- Chcecie iść na Wino truskawkowe? - zapytała koleżanka. - Mam dwa zaproszenia.Wybraliśmy się i tu - olśnienie. Co za film! Musiałam być pełna rezerwy, bo jak tu przenieść na ekran prozę Stasiuka i niczego nie zepsuć? Nie dalej jak kilka dni temu rozmawiałyśmy sobie z Basią (buruuberii) o Stasiuku, Beskidzie Niskim i Opowieściach galicyjskich, o tym, że lubimy bardzo tę prozę i sam Beskid Niski, a tu ktoś kręci film! No i poszliśmy z Mężem, rezygnując z domowego semifreddo, z kolacji przy świecach albo nawet wyjścia do restauracji. To była uczta duchowa, naprawdę.
Obawiałam się przede wszystkim, że metafizyki obecnej w prozie Stasiuka nie da się przenieść na ekran, a jednak - zrobił to sam Andrzej Stasiuk jako autor scenariusza. Wydobył ze swej prozy to co najbardziej filmowe, dopisując nowe wątki i koncentrując je wokół głównego bohatera - policjanta, granego przez pięknego Jiriego Machacka, który wygląda jak... młody Stasiuk. Reżyser powiedział mi po projekcji, że krążą nawet plotki, jakoby obsadził go właśnie dlatego, ale to nieprawda. No nie wiem - pomyślałam, bo wygląd bohatera po prostu przekonuje.
Pamiętam młodego Stasiuka (piękny, demoniczny brunet!) jeszcze przed debiutem, z czasów, kiedy mieszkał w łemkowskiej chałupie w Czarnem, razem z żoną i dziećmi, jakiś czas po wyjeździe z Warszawy. Łemkowska chata pozbawiona prądu, z baterią słoneczną na dachu a nieopodal niej - cerkiewka, której Stasiuk podobno pilnował jako stróż... Nie lubili z żoną turystów, którzy naprzykrzali im się, gapili na lamy, barana i wszelką inną żywinę plączącą się w obejściu, a chałupa stała przy samej drodze, na turystycznym szlaku. My przyjechaliśmy do nich również nieproszeni, służbowym gazikiem, razem z Miśkiem, który prowadził wtedy schronisko w Banicy. Stojąc w drzwiach, rozmawialiśmy chwilę o kotach, a potem piliśmy herbatę i słuchaliśmy gry na bębnach w wykonaniu Słomy (tak przypuszczam) i Stasiuka. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że Stasiuk, zwany wówczas Świnią, wkrótce wyda jedną z najbardziej skandalicznych książek - opowiadania Mury Hebronu, a potem napisze - okrzyknięte przez krytykę jako wydarzenie - Opowieści galicyjskie.
Zdjęcie pochodzi ze strony :
http://www.stopklatka.pl/film/zdjecie.asp?t1i=1&xi=17443&number=6
Obawiałam się przede wszystkim, że metafizyki obecnej w prozie Stasiuka nie da się przenieść na ekran, a jednak - zrobił to sam Andrzej Stasiuk jako autor scenariusza. Wydobył ze swej prozy to co najbardziej filmowe, dopisując nowe wątki i koncentrując je wokół głównego bohatera - policjanta, granego przez pięknego Jiriego Machacka, który wygląda jak... młody Stasiuk. Reżyser powiedział mi po projekcji, że krążą nawet plotki, jakoby obsadził go właśnie dlatego, ale to nieprawda. No nie wiem - pomyślałam, bo wygląd bohatera po prostu przekonuje.
Pamiętam młodego Stasiuka (piękny, demoniczny brunet!) jeszcze przed debiutem, z czasów, kiedy mieszkał w łemkowskiej chałupie w Czarnem, razem z żoną i dziećmi, jakiś czas po wyjeździe z Warszawy. Łemkowska chata pozbawiona prądu, z baterią słoneczną na dachu a nieopodal niej - cerkiewka, której Stasiuk podobno pilnował jako stróż... Nie lubili z żoną turystów, którzy naprzykrzali im się, gapili na lamy, barana i wszelką inną żywinę plączącą się w obejściu, a chałupa stała przy samej drodze, na turystycznym szlaku. My przyjechaliśmy do nich również nieproszeni, służbowym gazikiem, razem z Miśkiem, który prowadził wtedy schronisko w Banicy. Stojąc w drzwiach, rozmawialiśmy chwilę o kotach, a potem piliśmy herbatę i słuchaliśmy gry na bębnach w wykonaniu Słomy (tak przypuszczam) i Stasiuka. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że Stasiuk, zwany wówczas Świnią, wkrótce wyda jedną z najbardziej skandalicznych książek - opowiadania Mury Hebronu, a potem napisze - okrzyknięte przez krytykę jako wydarzenie - Opowieści galicyjskie.
