LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

2009-04-13

Na zakończenie Świąt


No i panowały w te Święta zielone klimaty - i u mnie, i u Rodziny. A teraz można się delektować resztkami mazurków i bab, i przejść na zielone menu. Mięsom mówimy stanowcze: nie! Nad jajami się jeszcze zastanowimy... A w przyszłym roku pieczemy kulebiaki ze szpinakiem i robimy rzodkiewkowe sałatki, taaak... I jeszcze więcej spacerów niż w tym roku! I jeszcze Triduum Paschalne odbyć trzeba jak należy (niezależnie od stopnia pobożności, a nawet przy jej braku), bo inaczej te Święta tracą sens...

Już kiedyś takie przeżyłam, w Niemczech. Jaja podano tylko czekoladowe, piliśmy kawę w kubkach z bałwankiem, bo inne właśnie myły się w zmywarce, a do kościoła weszliśmy jedynie przypadkiem, w Wielki Piątek, bo kościół ten znajdował się obok klubu jazzowego. Potem całą noc kłóciliśmy się na tematy religijne, bo nasi znajomi Świąt wprawdzie nie obchodzą i kościół omijają z daleka, ale zupełnie nie rozumieją ludzi niereligijnych, co to to nie! No i te wyludnione miasta - wszyscy Niemcy wyjechali oglądać, jak Hiszpanie obchodzą święta... Fajnie!

Taką Wielkanoc przeżyć trzeba koniecznie, choćby po to, by zatęsknić do świątecznych przygotowań, strojenia domu, śpiewów u dominikanów w wigilię paschalną albo po prostu do własnego rytmu Świąt. Mam nadzieję, że Wam się to też udało. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie życzenia!



15 komentarzy:

Ewelina Majdak pisze...

Piekna baba! Piekna :)

Casia pisze...

Piękna ta baba! Tak delikatnie i lekko wygląda :) I bardzo świątecznie :D

Tilianara pisze...

Baba piękne,a le mi tak się kotek na stole bardziej podoba :) Pogłaskać za uszkiem proszę :)

Majana pisze...

Ach, jakie śliczne zdjęcia! Takie prawdziwie świąteczne :) Baba piękna!:))
Pozdrawiam.

buruuberii pisze...

Aniu, dziekuje za zyczenia! A u Ciebie tak ladnie - sliczna ta bialo-zielona kolorystyka, no i rzezucha :-)

A drozdzowe: moja Mama piekla zwykle takie "suchsze" a ja mialam w glowie ten mokry ideal, a babcia Celka piekla chleby - to jest wspomnienie. Ty Aniu pisalas kiedys ze pieczesz chleb raz w tygodniu - rozmarzylam sie, bo o piecu chlebowym marze od lat, ale to jest chyba praktycznie niewykonalne...

kass pisze...

Pięknie zielono i pysznie u Ciebie!
ps. aniu podaj adres na mój email:
(kasiaschwarz/małpa/wp.pl)
wyślę koszyczki do chleba!
Pozdrawiam!

An-na pisze...

Nareszcie wiosna!Dlatego u mnie zielono i babkowo, czego i Wam życzę - Majano, Tili, Casiu, Polko...

Kass - wysłałam adres, dziękuję bardzo!

Buruuberii - ja piekę chleby w elektrycznym piekarniku z funkcją pieczenia chleba i pizzy, ale nie zawsze z niej korzystam. No i mam kamień do pieczenia - od kamieniarza, przycięty do wymiaru blachy. A piec chlebowy hm... marzenie... Tylko czy potrafiłybyśmy w nim piec?

Trochę Ci tych świąt w Izraelu zazdroszczę... Napisz o nich, proszę!

An-na pisze...

Tili,
kot pogłaskany, podrapany, opala się do góry brzuchem, leniwiec!

olla pisze...

Mam nadzieję, że spędziłaś cudownie świąteczny czas:)
Jako, że byłam poza netem przez kilka dni, teraz dopiero widzę Twoje mazurki -ślicznie i misternie ozdobione.
U nas mazurki nie są tak popularne jak w innych częściach Polski, nie jest to nasz tradycyjny wypiek a zdecydowanie "import", ale jako fanka kruchego ciasta piekę mazurek - okazuje się, że dokładnie wg przepisu, który podajesz (w Ikeowej formie do tarty).
PS. U nas od dziś też menul lekkie i z dominantą zieleniny. Do tego dużo ruchu:)

An-na pisze...

