegedyński na blogu Majki. Zainspirowana, ugotowałam go sobie po swojemu, po czym zobaczyłam go w bardzo podobnej wersji u Kasi, która pisze, że to... receptura Makłowicza... No więc, mimo iż nigdy wcześniej nie widziałam oryginalnego przepisu Roberta Makłowicza, podaję recepturę Autora. Na szczęście ja dałam mniej kapusty (ale tylko dlatego, że tylko tyle miałam) i dodałam ziemniaki...
Niektóre przepisy kulinarne chyba nie mają właściciela. Są własnością wszystkich, wszak chodzi tu raczej o styl gotowania, a nie o sekretny składnik...
- 1 kg wieprzowiny ( łopatka)
- 800 g / (u mnie 500) g kiszonej kapusty
- 2 cebule
- ząbek czosnku
- 2 łyżeczki kminku
- łyżka słodkiej papryki w proszku (najlepiej węgierskiej; chyba dałam więcej...)
- łyżeczka ostrej papryki w proszku
- 1 szklanka / (u mnie 1/2 szklanki) śmietany
- łyżka mąki
- 2 łyżki oleju
- sól
- pieprz
- 1/2 kg ziemniaków (opcjonalnie, otrzymamy wtedy prawdziwe danie jednogarnkowe)
Grubo posiekaną cebulę zeszklić na oleju. Dodać pokrojone w kostkę mięso, lekko zrumienić, obsypać łyżką mąki i jeszcze podsmażyć, podlać nieco gorącą wodą, dodać zmiażdżony czosnek, sól, papryki, kminek i pieprz. Dusić pod przykryciem około 30 minut, w razie potrzeby podlewając nieco wodą. Dodać odciśniętą i pokrojoną kapustę i dusić na małym ogniu, czasami mieszając, aż kapusta zmięknie. Podawać z kleksem śmietany.
Makłowicz radzi wymieszać śmietanę z łyżką mąki i dodać do gulaszu, a gotowy podawać z knedlami bułczanymi, ale rozum nie pozwoliłby na takie kulinarne rozpasanie. Ja pod koniec duszenia dodałam jeszcze cząstki ziemniaków. Wiem, knedle byłyby o niebo lepsze :)
* Tytuł posta też zainspirowany komentarzem Kasi :)
* Tytuł posta też zainspirowany komentarzem Kasi :)
20 komentarzy:
Hihi, Aniu, ale wymyśliłaś gulasz! Też tak mam, że przerabiam jakiś przepis i później się okazuje, że wcale nie "odkryłam Ameryki", bo takie coś już jest. Szczególnie z ciastami tak mam ...
U Ciebie ten gulasz wygląda wyjątkowo apetycznie! Ja podałam swój z knedlem czeskim, ale nie nadawał się do pokazania, choć był dobry w smaku:)
Kasiu - pozwól, że dodam Twoje określenie o odkrywaniu Ameryki do tytułu posta :)
No bo tak naprawdę ja nie wiem, czy da się wymyślić jakiś zupełnie nowy, nieznany nikomu przepis. Kiedyś Aniu nad tym myślałam i chyba jestem w stanie sie zgodzić, że zostało wymyślone wszystko a nam zostały nasze przeróbki, zmiany, podmiany :)
Aniu, a pewnie, że dodaj:)
Nie ma to jak wymyslec recepture juz istniejaca :) Co za zbieg okolicznosci... Nie napisalas nic czy gulasz smakowal :)
Ciesze sie, ze moglam byc poniekad dla Ciebie inspiracja :)) A raczej ten przepis na moim blogu :))
Pozdrawiam.
Co prawda nie pamiętam teraz, z czym tak miałam - ale właśnie "przerabiając" przepis, tak naprawdę odtworzyłam inny, bardzo popularny.
A taki gulasz, to bardzo smakowity jest! Tylko taki... niewiosenny? ;)
Pozdrawiam!
Polko - ja myślę, że my znamy już tyle książek i tyle technik gotowania, że nie jest nam trudno wyobrazić sobie na przykład, jak ugotować węgierski gulasz...
Majko - smaczny był bardzo, z wrażenia nie napisałam... Kapustę dałam dobrze ukiszoną, charakterną i pyszną!
Zaytoon - właśnie się upiornie zimny dzień zrobił, kiedy go jedliśmy, ale teraz już dość, wybieramy sałaty!
Gulasz pierwsza klasa! :)
To jest klasyka, czyli pysznie!
Wiosenne pozdrowienia.
Przyszłam Cię pozdrowić po prostu.
Uściski!!!!
Małgosiu, Kass - dzięki :)
Magodo - och, doceniam bardzo i cieszę się, zwłaszcza, że post mięsny nieco ;)
Pozdrawiamy oboje serdecznie!
Niestety tez tak mam... Dopiero niedawno odkryłam, że mój - skądinąd b. fajny - przepis na sałatkę z pieczonej dyni, lazura i orzechów włoskich w niemal identycznej postaci widnieje w jakiejś ksiązce NIgelli (inne są tylko orzechy). W świecie rpzepisów często zdaje nam się, ze coś odkrywamy, a tak naprawdę pewnie już nic odkryć się nie da...
Jestem przed obiadem i muszę Ci powiedzieć, Anno, ze staję się cora bardziej GŁODNA!
Aniu - ja mam gorzej, bo gotuję od dawna i od dawna czytam książki kucharskie ;)
Masz racje Anno! Poza tym czasem mam wrazenie, ze tak naprawde chyba wszystko juz 'bylo' i ze ktos przed nami z pewnoscia juz danego polaczenia kiedys probowal.
A gulasz prezentuje sie swietnie :)
Pozrawiam serdezcnie!
PS. Zapomnialam dodac, ze tytul tez mi sie bardzo podoba ;))
Beo - właśnie wydawało mi się, że wymyśliłam przepis na babkę, a to babka... Neli R. i widziałam ją na blogu Buruuberii ;)
Ania, jestes niezla, takieee przepisy wymyslasz! W zyciu bym ni ewpadla na wymyslenie tego gulaszu od postaw, teraz byloby mi proscie, bo jest ow gulasz rowniez czekim przebojem (a nasz wegoerski kolega wogole o nim ie slyszal), namowilas mnie na lazanki i czuje ze na ten gulasz tez Ci sie uda, tylko ze to potrwa dluzej... Sciskam wiosennie :-)
Buruu - naprawdę zapomniałam, jak dokładnie brzmi przepis Neli i sobie "coś tam" na ten rok wymyśliłam - wyszło właśnie tak jak u Ciebie i Neli ;)
A ten gulasz - podobno - mało znany u Węgrów i powinien chyba mieć słowacki rodowód albo rumuński...
Aniu, zdrowych , radosnych i wesołych Świąt!
Elisse, dziękuję bardzo!
Prześlij komentarz