O takich oryginałach, ludziach z przeszłością, opowiada również ten film. Każdy z nich układa sobie w Beskidzie (tak samo jak i w Bieszczadach) życie na nowo, przetrąceni uciekają od swej przeszłości, wybierają dorywczą pracę, bo "taki tu klimat" - jak mówią. Nie każdy zostaje - tak jak Stasiuk - pisarzem, ale ujawniają inne talenty. Upojeni truskawkowym winem bohaterowie o wyglądzie meneli grają na instrumentach, filozofują, wspominają, marzą i zabijają. Scena w knajpie, kiedy mężczyźni grają i tańczą, uwodzeni przez piękną Słowaczkę, Lubicę, stanowi jedną z piękniejszych (choć pięknych tu wiele) i niezwykle namiętnych. A wino truskawkowe - takie przecież nie istnieje (!) - to balsam dla duszy. No i te krajobrazy - widziane o każdej porze roku. Ekipa filmowa o mało nie przegrała w starciu z naturą, ale udało się oddać klimat, nastrój opowiadań Stasiuka i nastrój miejsca (Dukla, Jaśliska). Tak więc współistnieją ze sobą: metafizyka i realizm, magia i humor. Duchy i ludzie z krwi i kości, wrażliwi i nieludzko namiętni. Miłość i śmierć.
No i mrugnięcie okiem do reżysera Stanisława Różewicza, który po obejrzeniu filmu powiedział, że jeden z bohaterów "za mądry jakiś". No to aktor wypowiada w ważnej scenie słowa, których widz nie rozumie i zrzuca winę na fatalną jakość dźwięku w polskim filmie, a tymczasem - słowa te nagrane zostały od tyłu...
Dla nas wszystkich Beskid ze swymi cerkiewkami i PGR-ami, Bieszczady pozbawione autochtonów, zamieszkane przez uciekinierów wszelkiej maści, społecznych wyrzutków, artystów, hipisów - to obszar największej wolności, jakiej w życiu doświadczyliśmy. Ale o tym jeszcze napiszę.
Póki co - film Dariusza Jabłońskiego Wino truskawkowe - to świetnie poprowadzona opowieść o ludziach, duchach i miejscach oraz o tym, co między słowami, koncertowo zagrana przez : Jiríego Machácka, Zuzannę Fialovą, Mariana Dziędziela, Lecha Łotockiego, Marka Litewkę, Roberta Więckiewicza, Jerzego Radziwiłłowicza oraz Macieja Sztuhra. Muzyka Michała Lorenca to wartość sama w sobie!
No i mrugnięcie okiem do reżysera Stanisława Różewicza, który po obejrzeniu filmu powiedział, że jeden z bohaterów "za mądry jakiś". No to aktor wypowiada w ważnej scenie słowa, których widz nie rozumie i zrzuca winę na fatalną jakość dźwięku w polskim filmie, a tymczasem - słowa te nagrane zostały od tyłu...
Dla nas wszystkich Beskid ze swymi cerkiewkami i PGR-ami, Bieszczady pozbawione autochtonów, zamieszkane przez uciekinierów wszelkiej maści, społecznych wyrzutków, artystów, hipisów - to obszar największej wolności, jakiej w życiu doświadczyliśmy. Ale o tym jeszcze napiszę.
Póki co - film Dariusza Jabłońskiego Wino truskawkowe - to świetnie poprowadzona opowieść o ludziach, duchach i miejscach oraz o tym, co między słowami, koncertowo zagrana przez : Jiríego Machácka, Zuzannę Fialovą, Mariana Dziędziela, Lecha Łotockiego, Marka Litewkę, Roberta Więckiewicza, Jerzego Radziwiłłowicza oraz Macieja Sztuhra. Muzyka Michała Lorenca to wartość sama w sobie!