Ollu, właśnie myślę o diecie, podjadając kawałki mazurka ;)
Wczesna wiosna to dla mnie zawsze trudny czas zaklinania niepogody, prawdę mówiąc - nienawidzę przedwiośnia, tej zmiennej pogody, chłodu, burej trawy i udawanej wiosny, toteż otaczam się zielenią w wazonach, donicach i na talerzu i cieszę się, że mogę święta spędzić w domu, bo takich wyjazdowych, kiedy zimno i ponuro, mam już dość ;)
A mazurki mają swój urok :)

buruuberii pisze...

Aniu, takie pytanie i bedzie mi wstyd... Jerozolima jest ciekawie niesamowita, ciesze sie bardzo ze tu jestem dluzej jednakze mam nieodparte wrazenie, ze wiekszosc miejsc ktore kojarza sie z Ewangelia jest o wiele piekniejsze gdy nie jest sie tu w Swieta. Nie wiem jak to odpowiednio opisac, ale po prostu jest to jedna wielka gwarna procesja przelewajaca sie przez Stare Miasto przez kilka dni. Niewatpliwie napewno wrazenie robic fakt, ze jest sie w "tych" miejscach, ale o duchowy wymiar, zadume, refleksje chyba ciezko.

Polecam: blco.blogspot.com/2009/04/via-dolorosa.html

Choc moze oceniam to ze zlej perspektywy - kazda wspolnota chrzescijanskie ma swoje nabozenstwa, procesje, sa msze dla kilku wiernych, zalezy czego ktos oczekuje, ale jesli miec na mysli kameralny nastroj to zdecydowanie nie okolice Wielkanocy...(wydaje mi sie, ze powinnam dodac, iz pisze to osoba ktora jest przeciwnikiem religii, nie potrafie klamac Aniu).

An-na pisze...

Buruuberii... witaj w klubie ;)A co do Jerozolimy - to taki obraz jej pokazują również media i wszyscy piszą, że ta religijna i prawdziwa rzeczywistość bardzo się ze sobą mieszają w jarmarcznej komitywie...
Ja, żeby złapać świąteczny klimat, bywam u dominikanów, bo naprawdę dzięki Triduum święta odzyskują swój porządek, nawet dla takich niedowiarków jak ja. No i można sobie pośpiewać! W tym roku jednak nie miałam tej determinacji i święta spędziłam po prostu z rodziną.

buruuberii pisze...

Aniu, na to przypomnia mi sie tylko Goethe i "gdzie slyszysz spiew tam wstap, tam ludzie dobre serce maja..." :-)
Z "witaj w klubie" sie usmialam, naprawde jeszcze sie usmiecham! Co do czasu z rodzina - pelne zrozumienie.
A jarmark-suk, szaliki od Beduinow (made in China), korale, "come to visit my shop, no pressure", oliwne rozance mieszaja sie ze stacjami Via Dolorosa, muzulmanie z czarnoskorymi patnikami, zydowscy osadnicy z Zydami niewierzacym. Ja to okreslam mianem istnego odlotu, bo nie wiem jak to odpowiednio nazwac...
W dziecinstwie wyobrazalam sobie ze taka Jerozolima to senne miasteczko, ale teraz jedynie kamienie pod stopami z czasow rzymskich (jesli uda sie je dostrzec) przypomniaja temten czas. I z kolei mnie te poltora roku w Jerozolimie chyba wylczylo z religii ktora tu bardzo dzieli miast laczyc (staram sie na blogach nie pisac o polityce i religii bo wiem, ze jestem wtedy uparta i walczaca). Niemnej jednak jeslibym miala polecic pobyt tutaj, czy to wierzacym, czy niedowiarkom czy ateistom to napewno warto, jest tak inaczej, ze ciekawie.

An-na pisze...

W takim tyglu kulturowym nietrudno o wszelkie pomieszanie... Dzięki za obszerny komentarz. Ja Ci też napisałam coś pod zdjęciami z Jerozolimy :)

buruuberii pisze...

To ja jeszcze o chlebie: pislas Aniu o kamieniu - tak wlasnie sie zastanawialm czy to jest wykonalne i prosze jest! Przez to nasze emigracyjne jezdzenie nie moge zebrac pozadnych sprzetow kuchennych, ciegle czekam jak to niektorzy mowia, ze "siade na de" :-)
A z piecem chlebowym: pamietam ze babcia robila to bez wiekszego nabozenstwa i moze sie uda ja zawezwac w Beskid Niski w lipcu to moze cos od Niej wyciagne :-) Pamietam te bochny posypane makiem, ze tez jak bylam mala to nie chcialam sie tym bardziej zaintersowac...
O Izraelu odpisalam na moim blogu. papa