Zdjęcie pochodzi ze strony :
15 komentarzy:
Ty zawsze narobisz smaku! Nawet jak nie piszesz o jedzeniu!
I gdzie ja się z tym głodem zobaczenia tego filmu podzieję?
Najbliższe kino mamy 65 km od domu a i tak zawsze jest loteria: odbędzie się czy nie odbędzie seans. Bo potrzeba pięciu osób! A czasem przychodzą cztery. Już tak miałam.
Pięknie opowiadasz o filmie. Bez żartów, chciałoby się go zobaczyć bo poczuć klimat już pozwoliłaś.
Pozdrawiam z bieszczadzkiej głuszy z dala od kina.
Magodo - reżyser wspominał o wersji telewizyjnej (mini serial, bo bardzo dużo nakręcili tego materiału filmowego, pocięli lub wyrzucili wątki)... A poza tym - będzie na DVD, na pewno. Zawsze coś :)
Aniu, po takiej rekomendacji nie mogę nie obejrzeć tego filmu:)
An-na, zadan post mnie tak jeszcze nie rozczulil - dziekuje! Z wrazenia nie wiem co napisac - rozpisuje sie tu o Stasiuku pod tiramisu, a Ty w tym czasie tak pieknie piszesz o "Winie truskawkowym" :-)
No i jest - wspaniale! Pamietam, ze pierwsze zdjecia do filmu powstaly kilka lat temu i juz sie balam, ze nic z tego, a tu prosze wreszcie Gutek Film sie odwazyl i film jest na ekranach. I jeszcze takie recenzje!
Pamietasz okeslenie "Swinia", lamy i klepisko w Czarnem, a ta wanne nad potokiem?
@ Magoda: trzymam kciuki by udalo Wam sie zebrac kworum i zobaczyc "Wino...", dla mnie najblizsza okazja niestety dopiero w lipcu...
Buruuberii, mam jeszcze ochotę pisać o filmie,porządnie go zrecenzować; reżyser opowiedział też sporo anegdot, mówił to, co my obie znamy - o Beskidzie, o doświadczeniu ekipy filmowej, która styka się z naturą, miejscowymi ludźmi...
Ale dlaczego ja nie pamiętam wanny nad potokiem? Jakby przez mgłę...
Ollu - to jeden z lepiej zrobionych polskich filmów w ostatnim czasie, który powinien być zauważony, nie tylko z powodów sentymentalnych... Ja miałam duży dystans jeszcze na początku, podczas pierwszych scen :)
I to w takich momentach zaluje, ze jestem tak daleko... Bede musiala czekac na dvd :/
Pozdrawiam!
Bea, to film niszowy,polsko-słowacki. Uważam, że niedoceniony przez krytykę. Wkrótce wchodzi do kin w Polsce, choć słowacka premiera była już dawno temu...
po stokroć dzięki za ten wpis!
Stula, dzięki za wpis, już myślałam,że takie klimaty są ważne dla niewielu z nas...
Aniu, post jest naprawde wspanialy, ale jeslibys tylko cos jeszcze na temat "Wina..." napisala to przeczytam z przyjemnoscia. Swietnie, ze film jest dobry pod wieloma wzgledami, moze i Beskidowi Niskiemu nie jest potrzebna reklama, ale niech przynajmniej widzowie sie dowiedza jak tam jest (bylo?) :)
Niesamowicie duzo nowych postow u Ciebie, az nie nadazam z czytaniem!
Napiszę na pewno, bo temat we mnie żyje...Dzięki :)
Nie wiedzieć czemu przegapiłam ten Twój wspaniały wpis! :(
An-no z zaciekawieniem czytałam i juz patrzę wokół za filmem...bardzo mnie to zaintrygowało co przeczytałam...lubię czytać takie słowa, tak pisz częściej (wiem że to mało kulinarne, ale jakie ciekawe!!!)
Strasznie ciekawie napisałaś o Stasiuku, An-no. Lubię jego prozę, jest dosyć szorstka, a przy tym bardzo... wrazliwa. A sam Stasiuk awsze mi się bardzo podobał :)
Słowem: muszę pójśc na ten film!
Kass, Aniu - Stasiuk wart i czytania, i pisania o Nim, to pewne. A ja czasami myślę sobie, że dobrze przerwać kulinarną opowieść opowieścią o miejscach i ludziach. Dziękuję :)
Prześlij komentarz